(Dla jasności: All = wszyscy)5 lat później...
Y/n pov.
Stałam przed lustrem w pokoju Ranboo i starałam się jakoś poprawić spinkę w moich włosach. Przez te ostatnie pięć lat sporo się wydarzyło. Długo by o tym opowiadać...
Dziś był chyba najbardziej stresujący dzień w całym moim dotychczasowym życiu. Patrzyłam na swoje odbicie już jakieś piętnaście minut, a wciąż nie byłam pewna, czy to aby na pewno już czas...
N: No i jak? Gotowa? - spytała różowowłosa, wchodząc do pokoju.
Ubrana była w sukienkę cielistego koloru. Na stopach miała czarne szpilki, a na twarzy lekki makijaż.
Y/n: N-nie wiem. Nie wiem, czy to już pora - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Dziewczyna podeszła do mnie i pomogła mi ze spinką, po czym położyła dłonie na moich ramionach i spojrzała na moje lustrzane odbicie.
N: Powiedz, tylko szczerze. Kochasz go?
Y/n: N-no ... tak.
N: A on ciebie?
Y/n: Ch-chyba ... też.
N: Chyba?
Odwróciłam głowę w stronę różowowłosej i spojrzałam jej w oczy.
Y/n: Nie mam ... pewności. Co jeśli on już tego nie czuje? Co jeśli w ostatniej chwili się rozmyśli?
N: Jest tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonać. Nawet jeśli się rozmyśli, to przynajmniej będziesz wiedzieć - obdarzyła mnie uśmiechem.
Jeszcze jeden raz spojrzałam w lustro. Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę tak wyglądać.
Nieskazitelnie biała suknia sięgającą do kostek, rozpuszczone włosy z ozdobnymi spinkami, lekki makijaż i diamentowa biżuteria, a na głowie srebrny diadem, do którego przypięty był welon, sięgający mi do pasa. Wyglądałam jak księżniczka.
Odwróciłam się w stronę dziewczyny i lekko ją przytuliłam. Niemal od razu odwzajemniła uścisk.
Y/n: Dzięki Niki.
N: Nie ma sprawy. To co? Idziemy?
W odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową.
Różowowłosa wręczyła mi bukiet białych róż i razem wyszłyśmy z domu.
Na zewnątrz czekał na nas Quackity. Był ubrany w garnitur, a na głowie wciąż miał swoją czarną bojówkę. Obok niego stał piękny, biały powóz, zaprzężony w dwa białe konie.
Q: Noooo, Y/n. Powiem ci, że wyglądasz nieziemsko.
Y/n: Heh, dzięki.
N: Lepiej jej nie podrywaj, bo jak Ranboo się dowie, to jesteś trupem.
Q: Spoko. On wie, że ja tak tylko po przyjacielsku.
N: Mhm, już od razu.
Q: No tak. Sama się go spytaj.
Y/n: Hej! Spóźnimy się.
Q: A, no tak, racja. Zapraszam - powiedział, otwierając niewielkie drzwiczki powozu.
Razem z Niki zajęłyśmy miejsca, a chłopak usiadł na miejscu woźnicy. Chwycił wodze i po chwili jechaliśmy do miejsca, gdzie miała się odbyć cała uroczystość.
![](https://img.wattpad.com/cover/296877012-288-k125246.jpg)
YOU ARE READING
Let me help you (RanbooxReader)
FanfictionY/n: Czego się boisz? Popatrzyłam mu prosto w oczy. Bardzo chciałam mu pomóc. R: Tego okropnego głosu w głowie. Gdy to powiedział, do jego oczu napłynęły łzy. Otarłam je od razu. Nie chciałam żeby go bolało. Y/n: Nie płacz, tylko pozwól mi ci pomóc...