Rozdział 3

143 9 0
                                    


Tydzień przeleciał mi bardzo szybko, nim się obejrzałam, był już weekend.

Za pomocą Aidena poznałam prawie całe Beacon Hills. Okazało się, że mamy naprawdę wiele wspólnego ze sobą m.in. zainteresowanie motocyklami. Obiecał mi nawet, że któregoś dnia nauczy mnie jeździć, z czego się bardzo cieszę. Z moją klasą również dobrze się dogaduję, ale najbardziej ze Scottem, Stilesem i Lydią. Jeśli chodzi o nauczycieli, no cóż, jedni są przemili i wyrozumiali, a inni wręcz przeciwnie, jednak nie narzekam, polubiłam tę szkołę i ludzi, którzy do niej chodzą. Co prawda minęło zaledwie kilka dni, ale mimo to czuję się tutaj o wiele lepiej niż w mojej poprzedniej szkole. Brakuje mi jedynie Cami, ale niestety nie można mieć wszystkiego, prawda?

Leżę na swoim łóżku, wpatrując się w sufit. Potwornie mi się nudzi. Lydia wyjechała na weekend do ciotki, Stiles pomaga tacie, a Scott musi się uczyć, aby pozaliczać kilka sprawdzianów, więc nie mogę się z nikim spotkać.

Po chwili namysłu postanawiam wybrać się na spacer. Jako że niedaleko mojego domu jest niewielki las, stwierdzam, że pójdę właśnie tam.

Dochodzi godzina piętnasta, więc na podwórku jest jeszcze ciepło. Nakładam na siebie czarną koszulkę adidas i krótkie spodenki z wysokim stanem, na nogi wsuwam zwykłe czarne trampki. Wspominałam już, że czarny to mój ulubiony kolor?

– Wychodzę do lasu na spacer! – Informuje rodziców, którzy są w ogrodzie.

– Uważaj na siebie i w razie czego od razu dzwoń! – odpowiada tata.

– Okej!

Przed wyjściem chwytam jeszcze szarą bluzę, którą przewiązuje wokół swojej talii.

Spaceruje, słuchając ulubionej playlisty na Spotify, aż orientuję się, że jestem już w środku lasu. Wciągnęłam się w słuchanie piosenek i nie zauważyłam, że już tyle przeszłam.

Kiedy mam już wracać, słyszę wycie psa. Przez chwilę myślę, że się przesłyszałam. Wyłączam piosenkę i po chwili słyszę ponowy hałas. Przeszło mi przez myśl, aby pójść w kierunku dźwięku, może to zwierzę potrzebuje pomocy? Jednak gdyby było ranne, nie wyłoby, a skomlało z bólu.

Po chwili dźwięk staje się głośniejszy, a to oznacza, że jest bliżej mnie. Zaczynam się bać, ponieważ nie wiem, czy zwierzę mnie nie zaatakuję. Przyspieszam, aby jak najszybciej wyjść z lasu. Po chwili wycie ustało. Pewnie pies już uciekł, jednak nie zwalniam nawet na chwilę.

Kiedy jestem już niedaleko wyjścia, słyszę te samo wycie, ale jest o wiele głośniejsze. Zaczynam biec tak szybko, jak tylko potrafię. Jestem coraz bliżej do opuszczenia lasu. Cieszę się, kiedy zza drzew widzę dach mojego domu, niestety moje szczęście nie trwa zbyt długo przez grubą gałąź, o którą się potknęłam i upadłam.

Świetnie, akurat jak uciekam przed psem, musiałam się potknąć.

Gdy próbuję wstać, słyszę warczenie za mną, a po chwili czuję na sobie ciężar zwierzęcia. Odwracam się na plecy, aby się obronić i wtedy widzę nie psa a wilka. Ogromnego wilka. Jednak wygląda inaczej niż inne. Jest dwa razy większy, a jego oczy jarzą się na czerwono. Nie mam jednak czasu, by się nad tym zastanawiać, szybko biorę kamień leżący obok mnie i uderzam zwierzę z całych sił, które zaraz po tym upada na ziemię. Od razu to wykorzystuję, wstaję i zaczynam biec tak szybko, jak nigdy dotąd. Zwierzę okazuję się szybsze i po chwili czuję jak łapie mnie za ramię i popycha z taką siłą, że uderzam głową w drzewo. Czuję, jak strużka krwi spływa po moim policzku i po chwili leżę już na ziemi. Spoglądam w górę, a nade mną stoi wilk na dwóch tylnych łapach.

New lifeWhere stories live. Discover now