Karolina anioł

33 0 0
                                    

Karolina miała podkrążone oczy. Całą noc przesiedziała u boku Szymka, którego znalazła przy wejściu do budynku. Siedział na zewnątrz, a miejscowe koty otoczyły go, jakby był jakimś ich bożkiem. Pamiętała jak wtedy wystraszyła się jego miny. Nie przypominał jej Szymka. Jednak, czy kiedykolwiek miała go tak naprawdę? Dopiero, gdy poznała bliżej Patryka zrozumiała jak bardzo ktoś mógł ją pokochać i dbać o nią. Co nie znaczyło, że nie obchodziła Szymcia. Gdy ją zobaczył jego mina złagodniała i od razu zapytał się, czy coś się nie stało. 

- Ty się stałeś. Tutaj, w środku nocy. Myśleliśmy, że poszedłeś do domu. 

- N-nie chciałem. 

- Ale nie wszedłeś też z powrotem do środka. Będąc szczerą bardzo się wystraszyłam... 

- A Andżelika? 

- Śpi u Doroty. - Dziewczyna wpatrzyła się w swoje paznokcie, starając się  nie spoglądać w stronę chłopaka, który bardzo powoli uniósł głowę w stronę okna nad nimi, które wychodziło na uliczkę przed budynkiem. Pokój Doroty, z którego z łatwością byłoby dostrzec Szymka. Karolina starała się zignorować nabrzmiałe żyły na jego skroni i skupić na kostce brukowej pod butami. 

- Też się powinnaś położyć - usłyszała. 

- Nie jestem zmęczona - skłamała. To było to, co zawsze ją urzekało w Szymku. Oczywiście, nie był idealny jak go malowała jeszcze tego wieczoru, ale wydawał się jej prawdziwym altruistą. Taki powinien być polityk, a nie ktoś taki jak pan Hołownia, pomyślała. Szymek naprawdę chciał, żeby ludziom było lepiej. - Pamiętasz jak kiedyś siedzieliśmy tu całą noc? Czekaliśmy do późna aż Dorota wróci z imprezy - zagaiła.

- Zakładaliśmy się, o której przyjdzie - Szymek dodał, jeden jego kącik był lekko uniesiony.

Wiedziała, że zmuszał się do uśmiechu, co tylko kazało jej zastanowić się, czy coś jeszcze nie zdarzyło się miedzy nim, a politykiem, kiedy byli na dole. Nawet jeśli, to na jego barkach dzisiaj było i tak dużo. Chciałaby być bardziej jak on, by być w stanie mu pomóc.

- W końcu zasnęliśmy na tej ławce, a ona weszła w tym czasie do domu! Do dziś nie mogę jej tego wybaczyć. 

- Rzeczywiście - chłopak powiedział odległym głosem.

- Śmieszna historia, tak naprawdę to można było się tego spodziewać po mojej siostrze, jakieś spotkanie wyborcze, teraz robi to częściej, ale nie czekam na nią, no bo proszę cię! - Karolina paplała, jak nie w swoim zwyczaju, starając się zrobić coś by polepszyć nastrój przyjacielowi.

- Pamiętasz czemu czekaliśmy na nią? - zapytał cicho. Musiała zastanowić się przed odpowiedzią. 

- W-wydaje mi się, że mieliśmy razem udać się na dach i zrobić piknik. A ty chciałeś chyba napisać horoskop, bo wtedy jeszcze pisałeś do tej małej rubryczki w czasopiśmie ha-ha. - Mówiła nerwowo. 

- Tak - cicho potwierdził. Nie oczekiwała, że w jednej chwili zaproponuje by weszli na dach i zrobili to, czego nie było im dane zrobić przez lata, ale poczuła, że mimo wszystko jest rozczarowana jego rozkojarzeniem.

- Szkoda, że już tego nie robisz. Znaczy pisarstwa. - Speszyła się i podwinęła nogi pod siebie, co wyglądało jakby starała się w sobie skurczyć. - Myślałam, że jako polityk będziesz dalej pisać. 

Wzruszył ramionami, jednak nagle wyjął z kieszeni bluzy pogniecony zeszyt i roześmiał się pod nosem. 

- Co się stało? - dopytywała się Karolina. 

- Znalazłem notatkę, którą napisałem przed spotkaniem tego chłopaka. - Nagle się stropił, jakby przypominając sobie nieprzyjemną rzecz. Wtedy do niej dotarło, że chodziło mu o osobę od zamieszek. - Karolina, coś się stało? - Powtórzył już drugi raz tej nocy. - Masz w oczach łzy. 

Karolina otarła je szybko, odwracając od niego wzrok. 

- N-nie. Po prostu wciąż nie mogę uwierzyć, że ktoś cię wplątał w zamieszki. 

Chłopak siedział z rozdziawionymi ustami, kiedy nagle zaszła w nim przemiana, w czasie której nachylił się do dziewczyny z chusteczką i lekkim uśmiechem, tym razem prawdziwym. Choć zmiany byłyby minimalne dla postronnego widza, Karolina zauważyła, że chłopak zebrał się w sobie i wydawał się jej bardziej obecny niż wcześniej. Zrobił to dla mnie, pomyślała. 

- Nic się nam nie stało, to najważniejsze - powiedział - o mnie się nie martw. Jedyne co zrobiłem to zatańczyłem poloneza do Cypisa. 

Spojrzała na jego twarz i zobaczyła na niej szelmowski uśmiech, który przy skromnym charakterze Szymka, pojawiał się na niej bardzo rzadko. Był to ciekawy widok. Jakby zobaczenie kogoś kogo się nie widziało od lat i nagle dowiedziało się, że życie potoczyło się całkowicie w takim kierunku jakim ta osoba chciała. Ze szczęścia roześmiała się, rozumiejąc, że Szymcio w końcu się uśmiechnął. Być może po dzisiaj nie będzie już nigdy jak stary, znajomy Szymek, jednak teraz przed tym chłopakiem otworzył się świat, który zrobi wiele by zapewnić wszystko takiemu szelmowskiemu uśmiechowi. 

______________________

fanart:D 

fanart:D 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Szymon Hołownia FF radykalny centryzmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz