05. How to express your opinion?

2.9K 206 41
                                    

Tradycyjnie proszę o gwiazdkę dla zasięgu i życzę wspaniałego dnia oraz miłego czytania!

Obudziłam się na twardej podłodze, przykryta szarym puszystym kocem. Chwila zajęła mi zanim przypomniałam sobie co działo się wczoraj wieczorem.

Petera nie było już obok mnie. Zapewne zaczął już swój staż u taty lub spotkał się z Nedem, aby powiedzieć mu jak upił się w raz z córką swojego przełożonego.

Wstałam, drapiąc się po głowie i szukając jakiejkolwiek żywej duszy w domu. Boty sprzątające zajęły się już ogarnianiem domu przed powrotem rodziców.

— Witaj Happy! — krzyknęłam, oczekując jego odpowiedzi, jednak nie otrzymałam jej. Nie zaniepokoiło mnie to. Starzec w niedziele przechodził dużo później niż zwykle.

Zaparzyłam sobie miętowa herbatę, a następnie podeszłam do dużego okna w salonie, w którym wylegiwali się wykończeni zarwaną nocką imprezowicze. Wpatrywałam się w brzydką, ponurą pogodę. Liście na gałęziach drzew mocno unosiły się z każdym następnym podmuchem silnego wiatru. Jednak to co wydarzyło się po chwili przyprawiło mnie o przeraźliwe dreszcze. Po całym mieszkaniu rozległ się okropny hałas.

— O cholera.

— Co się dzieje? — zapytała jedna ze zdezorientowanych nastolatek.

— Widzieliście to? — zawołała kolejna z osób.

Coś za oknem nagle eksplodowało, a z chmury po wybuchu wyłoniła się się ogromna, przerażająca istota, na wzór potwora, ponieważ inaczej nie mogłam tego nazwać, która rzucała płomieniami, podpalając okoliczną roślinność.

— Emily, musimy stąd uciekać! — krzyknęła do mnie mama, która właśnie wróciła do domu.

Co do cholery?

Mam wyjść, żeby zjarać się w ogniu?

— Gdzie tata? — zapytałam zdenerwowana, ale kobieta nie odpowiedziała. Pociągnęła mnie za sobą za rękę na dwór.

Na ulicy słychać było krzyki przerażonych ludzi, którzy dusili się w gęstym dymie powstałym od pożaru. Zaczęłyśmy biec coraz szybciej, starając się odnaleźć jakąkolwiek drogę ucieczki od zabójczych płomieni, kierowanych przez olbrzyma. Wbiegłyśmy w tłum uciekających mieszkańców, mając nadzieje, że tu będzie bezpieczniej.

Nagle zorientowałam się, że nie mam przy sobie telefonu. Musiał wylecieć mi z kieszeni podczas ucieczki. Automatycznie rzuciłam się do tyłu, próbując go odnaleźć tym samym puszczając rękę mamy. W jednej chwil zgubiłam ją z mojego pola widzenia.

Zaczęłam intensywnie rozglądać się za kobietą, jednak coraz większe ilości ludzi przechodziły przed moimi oczami, dezorientując moją uwagę.

W pewnym momencie w oko wpadła mi moja komórka. Leżała na pustym od ludzi chodniku po drugiej stronie ulicy. Ryzyko pójścia po telefon, znajdującego się w pobliżu ognistej bestii było ogromne, ale czego nie robi się dla najlepszego przyjaciela.

Bez wachania podbiegłam po pożądany przedmiot, potykając się o krawężnik. Przejechałam nogami po betonie, zdzierając sobie skórę z kolan i podbródka. Krew zaczęła sączyć mi się z prawej kończyny, ale adrenalina jaką w tamtym momencie doświadczałam niwelowała jakkolwiek ból fizyczny.

Takiego pecha mogłam mieć tylko ja.

Spojrzałam w górę. Nade mną znajdował się teraz ogromny potwór. Patrzył na mnie szczerbatym uśmiechem, a następnie wystrzelił upalnym płomieniem w moją stronę.

You were the reason • Peter Parker (18+) ✔Where stories live. Discover now