Nieco się uspokajam, widząc, jak masywne są wszystkie liny i inne rzeczy potrzebne do przywiązania mnie.

– Już czas.

Po tych słowach, które padają z ust Deucaliona, schodzimy wszyscy do piwnicy, w której przeszłam swoją pierwszą przemianę. Gdy tylko widzę ciemne i puste pomieszczenie, wspomnienia z tamtej nocy wracają. Ból, który był nie do zniesienia oraz narastający z każdą sekundą gniew, którego nie byłam w stanie kontrolować. Mogę się jedynie modlić, aby tym razem było lepiej.

Bliźniacy skuwają moje ręce i przywiązują do uchwytów w ścianie, nogi również związują tak, abym miała, jak najmniejsze szanse na ucieczkę.

Po niecałej godzinie czuję, jak moje ciało zaczyna się zmieniać.

– Aiden! – Wołam przerażona, gdy moje kości powoli się łamią.

– Jestem tutaj. – Kładzie dłoń na moim ramieniu, dodając wsparcia. – Nigdzie się nie wybieram.

Kolejna kość się łamie, a z moich ust wydobywa się kolejny krzyk. Nie jest to tak mocny ból, jak poprzednim razem, jednak dalej jest nie do zniesienia. Moje zęby zamieniają się w kły, a paznokcie w pazury. Krzyk zamienia się w głośny wilczy ryk.

– Harper posłuchaj mnie – Unoszę wzrok na Aidena. – przy przemianie ważny jest oddech i spokój. Skup myśli na tym, co cię uspokaja i bierz głębokie wdechy. Na spokojnie kochanie.

Jedyną rzeczą, a w zasadzie osobą, która mnie uspokaja, jest on. Skupiam, więc całą uwagę na brunecie, który razem ze mną oddycha głęboko. Patrzę w jego brązowe oczy i ból zarówno, jak i gniew stopniowo się zmniejsza.

– Właśnie tak. – Pochwala chłopak.

Spokój jednak szybko mija, kiedy wyczuwam zapach obcej osoby.

– Ktoś tu jest. – Syczę przez zaciśnięte zęby, a raczej kły.

– Sprawdzimy to. – odzywa się Ethan i razem z Deucalionem wychodzą.

Słyszę, jak ta osoba zbliża się do loftu, przez co coraz bardziej się denerwuję. Próbuję wyczuć kim jest, jednak nie potrafię rozpoznać zapachu. Nie jestem w tym dobra.

– Słyszysz coś? – pytam Aidena, który również próbuje się czegoś dowiedzieć.

– Tylko rozmowę Ethana z Deucalionem i... – przerywa, zaciskając zęby.

– I? I co? – pytam zniecierpliwiona.

– Nie spodoba ci się to.

– Mów. – odzywam się trochę zbyt agresywnie.

– Głos Matta.

Co?! Nie wierzę, że Wilson tu jest. Jak on znalazł to miejsce? Nie mogę pozwolić na to, żeby wpieprzał się w moje życie. W Mystic Falls wystarczająco mi je zniszczył, tutaj do tego nie dopuszczę.

W jednej chwili ogarnia mnie złość. Zaczynam się wyrywać, wkładam w to całą moją siłę i gniew. Staram się jak mogę, aby rozerwać łańcuchy. Po nie długiej chwili w końcu mi się udaje. Wybiegam z piwnicy i zmierzam w kierunku głosów, które dochodzą z zewnątrz.

– Harper! – Słyszę głos Aidena, tuż za mną jednak nie zwracam na niego uwagi.

Opuszczam loft najszybciej, jak potrafię i napotykam spojrzenie Matta.

– Harper? – odzywa się Matt widocznie zaskoczony.

Nie potrafię się powstrzymać i biegnę wprost na niego. Ethan i Deucalion próbują mnie powstrzymać, jednak sprytnie wymijam tę dwójkę i rzucam się na Matta, który w jednej chwili upada. Moja złość znika, gdy zauważam zadrapanie na ramieniu chłopaka. Ogarnia mnie przerażenie.

Co ja zrobiłam?

Odsuwam się od chłopaka i jedyne co przychodzi mi do głowy to ucieczka. Tak więc robię. Biegnę w stronę lasu, nie zatrzymując się.

AIDEN

Próbuję dogonić Harper, by powstrzymać ją od zrobienia czegoś, czego będzie żałować. Wybiegam na zewnątrz i momentalnie się zatrzymuję. Matt leży na ziemi z krwawiącym ramieniem, a Harper stoi przy nim.

Już za późno.

Wyczuwam jej strach. Podchodzę ostrożnie i kiedy chce chwycić jej rękę, ucieka.

– Harper zaczekaj! – Krzyczę, biegnąc za nią jednak mnie nie słucha.

Zatrzymuje się, dopiero gdy jest pośrodku lasu. Staję tuż za nią. Wyciągam powoli dłoń tak, by jej nie wystraszyć i kładę ją na jej ramieniu.

– Skarbie.

HARPER

Stoję po środku lasu, bijąc się z własnymi myślami. Co ja najlepszego zrobiła? Pytam w kółko, chociaż doskonale znam odpowiedź. 

Udrapnęłam Matta.

Czy przeze mnie zmieni się w takiego jak ja? A co jeśli komuś o mnie powie? Widział moje kły, moje pazury wie, że jestem wilkołakiem.

– Skarbie. – Odzywa się spokojny głos, który zwraca moją uwagę, a po chwili czuję na sobie czyjś dotyk.

Odwracam się powoli i napotykam brązowe tęczówki, wpatrujące się ze spokojem w moje.

– Ja go udrapnęłam Aiden. – mówię, drżącym głosem.

Przyciąga mnie do siebie i po prostu przytula. Wtulam się w jego twardy tors i wdycham jego perfumy.

– Nic mu nie będzie, Deucalion się nim zajmie. – uspokaja Aiden. – Wszystko będzie dobrze kochanie.

New lifeWhere stories live. Discover now