Rozdział 4

721 52 6
                                    

*4 grudnia*

HAZEL

- Będę najszybciej jak to możliwe – zapewniam, dopinając ostatni guzik koszuli.
- Oczywiście – odpiera radośnie Connie. – Jakoś sobie poradzimy.

Kiwam potakująco głową. Z reguły ciężko mi komukolwiek zaufać, ale ta dziewczyna od początku wydała mi się godna powierzenia najskrytszych sekretów. Oczywiście, brzmi to absurdalnie, biorąc pod uwagę fakt, kto ją tu przysłał. Ale jednego nie mogę mu odmówić. Wszyscy i wszystko, co załatwia, musi być na najwyższym poziomie i dogłębnie sprawdzone. To chyba jedyna rzecz, która mnie w nim nie denerwuje. I prawdopodobnie właśnie dlatego nie mam oporów przed zostawianiem Elsie w towarzystwie niani.

- Gdyby coś się działo, masz mój numer.

Tym razem to dziewczyna kiwa potakująco głową i posyła mi jeden ze swoich najlepszych, a jednocześnie najszczerszych uśmiechów.

- Connie... – zaczynam ostrożnie, kiedy docieram do przedpokoju. – Gdyby tu przyszedł, nie otwieraj. Wiem, że pracujesz między innymi dla niego, ale... Po prostu zrób, o co proszę. Tu chodzi tylko i wyłącznie o Elsie.

Dziewczyna przez chwilę przypatruje mi się uważnie, jakby próbowała wyczytać z mojej twarzy czy to żart czy realna prośba. Wiem, że wymagam zbyt wiele, w końcu to nie tylko mój szef, jej także. Ale jeśli chcę zapewnić Elsie bezpieczeństwo nie mam innego wyjścia. Muszę ryzykować w każdy możliwy sposób.

- Wiem, że to brzmi głupio. Ale w razie jakichkolwiek problemów, wszystko wezmę na siebie. Proszę, ona musi być bezpieczna.

Connie niepewnie kiwa głową.

- W porządku. Będę tego pilnować.
- Dziękuję, naprawdę bardzo ci dziękuję.

Kilka minut później siedzę już wewnątrz samochodu i powoli wyjeżdżam z garażu podziemnego. Zaraz potem skręcam w lewo i zatrzymuję się na pierwszych światłach.

Czuję się źle z tym, że ukrywam Elsie przed rodzicami, ale naprawdę nie chcę, żeby się o niej dowiedzieli. To jeszcze bardziej by wszystko skomplikowało. A biorąc pod uwagę fakt, że atmosfera między nami nadal jest nieco napięta, nie chcę nadwyrężać naszych relacji jeszcze bardziej.

Pod dom rodziców dojeżdżam zaledwie minutę przed czasem. Gaszę silnik, wciągam czapkę na czubek głowy i wysiadam, w ostatniej chwili łapiąc torebkę.

- Hazel! – woła radośnie tata, gdy otwiera mi drzwi.

Dziwi mnie, że oboje tak bardzo cieszą się na mój widok, zamiast prowadzić wywody o tym, jak bardzo ich zawiodłam. Zresztą, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz.

Zaraz po przekroczeniu progu, mężczyzna obejmuje mnie ciasno i mocno przytula do swojej klatki piersiowej.

- Tak dobrze cię widzieć – wyznaje, gdy wreszcie się ode mnie odsuwa.
- Ciebie też, tato.
- Rozbieraj się i chodź do salonu. Mama już na ciebie czeka, a ja zabiorę się za dokończenie obiadu. Porozmawiamy jak już zjemy – dodaje z uśmiechem.

Kiwam potakująco głową, zostawiam okrycia wierzchnie w przedpokoju i przechodzę do salonu, gdzie mama faktycznie zajmuje miejsce na kanapie.

- Cześć – mówię cicho.

Blondynka posyła mi ciepłe, wesołe spojrzenie.

- Witaj, Hazel. Cieszę się, że przyszłaś.
- Ja też. Bądź co bądź trochę się za wami stęskniłam – przyznaję cicho.
- My za tobą też. Kochanie, nie chciałam zaczynać tego tematu, ale... dlaczego wyjechałaś? To stało się tak nagle, nie byliśmy gotowi.
- Musiałam – rzucam zdawkowo, chcąc jak najszybciej zdusić tą rozmowę w zarodku.
- Coś się wydarzyło? Miałaś jakieś problemy?

Umowa o wszystko | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz