Nastrój jak po wyborach 2020

57 8 23
                                    

Polska2050.


- Nie musisz grabić tu w okolicy, spokojnie.

Starszy mężczyzna uśmiechnął się z wigorem w stronę Moniki. Zawahała się, jednak wskazała na szczotkę, którą trzymała w kieszeni ogrodniczek. 

- Może przynajmniej odgarnę liście z nagrobka? W końcu po to tu jestem. 

Nieznajomy machnął ręką i uprzejmie się odsunął. 

Dziewczyna kucnęła i zaczęła sprzątać płytę. Nie było tu nawet zniczy do przestawiania. 

- Przychodzą tu co roku. Smutna para. 

Monika zrozumiała, że mężczyzna mówił o nieznajomych, którzy przed chwilą tu stali. Nie odpowiadała, przygryzając policzek. 

- Zawsze to samo. Ona marudzi, że chce wracać do domu, on wyciąga swój kosztowny zegarek, który dostał od żony i kalkuluje kiedy mogą odejść. Zawsze boli go głowa od cmentarnej atmosfery i obiecuje, co rok, że przyniesie w końcu znicz. 

- A... pan? 

- Ja? 

Staruszek wyglądał na zaskoczonego jej pytaniem. 

- Ja tu jestem z uwagi na Szymona. 

- Szymo... ?- Monika urwała pytanie w połowie. 

Zobaczyła napis na nagrobku. 

Pochyliła głowę i podniosła grabię, by oddalić się. Nieznajomy tylko nostalgicznie się uśmiechnął. 

- Wiem, że powinienem starać się tu sprzątać, ale...

- Nie ma problemu, naprawdę, ja i tak nie powinnam tu być. 

Monika zaczerwieniła się, myśląc o tym, że Agnieszka, organizatorka jej wolontariatu, może w każdej chwili pojawić się za jej plecami i usłyszeć, jak dziewczyna przeszkadza starszemu człowiekowi w żałobie. 

- Czemu? Każde towarzystwo jest lepsze od tego małżeństwa. 

- Ale... nie przeszkadzam panu? 

Mężczyzna pokręcił głową. 

- Za długo nastałem się tu w samotności. Kiedyś było tu więcej ludzi, mówili mi: Prokop, ich ból jest ważniejszy niż twój, nie powinieneś dokładać do pięknego wieńca jednego, marnego znicza. Ale czas mijał, a teraz zostałem tylko ja i ta dwójka... 

Wolontariuszka zmieszała się. 

- Przykro mi to słyszeć... 

- Szymon został wplątany w politykę. A ona obróciła się przeciwko niemu - nieznajomy wtrącił, zmieniając nagle temat. 

- Jak przeciwko każdemu. 

- Tak uważasz? - Prokop uniósł brew. 

Wzruszyła ramionami. 

- Wiem, że sama staram się uciec przed polityką.

- Najwyraźniej ludziom takim jak Szymon to się nie udaje. 

- Ja... nie wiem kim on był. Nie mam pojęcia, co się działo przed latami trzydziestymi.

- I nic nie ma w tym złego - mężczyzna odparł pogodnie - Wszystko jeszcze przed tobą. 

- Podobno... Dlatego staram się stąd wyjechać. 

Prokop zmarszczył brwi. 

- Z Polski? A czemu?

- No jak pan mówił... Żeby uciec przed polityką.

Monika ze zdziwieniem odkryła, że zabolało ją pełne dezaprobaty spojrzenie nieznajomego. 

 - Klucz tkwi w tym, że problem występuje, gdy niestworzeni do tego ludzie sięgają po politykę. Sama polityka z daleka nie zrobi ci tego, co Szymonowi.

- Ja... podejrzewam, że ma pan rację. 

- Tylko czemu Szymon mnie nie słuchał?

Monika stała w milczeniu, nie wiedząc, co począć z rękami. Tym bardziej, co powiedzieć. Gdy już miała otworzyć usta, by powiedzieć nic nie znaczącą drobnostkę, poczuła, że wiatr przybrał na sile. Liście zaczęły wirować wokół nagrobka, a sama płyta się przełamała na pół, jakby jakaś nieznana siła na to wpłynęła. 

Chwiejąc się, odsunęła się do tyłu, zauważając staruszka, który próbował podejść w jej stronę... nie, w stronę nagrobka. 

Oboje poczuli, jak zmienia się historia. 


_______________

Hej, jako, że to już 7 rozdział, mam pytanie. Jak się wam naprawdę to czyta? Jaki wątek was najbardziej ciekawi? Nie wiem, czy jest to coś, czego oczekiwaliście po ff z Hołownią, ale no XDD 

Szymon Hołownia FF radykalny centryzmWhere stories live. Discover now