– Nakładaj ją, tylko uważaj na włosy i makijaż, nie ma czasu, aby cokolwiek jeszcze poprawiać, jeśli się rozwali, więc najwyżej pójdziesz w rozwalonym warkoczu i z rozmazanym makijażem.

Zakładam na siebie suknię najostrożniej, jak tylko potrafię. Lydia pomaga mi ją zapiąć, a potem zakłada łańcuszek na moją szyję, w międzyczasie ja zakładam bransoletkę i kolczyki.

– Nie za dużo tych świecidełek? – pytam, przeglądając się w lustrze.

– Żartujesz? Pewnie, że nie.

Wygładzam dłońmi materiał i stwierdzam, że wyglądam naprawdę dobrze. Nigdy nie sądziłam, że wyjdę z domu w sukience, a teraz idę w niej na bal, gdzie będzie cała szkoła.

Nakładam jeszcze czarne sandałki, biorę małą torebkę, do której Lydia schowała już niezbędne mi rzeczy między innym tusz do rzęs i błyszczyk, bo jak to powiedziała Choćby nie wiem co się działo musisz mieć tusz i błyszczyk przy sobie, oraz takie, które faktycznie mi się przydadzą, czyli chusteczki, gumkę do włosów i wsuwki jakby coś się stało z warkoczem, no i najważniejsze, klucze od domu.

Biorę jeszcze tylko telefon i jestem gotowa.

– Masz jeszcze dziesięć minut, więc spokojnie. – mówi, a ja oddycham z ulgą.

Idziemy do kuchni i siadamy przy wyspie kuchennej.

Przeszłam zaledwie kilka metrów, a już mnie bolą nogi od tych butów. Na co dzień noszę zwykłe trampki, które swoją drogą są najwygodniejszymi butami, jakie mogłyby powstać, więc moje stopy nie są przyzwyczajone do żadnych obcasów czy szpilek.

– Te buty są okropnie niewygodne. – mówię, pocierając dłonią moje bolące kostki. – Nie mogę pójść w trampach?

– Trampki? Do sukienki? Oszalałaś?! – patrzy na mnie niedowierzając w to, co powiedziałam, a ja przyglądam się jej i coś mi nie pasuje.

– Lydia!! – krzyczę, zdając sobie sprawę, że ona przecież nie ma na sobie sukienki.

– Chcesz, żebym przez ciebie ogłuchła?

– Dlaczego ty nie jesteś gotowa?? Powinnaś już dawno iść i szykować się na bal!

– Uspokój się, jeszcze zdążę – odpowiada ze spokojem. – makijaż i fryzurę już mam, zostało jedynie się przebrać, Stiles ma przyjechać dopiero za dwadzieścia szósta, a znając go, to się spóźni, więc zdążę bez problemu.

Faktycznie ma zrobiony makijaż i fryzurę. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Byłam za bardzo zestresowana balem. Chociaż ten stres wcale nie minął. Dalej obawiam się dzisiejszego wieczoru.

Po kilku minutach żegnam się z Lydią, która musi iść do siebie, aby zdążyć, się przyszykować.

Chodzę po korytarzu w tą i z powrotem, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Aiden może przyjść w każdej chwili, a ja coraz bardziej się stresuję.

Nogi się pode mną uginają, kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Stoję chwilę bez ruchu i postanawiam w końcu otworzyć.

– Hej. – mówi chłopak, mierząc wzrokiem całe moje ciało. – Pięknie wyglądasz.

– Dziękuję. – odpowiadam, rumieniąc się.

– Możemy iść? – pyta, kiedy przyglądam mu się zbyt długo.

Ma na sobie czarny garnitur i białą koszulę, w której dwa pierwsze guziki są rozpięte oraz zegarek na prawym nadgarstku.

– Jasne.

Sprawdzam jeszcze raz czy wszystko mam i kierujemy się do jego samochodu. Czarny mustang. Nie spodziewałam się, że ma takie auto. Szczerze to nie sądziłam, że ma jakiekolwiek auto. Zawsze widziałam, jak jeździ tylko motocyklem i nie pomyślałam, że ma też samochód.

Otwiera mi drzwi od strony pasażera, a ja dziękuje mu skinieniem głowy i wsiadam.

I tak jak myślałam zapadła krępująca cisza. Odkąd poznaliśmy się lepiej, rozmawialiśmy ze sobą swobodnie, nie czując żadnego spięcia. Rozmawialiśmy na wszystkie możliwe tematy, w tej chwili niestety jest inaczej. Oboje milczymy i nie wiemy co powiedzieć.

– Nie wiedziałam, że masz auto. – Postanawiam przerwać niezręczną ciszę, jednak szybko tego żałuję.

Co, jeśli teraz pomyśli, że jestem typową laską, która leci na drogi samochód?

Mogłam siedzieć cicho.

– Rzadko nim jeżdżę. – odpowiada po chwili. – Na co dzień wolę jeździć motorem, ale na bal chyba nie wypada przyjechać motocyklem. – dodaje, rozluźniając atmosferę, za co jestem mu wdzięczna.

Przez resztę drogi jest już normalnie. Śmiejemy się ze wszystkiego i śpiewamy piosenki, które lecą w radiu, czyli tak jak zawsze, kiedy się spotykamy.

W końcu docieramy do szkoły. Nie zdążyłam odpiąć pasa i Aiden już otwiera mi drzwi.

Idziemy do szkoły i czuję, jak kładzie rękę na dole moich pleców, przez co przechodzi mnie dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Nie spodziewałam się takiego gestu z jego strony, ale nie mogę zaprzeczyć, podoba mi się to.

Przechodzimy przez główny korytarz, gdzie spotykamy kilku znajomych i wchodzimy do sali, w której odbywa się bal.

Po bokach są porozstawiane okrągłe stoliki, przy których jest po kilka krzeseł, na środku sali jest zrobione miejsce do tańczenia, gdzie kilka par porusza się do wolnej muzyki puszczanej przez DJ'a, który ma swoje miejsce na końcu sali, a inni siedzą przy stolikach i rozmawiają. Cały wystrój jest w kolorze fioletowo-białym.

Razem z Aidenem znajdujemy stolik, przy którym siedzą Lydia ze Stilsem oraz Scottem. Od razu do nich pochodzimy i witamy się ze wszystkimi.

– Zatańczymy? – pyta Aiden po kilku minutach.

– Nie umiem tańczyć.

Nie umiem i nie lubię. Znając moje szczęście, nastąpię na jego stopę i oboje się przewrócimy, zwracając uwagę wszystkich.

– Poprowadzę. – Wstaje i podaje mi prawą dłoń.

Głupio mi teraz odmówić, więc również wstaję i chwytam jego rękę.

Idziemy na parkiet i w tym momencie DJ puszcza wolną muzykę. Jeszcze przed chwilą leciała szybka piosenka, więc myślałam, że aż tak źle nie będzie, a teraz jestem w dupie. Po części. Jest mniejsze ryzyko nadepnięcia mu na stopę, ale większe na to, że będzie niezręcznie.

Staję przodem do niego i kładę ręce na jego karku, a on na mojej talii. Kołyszemy się w rytm muzyki i mimo moim obawom jest całkiem nieźle. Nie jest niezręcznie, a ja nie nadepnęłam na jego stopę. Przynajmniej na razie.

– Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać. – Nachyla się tak, abym lepiej słyszała.

– O czym?

Nie może odpowiedzieć, ponieważ przybiega roztrzęsiona Lydia.

– Scotta porwali łowcy. 

New lifeWhere stories live. Discover now