12. How to survive trip to France?

2.7K 137 40
                                    


— Pieprzona walizka — mruknęłam pod nosem, szarpiąc się z bagażem, który zahaczył kołkiem o krawężnik tuż pod szkołą.

— Może pomóc?

— Pan Alex się znalazł! Umierałeś na melanżach przez te wszystkie dni? Mam wrażenie, że nie widziałam cię wieczność. Gdzie byłeś?

— Lepiej spytaj gdzie mnie nie było — odpowiedział, podnosząc czerwoną walizkę w górę i znosząc ją z chodnika.

— Gotowy na Francje?

— Oui chérie!

Na dworze było ciemno. Słońce wciąż nie wstało, a na zegarze wybiła godzina czwarta nad ranem. Była to godzina naszej zbiórki na wycieczkę szkolną do Europy.

— Ciekawe gdzie nasz Rudzielec?

— Zapewne stawi się dopiero po 10 minutach planowanego odjazdu.

— Jej strata, usiądziemy razem i nie będzie miała miejsca.

— Tak się składa, że..

— Tylko spróbuj mnie wystawić — przerwał stanowczo blondyn.

— Wybacz kochanie siadam z Peterem.

Chłopak zatrzymał się, patrząc na mnie zszokowanym wzrokiem, swoimi przekrwionymi od dużej ilości alkoholu oczami.

— Powiedz mi czy ja się przesłyszałem, czy właśnie oznajmiłaś, że wystawiasz mnie dla Parkera.

Nie odpowiedziałam na jego pytanie, lekko uśmiechając się pod nosem. Chciałam, żeby blondyn sam doszedł do tego, co się wydarzyło. Stał wytężając umysł, aż nagle oczy mu się zaświeciły, a usta otworzyły z wrażenia.

— Nie — odparł pewnym głosem.

— Tak.

— Nie.

Pokiwałam głową na jego odpowiedź.

— Ty i Parker? Przelizałaś się z nim?

Spojrzałam na niego zadziorczo zmuszając go do wpadnięcia na kolejne myśli.

— Przeleciał cię? — wykrzyknął, wybuchając głośnym śmiechem, prawie zabijając się o własne nogi. — A wyglądał na taką poczciwotę.

— Wiele cię ominęło, mój drogi. A teraz zapraszam do autokaru szkolnego czeka nas trzy godzinna droga, a ja jestem padnięta.

Weszliśmy do lodowatego autobusu. Co prawda mieliśmy wiosnę, ale brak promieni słonecznych z rana powodował przeraźliwy mróz.

Zwinnie przemieszczałam się między ciasnymi siedzeniami, brnąc korytarzem pojazdu w poszukiwaniu Petera.

— Tutaj! — odparł do mnie brunet, delikatnie ciągnąć mnie za rękę do swojego siedzenia.
Uśmiechnęłam się do niego bladą od niewyspania twarzą, a następnie pocałowałam go w chłodny policzek.

Usiadłam obok niego, opierając głowę i większa część górnej partii ciała na nim. Oplotłam rękami jego ramię, żeby pobrać od niego cenne ciepło.

Chłopak najwidoczniej to wyczuł, ponieważ wyjął z plecaka szarą duża bluzę, a następnie okrył nią moje plecy i barki. Palcami odgarnął z mojej twarzy jasny kosmyk włosów, na co ja delikatnie wzdrygnęłam, a następnie przymknęłam powieki, zatapiając się w ciepłym okryciu bruneta.




***


— ... chcielibyście korzystać z jakichkowiek atrakcji na lotnisku powinniście.. — obudził mnie skrzeczący dźwięk zepsutego mikrofonu, którym Pan Smith próbował przekazać nam jakąś informacje.

You were the reason • Peter Parker (18+) ✔Where stories live. Discover now