23. How to be damn laid back

Zacznij od początku
                                    

— Jest lepiej niż myślałam – powiedziałam tylko, wciąż nie odrywając oczu od wspaniałego widoku.

Poczułam tylko, jak peter mocniej ściskam moją rękę i przybliża się moją stronę. Objęłam go rękami w pasie i odetchnęłam z ulgą. Z nim było mi lepiej. Czułam się bezpieczniej i bardziej szczęśliwie. Cholerną satysfakcję dawało mi to, jak zachował się wobec mnie.  Moje pojebane problemy mogły go nie obchodzić moje, a jednak starał się zrobić wszystko żeby było mi z nimi lżej. Właściwie to on był rozwiązaniem wielu z nich. To dzięki niemu ich ilość się zmniejszała.

— Mógłbym naprawić mój jeden błąd? — wypalił nagle, przenosząc swoje spojrzenie na moją twarz i nawiazując ze mną ciężki do oderwania kontakt wzrokowy.

Zrobiłam zastanawiający grymas twarzy, dając mu do zrozumienia, że nie wiem o jakim błędzie do mnie mówi, a następnie dałam mu możliwość głosu na ten temat.

Chłopak nie spokojnie bawił się palcami, nie mogąc zacząć tematu, którego chciał poruszyć. Uśmiechnęłam się do niego motywująco, starając się dodać mu pewności i odwagi. Brunet wziął duży wdech i ponownie na mnie spojrzał.

— Jak wiesz, to znaczy jeśli nie wiesz to teraz już wiesz, jednak bardzo możliwe, że już wiesz, że niedługo w szkole.. — tu przerwał, starając się przezwyciężyć uporną tremę. Stałam z podejrzliwym wzrokiem, obserwując jego dziwne zachowanie. — Czy chcesz iść ze mną na wiosenny bal?

Po tych słowach wypuścił z płuc powietrze i mocno zacisnął pięść prawej ręki. Zaśmiałam się, a zaraz po tym podeszłam do niego zostawiając na jego żuchwie buziaka.

— Moją życiową porażką byłoby odmówienie ci — odparłam, wywołując na chłopku dużo pozytywnych emocji. Przyciągnęłam policzek bruneta do swojej twarzy i przyłożyłam do jego  warg swoje. Peter intensywnie to odwzajemnił, co spowodowało u mnie odwiedziny orzeźwiającego dreszczu emocji.

Czułam się jak bohaterka filmu miłosnego z nagrodą Nobla. Znajdowałam się na pieprzonej wieży Eiffla, całując usta bruneta z ciemnymi oczami. Czego można chcieć więcej od życia?

— Nigdy nie poznałam nikogo lepszego od ciebie. Jesteś kimś kogo naprawdę potrzebuję w swoim życiu. Tylko ty potrafisz mnie pocieszyć i poprawić mi humor. Jeśli cię stracę, stracę wszystko co najlepsze — wyszeptałam okładając jego szyje swoimi zimnymi dłońmi.

Chwile później zeszliśmy z wieży na dół.

***

— Prawda jest taka, że wcale nie boisz się latania samolotem i innych czynności związanych z wysokością — powiedział, śmiejący się Peter, który odprowadzał mnie pod pokój. — Wmawiasz to sobie, a twoja podświadomość w to wierzy, tak naprawdę kochasz wysokości.

— Kocham Spider-man'a, jak miałabym nie kochać wysokości? — zapytałam sarkastycznie i wyminęłam go, żeby wejść do pokoju.

— Dziękuje ci za ten dzień — odparł, poprawiając ręką roztrzepane od wiatru włosy.

— Ty dziękujesz za to, że naprawiłeś mój dzisiejszy zjebany stan? Nie ma za co.

Chłopak się zaśmiał, a ja uśmiechnęłam się do kiego wdzięcznie, następnie posłałam mu buziaka w policzek i udałam się do pokoju.

Weszłam do niego z bananem na twarzy, myśląc o tym, że może te wakacje nie były jednak tak chujowe, jak mógłby się wydawać. Gdy zagłębiłam się w pomieszczenie zauważyłam Barb. Pakowała walizkę energicznymi ruchami z obojętnym wyrazem twarzy.

— Cześć — powiedziałam, natomiast ta nie odpowiedziała. Nie obrzuciła mnie nawet swoim spojrzeniem i nie przerwała swojego zajęcia.

— Możemy pogadać? — zapytałam, a dziewczyna sztucznie się zaśmiała i w końcu przerzuciła na mnie swoje spojrzenie.

— O czym chcesz porozmawiać? Chcesz znów opowiadać mi o tym, jaka to ja nie jestem chujowa? — wygarnęła mi nerwowo Barb, robiąc zawziętą wredną minę.

— Przecież wiesz o tym, że nie miałam tego na myśli. Kurwa Barb, kocham cię. Wspierasz mnie od samego początku, nie chce żeby tak skończyła się nasza przyjaźń. Jeszcze raz przepraszam, za to co zrobiłam. Zachowałam się kurewsko źle i wiele bym oddała żeby to cofnąć.

— Przykro mi Emily, ale twoje słowa są dla mnie śmieszne, tak samo jak cała ty. Robisz z siebie ofiarę, ale prawda jest taka, że każdy ma ciężko. Lubisz to prawda? Lubisz mieć najgorzej i być w centrum uwagi, a przy tym gadać na innych ludzi.

— O gadaniu na innych to ty chyba coś wiesz — mruknęłam pod nosem, starając się nie brać do siebie słów dziewczyny.

Ja? — odparła roześmiana dziewczyna, krzyżując ręce.

— No nie wiem. Wydawało mi się, ż jeszcze pare
dni temu gardziłaś Liz, a dziś jesteście najlepszymi przyjaciółkami.

— Racja, to był mój błąd. Myślałam, że jest zjebana, ale zrozumiałam, że problem jesteś ty— odpowiedziała Ruda, przejeżdżając mnie przeszywającym spojrzenie. — Nim zawsze byłaś ty.

— To co mówisz jest kurewsko chamskie — odpowiedziałam cicho, starając się nie okazywać, że to co do mnie mówi mnie rusza.

— Twierdzisz, że to co mówię jest kurewsko chamskie? Ciesz się, że nie słyszysz tego co myśle.

Dziękuje za przeczytanie tego rozdziału do końca. Jeśli się spodobał możecie zostawić gwiazdkę. Był to spokojniejszy rozdział, ale po spokojnym zawsze nadchodzi mocniejszy, a muszę przyznać, że do końca książki zostały 4 rozdziały i wszystkie z nich będą bardziej emocjonalne. Trzymajcie się tam!

You were the reason • Peter Parker (18+) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz