Walentynkowy rozdział 🥰🤩

56 2 63
                                    

Szymcio obrócił się kilka razy za sobą, jednak mężczyźni nie zwracali na niego uwagi, rozmawiając ze sobą. Dziwnym było pracować u ich boku przez ostatnie miesiące. Gdyby pomyśleć, to Szymcio zaszedł daleko od czasów kiedy układał dział ogłoszeń dla niepopularnej gazety. Ale tak naprawdę wciąż zdarzały się czwartki, gdzie siadał na swoje miejsce naprzeciwko Karoliny.

Stresował się dzisiejszą kolacją. Po tym jak wpadł na Karolinę na mieście, czuł się dziwnie rozmawiając z nią. Nie mógł tego opisać przed sobą i miał wrażenie, że Andżelika wyśmiałaby go, gdyby się jej zwierzył. Czy Karolina znów będzie wbijać w niego ten smutny wzrok, kiedy on będzie starał się nabić makaron na widelec?

Nie chciała, żebym mieszał się w politykę, pomyślał. Może to przez to, że kłamałem wcześniej. O tym, gdzie pracuję. Przecież kocham dziennikarstwo! Po prostu ta nowa praca tak... zdarzyła się nagle. Poza tym Karola nie ma postaw do obaw, że będę chciał oddać się polityce. Nieważne z jakim wynikiem, wybory się skończą, a ja poszukam nowej pracy. Może przerzucę się na reportarz?

Tak rozmyślając, Szymcio podszedł pod starą kamienicę, która znajdowała się na południowym końcu Mariensztatu. Nie wyobrażał sobie mieszkać w takiej okolicy. Andżelika już na niego czekała.

- W końcu się szef puścił? Mam wrażenie, że on wręcz żyje tą pracą! Nie widzi, że my też mamy życie?

- Tak naprawdę... to dzisiaj zabrał ode mnie ulotki i pozwolił mi wrócić wcześniej... I nawet widziałem, jak gada z panem Prokopem.

Andżelika skrzywiła się.

- Brawo panie Hołownia! Niedługo możemy zacząć przypuszczać, że szef znajduje jeszcze czas na sen i dialog.

Szymcio stłumił śmiech i złapał dziewczynę za rękę. Była przyjemnie ciepła. Odprpężył się.

- Jesteś zestresowany? - zapytała go po chwili.

Chłopak zarumienił się i pomyślał o schowaniu ręki do kieszeni, jednak Andżelika trzymała go pewnym uściskiem, co w pewien miły sposób odwiodło go od tego.

- Wieesz, dzisiaj idę do piekarni - odparł.

- Pewnie dalej ciężko im przez tę sprawę z wandalami...

- N-nie, Andżelika. - Szymcio uśmiechnął się speszony. - Idę tam, bo mamy czwartek... taka nasza tradycja.

Andżelika zmrużyła oczy.

- Chyba mówiłeś mi kiedyś coś o tym. Rzeczywiście - wymamrotała. - I co, opowiadasz dziewczynom o swojej pracy w TTNie?

- Co? - Chłopak zdziwił się. - Mówisz o tym, co powiedział wtedy Pan Staszek? No jak chcą mnie słuchać to czasami wspominam im o tym, ale zwykle to rodzina nie daje mi dojść do głosu, kłócąc się...

- I tak co tydzień? - zapytała z cienkim uśmiechem.

- Tak! Widzisz, ciesze się, że rozumiesz. - Szymcio roześmiał się i obrócił w jej stronę, łapiąc ją za drugą rękę.

- A może ty też...

- Tak? - Andżelika z nadzieją spojrzała mu w oczy, które po chwili odwrócił ku niebu.

- N-nieważne jednak. Przepraszam.

Szymcio zabrał od niej rękę i wznowił spacer. W tej chwili musiała wyglądać na bardziej zestresowaną chłopaka. Obróciła głowę, by nie widział, jak się zarumieniła, jednak Szymcio skupił się na wbijaniu wzroku przed siebie.

Cisza jej nie przeszkadzała. Przeszkadzało jej to, że wiedziała, że Szymcio nie odezwie się przez następną chwilę. Taki był już. Na swój sposób podobny do Hołowni, który próbował z nią rozmawiać.

Szymon Hołownia FF radykalny centryzmWhere stories live. Discover now