Rozdział 5

597 50 4
                                    

*5 grudnia*

HAZEL

Siedzę przy łóżeczku Elsie z głową opartą o zimne, metalowe szczebelki, czując jak moje powieki robią się coraz cięższe i z każdą sekundą pieką jeszcze bardziej. Nie mam pojęcia która jest godzina i jak długo tu siedzę, ale odnoszę wrażenie, jakbym ślęczała na tym niewygodnym stołku od dobrych kilkunastu godzin.

Już prawie zasypiam, gdy słyszę czyjeś kroki tuż za moimi plecami. Podnoszę głowę i odwracam się w kierunku młodej lekarki, która uśmiecha się do mnie ze współczuciem.

- Spała tak pani przez całą noc? – pyta niepewnie.

Kiwam potakująco głową. Zerkam na zegarek, wiszący na sąsiedniej ścianie i dostrzegam, że dochodzi siódma rano. Czyli jednak nie mam aż tak złego poczucia czasu.

- Gdybym wiedziała, dalibyśmy pani jakąś leżankę albo łóżko. Jak mała? Budziła się w nocy?
- Nie, po ostatniej kroplówce padła jak zabita. No i jak pani widzi, jeszcze się nie obudziła.
- To bardzo dobrze. Znaczy, że leki działają.

Kobieta podchodzi do umywalki, umieszczonej tuż przy wejściu do sali i dokładnie myje ręce.

- Kiedy będzie mogła wrócić do domu? – pytam, przecierając dłonią twarz.
- Dziś po południu. O ile wszystko jest w porządku. Zaraz ją obejrzę, zlecę jeszcze jedno badanie i jak przyjdą dobre wyniki, będziecie mogły wrócić do domu.

Oddycham z ulgą. Chociaż tyle dobrego.

- Wiadomo co mogło ją aż tak uczulić? Nigdy nie miała żadnych alergii.
- Wie pani – zaczyna spokojnie lekarka, dezynfekując dłonie płynem. – Z alergią bywa różnie. Człowiek może przez całe życie jeść miód, a nagle pewnego dnia okazuje się, że jest na niego uczulony. Wypiszę skierowanie na testy alergiczne i zobaczymy, co wyjdzie. Ale to badanie, które trzeba przeprowadzać dość regularnie, szczególnie u dzieci. A jeśli chodzi o to, co mogło wywołać taką reakcję – wszystko. Od jedzenia po proszek do prania, jakieś kosmetyki, których używa dziecko, cokolwiek, co mogła pani podebrać, a nawet coś z powietrza.

Lekarka podchodzi do łóżeczka Elsie i zerka na zawieszoną na nim kartę.

- Jestem potrzebna przy tym badaniu? – pytam nagle, czując coraz większą potrzebę opuszczenia tego pomieszczenia.
- Nie, nie – odpiera z uśmiechem. – Nie ma konieczności, żeby tu pani siedziała. Poradzę sobie.
- Super, dziękuję bardzo. W takim razie skoczę szybko do łazienki.

Podnoszę się ze stołka i szybkim krokiem wychodzę  z sali. Opieram się o ścianę, czując silny ból, przeszywający moje plecy. Po nocce na tak luksusowym stołku nie spodziewałam się niczego innego.

Dopiero po chwili zauważam siedzącą na korytarzu Connie. Dziewczyna uważnie mnie obserwuje, jakby bała się odezwać choćby jednym słowem.

Podchodzę do niej i siadam na krzesełku tuz obok niej.

- Spędziłaś tu całą noc? – zagaduję.
- Nie, nie. Przyszłam niedawno. Chciałam się dowiedzieć co z nią...
- Właśnie jest u niej pani doktor. Zrobią jeszcze jakieś tam badanie, ale chyba wszystko w porządku.
- Tak bardzo przepraszam – mówi nagle. – Nie wiem co zrobiłam źle, ale naprawdę nie chciałam.

Rudowłosa już ma mówić dalej, gdy przerywam jej gestem dłoni.

- Connie – zaczynam – nie mam do ciebie żalu. Przecież to nie twoja wina. Jestem pewna, że wszystko robiłaś poprawnie. Być może ma uczulenie na coś z jedzenia. A to ja przygotowuję dla niej posiłki, ty tylko odgrzewasz.
- Ale...
- Wszystko jest w porządku. To samo mogło się wydarzyć, gdybym to ja z nią była. Ale sytuacja jest już opanowana, w porę do mnie napisałaś i to najważniejsze.

Umowa o wszystko | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now