23. Nie możesz być...

880 43 2
                                    

Cholera.

Ekran telefonu zabłysnął, rozświetlając dodatkowo pomieszczenie, bo za oknem już zapadał zmrok. Przełknęłam nerwowo ślinę, ignorując zaciekawiony wzrok innych i wychyliłam się w jego stronę, podnosząc ze szklanego stolika. Każdy doskonale już wiedział, kto dzwoni, bo wielkiego napisu Theo nad numerem nie dało się nie zauważyć, dlatego zapadła bardzo niezręczna cisza. Zamarłam na chwilę, nie wiedząc, co powinnam zrobić, bo przecież było już tak cholernie dobrze, a czar prysł przeze mnie. Może nie do końca, lecz pośrednio. Ponadto, czułam na sobie wzrok moich przyjaciół, wyczekujących jakiejś decyzji, jej podjęcie było znacznie trudniejsze, niż myślałam. Normalnie nie wahałabym się, zadowolona, że Davies postanowił zadzwonić, ale wybrał bardzo nieodpowiedni moment, tym bardziej wiedząc, jakie mam dzisiaj plany.

Mam nadzieję, że miał dobry powód.

- Halo? - odebrałam, patrząc przez krótką chwilę na resztę. Nie wyglądali na złych, bo przecież to nic wielkiego, jednak wolałam wyjść do kuchni, by nie psuć im zabawy.- Theo, jesteś tam?

- Jestem.- zaśmiał się w bardzo charakterystyczny sposób, od razu dając mi do zrozumienia, że się zćpał.- Ostatnio dużo myślałem...

- Nie wiem, czy to jest najlepszy moment...- mruknęłam, wyglądając przez ścianę na resztę.

- Ale posłuchaj...- ponownie chciałam odwlec temat, lecz przerwał mi, zanim zdążyłam.- Posłuchaj.- powtórzył bardziej stanowczo.- Ostatnio dużo myślałem... spotkaliśmy się tak nagle, w dodatku, gdyby nie ten telefon...- prychnął.- Nie znam cię, przecież ja cię prawie nie znam... a jednak nie wyobrażam sobie, gdybyś nagle zniknęła z mojego życia.- głośno wypuściłam powietrze, nie chcąc wchodzić mu w zdanie, bo i tak nie dopuściłby mnie do głosu.- Pierdolony Elijah.- zaśmiał się.- Jestem mu tak, kurwa, za ciebie wdzięczny...

Ja również powinnam być mu wdzięczna. Właściwie byłam, co nie zmienia faktu, że nie powinnam teraz o tym myśleć. Stan Daviesa zaczął mnie mocno niepokoić, bo, mimo iż wcale nie był nowością, to jednak to, co mówił... wydawało się zdecydowanie bez sensu. Poniekąd może i chciałam, by było to prawdą, lecz naćpanym się nie wierzy, tym bardziej że prawdopodobnie nie będzie nic z tego pamiętać. Chociaż chciałabym, aby pamiętał.

- Mówisz od rzeczy, zadzwoń do mnie jutro.- oparłam się o blat, nerwowo pukając o niego paznokciami.

- Jesteś prawdziwa? - zapytał po chwili na pozór świadomym głosem.- Nie wierzę, że jesteś. Nie możesz być.

- Theo...

- Dobranoc, Bella.- rozłączył się, nie dając mi nawet odpowiedzieć, ale ja jeszcze przez kolejne dwie minuty stałam z telefonem przy uchu, licząc, że się odezwie, chociaż raz.

Odłożyłam urządzenie na blat, głęboko oddychając i rozważałam nawet napicie się kolejnego piwa, bo na trzeźwo nie mogłam nawet zebrać myśli. Wydawać by się mogło, że przecież to nic wielkiego, wartego zachodu, mówienie bzdur po narkotykach było całkowicie normalne, jednak coś nie dawało mi spokoju przez kilka chwil, niemal więżąc w kuchni, ponieważ nie chciałam wracać do reszty, dając łatwo po sobie poznać, że ten telefon do tych normalnych nie należał. Zamiast tego, tak z czystej troski postanowiłam zadzwonić do Izzy, w celu sprawdzenia, czy może Theo jest z nimi. Wolałam mieć pewność, że nie odwala niczego sam.

- Hej Bee.- powiedziała dziewczyna, zagłuszając lekko muzykę lecącą w tle.- Co u ciebie?

- Wszystko w porządku, dzwonię, żeby zapytać, czy może jesteś z Theo, bo trochę się o niego boję.- jak to musiało głupio brzmieć.

Trust MeWhere stories live. Discover now