Rozdział 17

416 41 1
                                    

*17 grudnia*

HAZEL

Siedzę jak na szpilkach, wpatrując się w godzinę, wyświetlającą się na ekranie mojego telefonu. Dochodzi dziewiętnasta. Elsie bawi się klockami na podłodze, a ja nie potrafię ani na moment skupić na niej swojej uwagi. Pogrążam się w myślach, które przecinają moją głowę niczym rozpędzone pociski karabinu maszynowego. Skronie pulsują boleśnie, a czaszka omal nie pęka. Wzięłam już co najmniej cztery tabletki przeciwbólowe, tyle że nie przyniosło to zamierzonego efektu. Głowa może i boli mnie trochę mniej niż wcześniej, ale nadal ciężko jest mi wytrzymać. Nigdy w życiu nie denerwowałam się tak bardzo jak teraz. Nawet oczekiwanie na poród zniosłam lepiej niż to, co teraz pojawia się w moim umyśle.

Gdyby czas płynął odrobinę szybciej, być może miałabym to już za sobą. Ale los nie jest dla mnie aż tak łaskawy. Tym razem czas płynie tak, jakby standardowa godzina nie trwała sześćdziesięciu minut, a co najmniej kilka razy tyle.

Pocieram zmarznięte z nerwów dłonie, a potem zatykam niesforne kosmyki blond włosów za ucho. Spoglądam na Elsie, która w tym samym momencie wlepia we mnie błękitne spojrzenie.

Nie wiem co się aktualnie dzieje, ale czuję nagły przypływ gniewu i wstydu, jakby dziewczynka mogła zrozumieć o co chodzi i co dzieje się teraz w mojej głowie. Wstaję z kanapy, czując napływające do oczu łzy. Przechodzę się po pokoju, próbując pohamować płacz, choć dobrze wiem, że nie ma to najmniejszego sensu.

Już po chwili pierwsza kropla łez spływa po moim policzku. Czuję, że ją zawodzę. Że robię coś, czego normalna matka nigdy w życiu nie powinna robić. Choć Elsie nie jest jeszcze zdolna do okazywania takich uczuć, widziałam w jej oczach zawód i pogardę. Widziałam coś, co pozwala mi sądzić, że popełniam jeden z największych błędów w życiu.

Potrząsam głową, próbując odsunąć od siebie tę myśl. To nieprawda, nakręciłam się, a teraz wmawiam sobie rzeczy, które przecież nie miały miejsca. Ścieram kolejne łzy z policzków wierzchem dłoni i wracam na kanapę. Elsie nadal uważnie mnie obserwuje. Posyłam dziewczynce lekki uśmiech.

- Mam nadzieję, że w przyszłości będziesz mądrzejsza niż ja, wiesz? Nie. Właściwie to ja to wiem. Będziesz dużo lepszą osobą niż ja, Elsie. Musisz być.

Dziewczynka ewidentnie nie rozumie co do niej mówię. Przechyla głowę na bok jakby próbowała lepiej mi się przyjrzeć, a potem wraca do zabawy klockami.

- Przepraszam – szepczę, starając się nie odwracać jej uwagi od zabawy. – Wiem, że cię zawiodę. Ale muszę. Robię to wszystko dla ciebie...

*

Kolejne dwie godziny mijają mi równie ciężko jak poprzednie. Co prawda zdążyłam już wstać z kanapy i zabrać się za przygotowania do wyjścia, ale czas nadal strasznie się dłuży, doprowadzając mnie do skraju wytrzymałości.

Wychodzę spod prysznica, gdy w mieszkaniu rozlega się dzwonek do drzwi. Owijam się ręcznikiem i biorę Elsie na ręce, a potem obie schodzimy na dół. Zostawiam dziecko w salonie, a sama zmierzam ku drzwiom. Bez zawahania odkręcam zasuwę i otwieram drzwi na oścież. Dobrze wiem kto za nimi czeka.

Widząc wysoką, mocno umięśnioną postać nawet nie czuję zaskoczenia. Bez słowa wpuszczam mężczyznę do środka i zamykam za nim drzwi.

- Wzięłaś sobie moje słowa do serca i wreszcie przestaniesz się rzucać?

Spuszczam na to pytanie zasłonę milczenia. Nie mam siły ani ochoty na prowadzenie z nim dyskusji czy osobliwe odzywki. Właściwie aktualnie nie mam siły na nic, nawet na życie. Gdybym mogła, zaszyłabym się w łóżku i nie wychodziła z niego do jutra.

Umowa o wszystko | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz