27. Kłamstwa.

880 34 22
                                    

- Dzisiaj środa...- zaczął przy śniadaniu Ansel.- Wiadomo, jaki to dzień... Izzy, chciałabyś może...? - zasugerował, poruszając zabawnie brwiami, jednak dziewczyna tylko westchnęła.

- Boże Darcy, pytasz o to co tydzień, jeszcze ci się nie znudziło? Czemu akurat ja?

- Bo jesteś dziewczyną?

- Cody jest gejem, też może zrobić ci loda, nawet nie poczułbyś różnicy.- wymachiwała śmiesznie nożem, który chwilę potem zanurzyła w dżemie.

- Poczułbym, jego usta są mniej delikatne i miękkie od... kurwa.- ucichł nagle, rozumiejąc, co właśnie powiedział, a ja nie miałam pojęcia jak się zachować. Wszyscy wytrzeszczyli oczy z cichym parsknięciem, wywołując nie tylko speszenie wiecznie pewnego siebie chłopaka, ale również zdenerwowanie Cody'ego.

- Macie zamiar nam to wytłumaczyć? - zaśmiał się Theo, pijąc wodę ze szklanki o przedziwnym kształcie.

- Kiedyś się całowaliśmy.- wyjaśnił pośpiesznie Darcy, nie obdarzając swojego przyjaciela nawet namiastką kontaktu wzrokowego.

- Tylko całowaliście?

- Eee... nie wiemy.- przyznał blondyn, już bardzo czerwony na twarzy.- Paliliśmy coś wcześniej i nie bardzo pamiętamy, co się wtedy stało.

Wszyscy zaśmialiśmy się, nie tylko z całej sytuacji, ale również z ogromnego zakłopotania obu chłopaków. Dziwnie było mi ze świadomością, iż oboje mogli uprawiać seks, ale przecież dzień wcześniej ja sama lizałam się z jednym z nich. I właściwie tylko to pamiętałam z tamtej nocy, nawet nie wiem, jak wróciliśmy do domu. Widocznie takie akcje były bardzo na porządku dziennym, nikogo oprócz mnie zbytnio nie dziwiły. Tutaj pojawiał się ten haczyk, moi przyjaciele odwrócili się ode mnie, gdy na jaw wyszła prawda o Ianie. Olimpia po prostu się śmiała, nie oceniała, nie wytykała, chyba że dla żartu, dlatego wydawała mi się zdecydowanie lepiej zgraną grupą od naszej. Smutna prawda.

- Trochę późno wstaliśmy, idźmy jak najszybciej nad wodę, bo się ściemni.

Na dworze było bardzo ładnie. Przez te ogromne okna w jadalni wpadało mnóstwo światła, lekko drażniącego nasze zaspane jeszcze oczy. Mimo to śniadanie w tym miejscu było bajecznie cudowne, o ile takie określenie istnieje. Ogromny kac nie psuł nikomu humoru. Izzy i Theo przypominali nam, co tak właściwie działo się wczoraj, ale oprócz tego konkursu naprawdę żadna scena nie utkwiła mi w głowie. Przynajmniej z opowieści wiem, iż musiało być zajebiście.

Tak samo było nad wodą. Chłopakom nadal nie znudziły się skoki ze skały, dlatego do znudzenia oglądaliśmy, jak po raz setny włażą do góry, wyczyniając potem przedziwne obroty, nim wpadną do oceanu. Ja oraz Isabelle opalałyśmy się spokojnie, puszczając latynoską muzykę z wczorajszej imprezy, gdy niespodziewanie dostałyśmy zimną wodą na rozgrzane ciało. Davies z Darcym zmoczyli swoje koszulki, by nas oblać i chociaż skutecznie im się to udało, żałowali, gdy tylko przewróciłyśmy obu na ziemię, tak, iż najedli się piachu. Niczym małe dzieci tarzaliśmy się, śmiejąc, podczas gdy Harry i Cody robili nam zdjęcia analogiem. Wtedy też zadzwonił telefon.

- To ciocia.- powiedział Harry, odchrząkując.- Hej ciociu, jak wakacje? - wywrócił oczami, słuchając, jak przez kolejne kilka minut chyba mu coś opowiada.- Uhmn... rozumiem, bardzo się cieszę... tak, u nas wszystko jak najbardziej w porządku, jesteśmy zachwyceni pobytem. Tak.- nagle pośpiesznie wstał do pozycji siedzącej, wsłuchując w słowa kobiety.- Czy nakarmiliśmy kota...? - spojrzał na nas nerwowo, z wytrzeszczonymi oczami drapiąc się po karku.- Tak, tak, oczywiście, urocze zwierzę. Muszę już kończyć, bo idziemy na plażę.- wskazał na Isabelle.

Trust MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz