Rozdział 12

256 15 41
                                    


Y/n pov.





Spędziłam całe dwa tygodnie u Ranboo i Tubbo, czekając aż moje rany się zagoją i wrócę do zdrowia.

Rex niemal od razu polubił Tubbo i pozostałych. Jedynie Tommy nie był do niego na początku przekonany. Przy pierwszym spotkaniu, kiedy zobaczył psa, wskoczył na krzesło i wrzeszczał, żeby "zabrać tę bestię jak najdalej od niego". Po kilku spotkaniach jednak przekonał się, że to nie bestia, tylko jego nowy kumpel.

Ranboo opiekował się mną jak najlepszy pielęgniarz. Regularnie zmieniał mi opatrunki, pilnował, żebym nie wstawała z łóżka bez potrzeby, spędzał ze mną każdą wolną chwilę.

Był nadzwyczaj opiekuńczy. Kiedy jednego dnia poczułam się lepiej, wstałam z łóżka i poszłam do kuchni, ten od razu wziął mnie na ręce, zaniósł do pokoju i kładąc na łóżku wygłosił mi wykład o tym, dlaczego nie powinnam jeszcze wstawać.

Było to bardzo miłe z jego strony, że się tak o mnie troszczył.

Jeszcze nikt nigdy się o mnie nie troszczył.

On był pierwszy...













W końcu wróciłam do zdrowia. Rany się zagoiły i odzyskałam siły. Wciąż zostały blizny, ale w domu zamierzałam przyrządzić miksturę regeneracji. Choć było to dla mnie trudne, musiałam wracać.

Ranboo i Tubbo pomogli mi spakować wszystkie moje rzeczy. Po tym niestety przyszła pora rozstania.

Y/n: Naprawdę nie wiem jak mam wam dziękować.

Tb: Nie musisz. To nic wielkiego. Wiesz, że zawsze chętnie pomożemy.

Y/n: Dziękuję - zwróciłam wzrok w stronę pół-endermana - Chodźmy już.

R: Pozwól, że ja poprowadzę - mówiąc to, wyciągnął spod kołnierza koszuli kompas.

Pożegnałam się z Tubbo i razem z Ranboo i Rexem ruszyliśmy w drogę do mojego domu.













Dotarliśmy akurat w porze obiadu. Pół-enderman pomógł mi posprzątać w domu i w ogrodzie, przyrządzić miksturę regeneracji, żebym mogła wyleczyć blizny, oraz przygotować obiad. Zjedliśmy razem potrawkę z królika, a Rex dostał kurczaka.

Po posiłku pozmywałam naczynia, a potem ja i Ranboo, pijąc herbatę, rozmawialiśmy i żartowaliśmy.

W międzyczasie w radiu zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka.

Y/n: Uwielbiam tę piosenkę - powiedziałam, mimowolnie nucąc pod nosem melodię.

Pół-enderman w odpowiedzi wstał i wyciągnął w moim kierunku dłoń.

R: Mogę prosić?

Bez dłuższego zastanawiania się przyjęłam ją, mówiąc...

Y/n: Oczywiście.

Przeszliśmy na środek kuchni. Ranboo chwycił mnie jedną ręką w pasie. Drugą ujmował moją dłoń. Ja sama położyłam wolną dłoń na jego ramieniu.

Zaczęliśmy tańczyć. Pół-enderman puścił mnie w pasie, żeby okręcić mnie wokół własnej osi. Gdy znów przyciągnął mnie do siebie, przylegałam praktycznie całym ciałem do jego klatki piersiowej.

Zarzuciłam obie ręce na jego kark i wtuliłam się w niego bardziej, by móc słyszeć bicie jego serca. On sam położył obydwie dłonie na moim pasie i ułożył swój podbródek na mojej głowie.

Kołysaliśmy się w rytm muzyki. Czułam jego spokojny oddech w moich włosach. Jego ogon lekko głaskał moje dłonie. Przymknęłam oczy i uśmiechnęłam się. Pragnęłam, żeby ta chwila nigdy się nie skończyła.

Let me help you (RanbooxReader) Kde žijí příběhy. Začni objevovat