24. Najgłębsze pragnienie

923 59 8
                                    

   Następne tygodnie Vittoria spędziła poddając się intensywnej rehabilitacji, by jak najszybciej stanąć na nogi. Miała już dość skrzydła szpitalnego i stanu, w jakim się znalazła. Czuła się nieporadna, pokraczna i brzydka. Jej własne ciało napawało ją odrazą. Musiała praktycznie na nowo nauczyć się chodzenia i przełykania, by móc zjeść coś więcej niż zupy i owsianka. Miała jednak cel oraz wsparcie Severusa, który cierpliwie znosił jej zmienne humory i utyskiwania. Ku uciesze wszystkich wracała do zdrowia w zawrotnym tempie i już po mniej więcej trzech tygodniach  spacerowała po gabinecie Poppy, ciesząc się każdym krokiem jak dziecko. Wieczorami słuchała opowieści Snape'a, co działo się w szkole podczas jej niedyspozycji, grała z nim w szachy czarodziejów oraz prowadziła słowne utarczki.

   Rok szkolny dobiegł końca. Dzień po tym jak uczniowie i nauczyciele opuścili Hogwart, Snape z samego rana ubrał się i udał do skrzydła szpitalnego. Dziś Vittoria miała wrócić do siebie, więc w pierwszej kolejności planował zabrać ją na porządne śniadanie w Wielkiej Sali. Kiedy stanął w gabinecie Poppy, ze zdumieniem dostrzegł, że jej łóżko jest puste.

   - Gdzie ona jest? - spytał pielęgniarki, która zajęta była układaniem małych buteleczek w gablocie.

   - Och, nie mogła się ciebie doczekać i wyszła stąd jakieś pół godziny temu. Proponowałam, że jej potowarzyszę, bo wciąż chodzi dość niepewnie, ale odmówiła.

   - Mówiła, dokąd idzie?

   - Nie - Poppy wzruszyła ramionami, nie przerywając swojego zajęcia.

   Snape wypadł na korytarz, zdenerwowany i zaniepokojony jednocześnie. Nie miał pojęcia dokąd mogła pójść, ale był pewien, że nie była to daleka wycieczka. Do tej pory sił starczało jej jedynie na krótkie, kilkunastominutowe przechadzki, zawsze jednak musiała wspierać się na czyimś ramieniu. Sprawdził jej gabinet, szklarnie, był nawet w lochu na drugim poziomie choć wiedział, że nie byłaby w stanie zajść tak daleko. Po drodze wpadł na Filcha, lecz ten zarzekał się, że nikogo nie widział.

   Do głowy zaczęły przychodzić mu coraz dziwniejsze pomysły i coraz bardziej się denerwował. Obawiał się, że mogła gdzieś potknąć się i upaść lub zasłabnąć. Wypadł na dziedziniec i odruchowo spojrzał w dół, w stronę domku nad jeziorem. Stała na pomoście i wpatrywała się w spokojną, błękitną wodę. Odetchnął z ulgą, choć był na nią wściekły za tę samowolę. Zbliżając się w jej stronę zacisnął zęby, gotów wyrzec kilka ostrych słów. Vittoria, słysząc jego kroki, odwróciła głowę.

   - Dzień dobry, Severusie – rzekła i obdarzyła go spojrzeniem tak czułym i ciepłym, że Snape poczuł, że cały wewnątrz topnieje. Ciężar uczuć do tej kobiety przygniótł go, wraz z uczuciem ulgi, który szybko wyparł  nie tylko całą złość, ale także niepokój i poczucie winy, jakie odczuwał przez ostatnie tygodnie.

   Przyciągnął ją do siebie i objął z westchnieniem, w którym zawarte było wszystko: ból, wyrzuty, żal i prośba o przebaczenie. Nie był w stanie wyrzec ani jednego słowa ale wiedział, że zrozumiała, kiedy odwzajemniła gest, mocno wtulając się w niego. Stali tak nic nie mówiąc, nic nie myśląc, już niczego nie pragnąc poza tym, by ta chwila mogła trwać wiecznie.

   - Co ty tu jeszcze robisz? - spytała, z głową wspartą na jego piersi. - Są wakacje. Nie wracasz do domu?

   - Wolę mieć na ciebie oko, zwłaszcza kiedy się tak wymykasz. Poza tym, ktoś musi zajmować się tą przeklętą rośliną w trakcie twojej... rekonwalescencji – Snape skrzywił się na wspomnienie kobiety leżącej bez oznak życia na szpitalnym łóżku.

   - Och... – Vittoria odsunęła się nagle od Severusa. Zupełnie zapomniała o mancinelli i lochu na drugim poziomie. Cześć je osobowości, która była badaczką, poruszyła się nerwowo. - W jakim jest stanie? - spytała, oblizując wargi.

Jabłko śmierci || Severus Snape x OCWhere stories live. Discover now