Prolog

9.7K 497 65
                                    


Wstałam, jak zwykle wcześnie rano, by w spokoju przygotować się do mojej mozolnej i nudnej pracy, w której muszę się stawiać w godzinach wczesno-porannych. Związałam włosy w tradycyjnego luźnego kucyka, a usta pomalowałam truskawkowym błyszczykiem, którego zaraz po tym szybko zlizałam, nie mogąc się oprzeć pokusie. Tak, może i fizycznie mam te dwadzieściasześć lat, ale psychicznie ciągle jestem rozpuszczonym dzieciakiem, który tylko by się bawił i nie przejmował niczym innym jak tym, że nie ma ulubionej bajki w telewizji. Jednak trzeba wrócić do rzeczywistości, marnej rzeczywistości.

Nazywam się Hope Jones. Moi rodzice zawsze byli kreatywni, co można wywnioskować po moim dość dziwacznym imieniu. Zawsze byli rozmarzeni, nie interesowała ich przyszłość. No i właśnie taka bujna wyobraźnia zaprowadziła ich pod koła rozpędzonego pociągu. Zginęli w wypadku samochodowym, kiedy miałam zaledwie siedem lat.

Po śmierci rodziców wylądowałam u ciotki ze strony ojca, gdyż z rodziną matki nie było konatku. Na moje nieszczęście, traktowali mnie tak jak jedno wielkie gówno, dlatego nie miałam żadnych wątpliwości, żeby wyjechać od nich jak najszybciej się da. Toteż szkołę skończyłam w Malibu, mieszkajać w akademiku. 

Wracając do rzeczywistości.

Właśnie wjeżdżam windą na piąte piętro budynku, w którym pracuję już dobre kilka lat. Mianowicie, jestem jednym z dziennikarzy coraz bardziej popularniejszego brukowca, który cieszy się znakomitymi wywiadami z różnymi ważnymi osobistościami. Jako, że jestem (podobno) bardzo otwarta i towarzyska, właśnie ja jestem zawsze "na wylocie" i jeżdżę to tu, to tam i przeprowadzam rozmowy, które potem ładnie przepisuję na komputer.

Usiadłam na skórzanym fotelu, kładąc nogę na nogę, zerkając w stronę plików otwartych na komputerze w celu poszukania czegoś, co naprowadziłoby mnie na temat dzisiejszych artykułów.

-Hope, jak zawsze odpowiednio na czas.- wyrwał mnie z zamyśleń mój szef, Nick.- Panno Jones, co bym bez pani zrobił?- zapytał, uśmiechajac się uroczo. Oczywiście odwzajemniłam ten jakże miły gest.

-Więc..- zaczęłam.- Jaki temat na ten tydzień?

Usiadł na moim biurku, zakładając na nos swoje okulary. Odchrząknął znacząco, jakby przygotowywał się do powiedzenia mi czegoś naprawdę strasznego, czegoś, czego bym nie zniosła, lub zapadłabym w jakąś nieuleczalną depresję. 

-"Tony Stark, niesamowity Iron Man".- zacytował, gestykulując rękoma. Przeszedł mnie dreszcz. Ten Tony Stark? Ten człowiek, który pławi się swoich pieniądzach i który jest kołem ratunkowym dla Ameryki? A masz innego Starka? Zganiłam się w myślach. Cholera.

-Bardzo ciekawy temat Nick.- przyznałam ze spokojem, poprawiając aktówkę, która leżała przede mną. Oddychałam spokojnie, by nie pokazać mojego zdenerwowania.

-Szczęście cię nie opuszcza Jones.- zaśmiał się, biorąc do ust papierosa i podpalając go.- Bo ty przeprowadzisz z nim wywiad.- odparł i wstał z jasnego biurka, udając się w stronę swojego pomieszczenia pracy.

Oh.

Hey Stark! • Tony Stark (Iron Man) *EDYCJA*Where stories live. Discover now