7. Niech piszą.

1.3K 57 41
                                    

Szatynka znieruchomiała. Odważyła się patrzeć na mnie wielkimi oczami dosłownie przez chwilę a potem speszona spuściła wzrok. Ja natomiast wyczekiwałam odpowiedzi i przysięgam, że nigdy nie byłam tak wkurwiona, jak wtedy. Ponad to czułam zażenowanie, poniżenie i smutek, bo zamiast dowiedzieć się tego od najlepszej przyjaciółki albo ukochanego brata, dowiedziałam się ze zjebanej stronki internetowej, huczącej od równie zjebanych plotek. Ile bym dała, żeby to wszystko też okazało się jednym wielkim nieporozumieniem.

- Pytam, do cholery, czy pieprzyłaś się z moim bratem?! - podniosłam głos, nieumyślnie waląc ręką o szafkę.

- Meave? To prawda? - zdziwiłam się, kiedy Ian podszedł do nas, patrząc na mnie pierwszy raz tego dnia, jego oczy zdradzały, że jest poruszony tym, co się dzieje i chyba mi współczuł. Nie potrzebowałam współczucia, a przynajmniej nie od niego.- Ty i brat Bee...

- Kurwa mać.- prychnęłam.- Ja głupia ci się tłumaczyłam z tego, co łączyło mnie i Iana, przepraszając, że ci nie powiedziałam, a robiłaś dokładnie to samo i nawet nie masz odwagi, by się przyznać.

- Bell spokojnie.- powiedział Collins, próbując położyć mi rękę na ramieniu.

- Jak mam być do chuja spokojna? Moja najlepsza przyjaciółka i mój brat, no zajebiste połączenie, widocznie obydwoje mnie tak kochają, że aż zapomnieli wspomnieć o pieprzeniu się na boku.- tym razem chłopak chciał złapać mnie za nadgarstek.- I ty też nie próbuj mnie dotykać, od dwóch dni nie wymieniłeś ze mną ani jednego zdania a teraz ci się przypomina, że jesteśmy przyjaciółmi.

Coś we mnie pękło. Nigdy się tak nie czułam, byłam słaba, zniszczona, jakby ktoś wyrwał mi serce. Los ostatnio zdecydowanie się na mnie uwziął robiąc wszystko nie po mojej myśli. Najpierw straciłam Iana, teraz czułam się zdradzona przez Meave. Czy to już koniec tej złej passy? A może jedynie początek, prowadzący do jakiejś tragedii? Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, nerwowo stąpając z nogi na mogę, powstrzymując od łez, co chwilę waląc w te pierdolone kolorowe szafki.

- Przestań.

- Ian...- głos mi się załamał.- Dwoje moich najlepszych przyjaciół i mój własny brat właśnie wbijają mi w plecy nóż, mam udawać, że wszystko jest okej? Meave...- zwróciłam się do dziewczyny, wciąż sztywno wbijającej wzrok w podłogę i ściskającej kurczowo plecak.- Nie rozumiem jak mogłaś mieć do mnie pretensje o coś co się zakończyło, podczas gdy sama miałaś przede mną tak ogromną tajemnicę. Zajebiści z was przyjaciele.- stwierdziłam, odchodząc w głąb korytarza.

- Bella zaczekaj! - krzyknęła Meave, ale ja rzuciłam jej ostatnie spojrzenie i jak najszybciej ruszyłam w stronę wyjścia.

Wybiegłam na dwór, próbując zatrzymać łzy, ale w tamtym momencie i tak już nie mogłam nic z nim zrobić. Szybko wytarłam oczy, usiłując ze szczytu schodów rozejrzeć się po parkingu. Po prawej dojrzałam Letty, Liama i Jeremy'ego, stojących przy Jeepie, dziewczyna trzymała telefon, na którym coś razem oglądali. Najpierw spojrzeli się wszyscy po sobie, a kiedy złapali ze mną kontakt wzrokowy wiedziałam, ich miny mówiły wszystko. Oni też właśnie się dowiedzieli.

Chcieli mnie do siebie przywołać, Scarlett nawet ruszyła się z miejsca z twarzą pełną smutku, ale zanim zdążyli cokolwiek zrobić, usłyszałam głośny gwizd. Po lewo stał stary, srebrny kabriolet oraz oparty na masce Theo, ściągający z oczu okulary. Posłałam ostatnie spojrzenie reszcie i zanim Ian wraz z Meave próbowali za mną wybiec, zapłakana zbiegłam na dół, niemal rzucając się do drzwi auta. Chłopak bez słowa wsiadł zaraz po mnie i przez jakiś czas oczekiwał, aż pierwsza coś powiem. Byłam mu cholernie wdzięczna, chociaż pisząc do niego wiadomość, nie sądziłam, że naprawdę był w stanie to dla mnie zrobić.

Trust MeWhere stories live. Discover now