Za dobrze mi się pisze to fanfiction

72 8 5
                                    

Młody Szymek wiernie podążył za Szymonem. Jego nowy pracodawca milczał, a on nie wiedział, co powinien powiedzieć. Ba, nawet nigdy nie spodziewał się, że zostanie zaplątany w politykę i będzie miał do czynienia z kandydatem na prezydenta. Oczywiście, wolałaby być w sztabie tego drugiego populisty, który mógł naprawdę wygrać. Mądrzy ludzie tak mówili, więc czemu nie miało tak być? 

Zatrzymali się przed placem Zamkowym. Starszy polityk wydawał się być zamyślony, co wyprowadziło Szymcia z równowagi. W TTNie nie było czasu na zastanowianie się, wszyscy biegali w kółko, a w całym tłumie jedyną sylwetką jaką dało się zauważyć, była wystająca głowa Prokopa, która w przeciwieństwie do Szymona była cały czas uśmiechnięta. Czy bycie politykiem było aż tak ciężkie? 

- Jesteś gotowy na kampanię wyborczą? 

Hołownia wydawał się równie zażenowany ciszą, jak Szymcio. 

- Raczej nie wiem, czym jest kampania wyborcza, proszę pana. Nie jestem dobrym politykiem. 

- Szymcio, tak? 

Szymon zmarszczył się, po czym dodał:

- Będę mówił do ciebie Szymon. 

- Proszę pana?

- Tak?

- Każdy mówi do mnie Szymcio.

- Szymonie, nie wiem, kto chciałby być nazywany Szymciem. 

Chłopak otworzył usta, jednak odpowiedź nie przychodziła mu do głowy. Rzeczywiście, nie cierpił tego zdrobnienia. Jednak tak bardzo z nim zostało, że przedstawiał się w ten sposób do nieznajomych... 

- Proszę pana, ale... co ja mam właściwie robić?

Polityk rozglądał się łapczywie po mieście, jakby widział je po raz pierwszy od lat. Nie mógł mu się dziwić, niektórzy naprawdę sumiennie traktowali izolację społeczną podczas lockdownu. 

- Jeszcze ciebie nauczę wszystkiego, spokojnie. O tutaj idzie, kolejna osoba do mojego sztabu wyborczego. 

- Co? To ktoś będzie pracował ze mną? 

- Raczej to nie ty starujesz w wyborach, Szymonie. 

Zbliżyła się do nich blondynka, w wieku Szymcia. W porównaniu do chłopaka, pewnie wyciągnęła rękę i przywitała się z politykiem. Młodszego członka sztabu wyborczego tylko omiotła wzorkiem i lekko się uśmiechnęła w jego stronę. Policzki Szymcia stały się czerwone. Wzrokiem śledził dziewczynę. Nie słuchał rozmowy jego pracodawcy, tylko wtrącił niezdarnie:

- Szymcio. Ja jestem Szymcio. 

Dwójka rzuciła mu zdziwione spojrzenie. Blondynka jednak umiała sobie radzić z niezręczną ciszą o wiele lepiej niż Szymonowie. W końcu dlatego kiedyś tak dobrze się poznają. 

- Andżelika. Ja jestem Andżelika. 


***

2050. 

Monika zobaczyła, że para stojąca przy zaniedbanym nagrobku zaczyna iść w stronę alejki, gdzie sprzątała. Ze strachem podniosła grabie i porzuciła plany zerknięcia na nagrobek. 

Była to para w średnim wieku. Mogliby być jej rodzicami, tak myślała. Blondynka opierała się na mężczyźnie i zawzięcie z nim o czymś dyskutowała. Raczej syczała mu do ucha. 

Kiedy przeszli obok niej alejką, kobieta popchnęła Monikę parasolką, by ta się przesunęła. 

Dziewczynie zabrakło w gardle głosu, jednak z niedowierzeniem spojrzała na nieznajomych. Mężczyzna zauważył zachowanie żony, jednak kompletnie je zignorował. Mogła tylko usłyszeć, jak mamrocze do niej:

- Andżeliko, zawsze kiedy przychodzę w to miejsce boli mnie głowa. Możemy pogadać o tym później?

Monika wciąż stała pośrodku alejki, przygryzając wargę. A mogła po prostu nauczyć się na maturę zamiast wolontariatu. 

Za nią wciąż stał samotny, starszy mężczyzna. Kiedy obróciła się, by zgrabić alejkę do końca, zauważyła, że spogląda w jej stronę ze słabym uśmiechem. Kiwnęła mu głową, lekko się uśmiechając i wróciła do pracy. 

Szymon Hołownia FF radykalny centryzmWhere stories live. Discover now