Rozdział 12

530 46 5
                                    

*teraz – 8 grudnia*

HAZEL

- Co masz na myśli, mówiąc, że dlatego się to wszystko wydarzyło? – pytam lekko skołowana. Nie tego się spodziewałam.

Justin wzdycha ciężko, ponownie odwracając się w kierunku, w którym poprzednio zmierzaliśmy. Bez problemu odczytuję aluzję i wraz z nim ruszam przed siebie.

- To był ciężki czas, Hazel. Nie potrafiłem dogadać się z samym sobą. Nie myślałem w ogóle o tym, że ranię wszystkich, którzy stanęli na mojej drodze. I w żaden sposób nie próbuję się usprawiedliwiać. Wiem, że zachowałem się jak skończony idiota i dupek w jednym. Przyznaję się do tego i biorę to na siebie, nie zamierzam udawać. Chcę tylko wyjaśnić ci dlaczego tak postąpiłem – mówi, zerkając na mnie kontrolnie, jakby oczekiwał na pozwolenie. – Ale musisz mi powiedzieć czy chcesz tego słuchać.

Nie wiem co odpowiedzieć, bo sama nie wiem czego chcę. Z jednej strony należą mi się wyjaśnienia, ale z drugiej strony teraz już nic nie zmieni przeszłości. Mimo to kiwam potakująco głową, pozwalając mu mówić dalej.

- Tamtego dnia, kiedy do ciebie przyszedłem – zaczyna ostrożnie – nie chciałem, żeby tak to wszystko się skończyło. Tak, chciałem wiedzieć, czemu mnie unikasz, ale liczyłem, że usłyszę prawdę. Nasza rozmowa powędrowała w zupełnie odmiennym kierunku niż przewidywałem. Spanikowałem, nie wiedziałem co mówić, co robić, jak się zachować. Nigdy wcześniej nie prowadziłem takiej rozmowy z jakąkolwiek kobietą, Hazel. Straciłem grunt pod nogami i wszystko, do czego się przygotowałem legło w gruzach.
- Dlatego ratowałeś się obrażaniem mnie? I ranieniem na każdy możliwy sposób? – wcinam się, nie potrafiąc się przed tym powstrzymać.
- Tak – przyznaje, spuszczając głowę. – I bardzo się tego wstydzę. Gdyby to wszystko miało miejsce teraz, nigdy bym tak nie postąpił. Ale wtedy... nie wiedziałem co robić. Zapytałem cię czy to nic nie znaczyło. Upewniałem się czy nie wyznasz mi czegoś, czego nie byłem gotowy usłyszeć. A potem odpowiedziałaś i... Miałem się wytłumaczyć, ale musisz pozwolić mi na zadanie jednego pytania, proszę.

Ponownie daję u przyzwolenie lekkim skinięciem głowy.

- Słucham – dorzucam zachęcająco.
- Pamiętasz co odpowiedziałaś?
- Tak. Powiedziałam – robię cudzysłów palcami – oczywiście, że nie.

Tym razem to Justin kiwa potakująco głową i ponownie się zatrzymuję, gdy skręcamy w jedną z bocznych, jeszcze słabiej oświetlonych uliczek parku.

- Tak, dokładnie tak – kwituje. – Ale to nie to było tym pytaniem. Chciałem zapytać czy... czy powiedziałaś wtedy prawdę, Hazel?

Zamieram, czując jak krew odpływa z mojej i tak bladej twarzy. Myślałam nad tym, że to pytanie kiedyś padnie, ale nie spodziewałam się tego teraz.

- Nie musisz odpowiadać – dodaje szybko, zauważając moje zawahanie.
- Nie, chcę odpowiedzieć. Nie, Justin. Skłamałam. I wydawało mi się to oczywiste.

Mężczyzna ponownie kiwa potakująco głową. Unosi wzrok i znów uważnie mi się przygląda.

- Wtedy nie było. Dopiero gdy wróciłem do domu i położyłem się do łóżka dotarło do mnie wszystko to, czego wcześniej nie zauważyłem. Byłem prawie pewien, że skłamałaś, ale potrzebowałem potwierdzenia – kontynuuje. – Następnego dnia wróciłem do twojego domu, zadzwoniłem dzwonkiem, a gdy otworzyła twoja mama, oznajmiłem, że chcę się z tobą zobaczyć. Ona tylko pokiwała głową i oznajmiła, że cię nie ma, że zniknęłaś i prędko nie wrócisz.

Robi przerwę, spuszcza wzrok i pociera o siebie zmarznięte, zaczerwienione dłonie.

- Znów spanikowałem. Dopytywałem czy wie, gdzie pojechałaś, czy ma twój numer, bo domyśliłem się, że go zmieniłaś. Ale ona nic nie wiedziała. Powiedziała mi, że sama czeka na jakiś znak. Podziękowałem jej i odszedłem, a ona zamknęła za mną drzwi.
- Do czego zmierzamy? – dopytuję.
- Nie interesuje cię dlaczego właściwie wróciłem pod twoje drzwi?

Umowa o wszystko | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now