XLII: Odwołana zemsta

521 49 12
                                    

— Severusie, zaprowadź Corę do mnie — powiedział Dumbledore, znalazłszy się przy mnie w kilku krokach.

Reszta uczniów, widocznie przestraszona, ustąpiła dyrektorowi i Snape'owi. Niektórzy szeptali coś do siebie, a inni patrzyli na mnie z odrazą.

— Tak jest — odpowiedział mu wolno i wyraźnie.

Snape przeniósł wzrok na mnie, złapał za ramię i pociągnął za nim. Idąc przez marmurowy korytarz, czułam na sobie mnóstwo spojrzeń. Nim skręciliśmy w stronę schodów, zdążyłam usłyszeć jeszcze raz głos dyrektora:

— Wszyscy uczniowie mają znaleźć się w Wielkiej Sali!

Przez całą drogę w mojej głowie krążyła tylko jedna myśl: jak? Jak mógł dostać się do zamku, niezauważony?

— Uwierz mi, Black, sam dopilnuje, żebyś za pomoc swojemu ojcu została wydalona — wycedził Snape, stając przed Chimerą. Gdy ta ustąpiła i ukazały się schody, dodał: — Tym razem nawet twoja święta ciocia ci nie pomoże.

Mimo natłoku słów cisnących mi się na usta, nie powiedziałam nic. Milczałam, tak naprawdę nie mając wytłumaczenia. W oczach Snape'a i tak będę winna, nieważne, co zrobię ani co powiem.

Weszliśmy do dużego, okrągłego pomieszczenia, w którym roiło się od przeróżnych ciekawych urządzeń, a ze ścian patrzyły się na nas postacie dawnych dyrektorów. Gdy zbliżyliśmy się do biurka, Snape w końcu mnie puścił i odwrócił się w moją stronę z kpiącym uśmiechem.

— Powiedz mi, jak to zrobiliście?

Uniosłam jedną brew.

— Co dokładnie miałam zrobić? — zapytałam.

Snape przestał się uśmiechać i podszedł krok bliżej.

— Nie zgrywaj niewiniątka. Każdy w tej szkole doskonale wie, że ty za tym stoisz, więc powiedz mi, jak i dlaczego? — Złapał mnie za ramiona. — Chciałaś mu pomóc w kolejnej zbrodni? I tak poniesiesz surowe konsekwencje...

Strzepnęłam jego ręce, mocniej niż planowałam, i odsunęłam się. Krew niemal we mnie buzowała.

— Nie poniosę konsekwencji za niewinność! — podniosłam głos. — Nie wydalą mnie z tej szkoły, nieważne, jak bardzo byś się starał!

— Jak śmiesz się tak do mnie zwracać? — wycedził Snape.

— Jak śmie mnie pan dotykać — odburknęłam tym samym tonem.

Twarz Snape'a, zwykle blada, nabrała teraz zdrowszych, czerwonych odcieni, jednak nim zdążył znów coś powiedzieć, drzwi do gabinetu Dumbledore'a otworzyły się z hukiem. Wszedł przez nie sam dyrektor ramię w ramię z McGonagall.

— Severusie, Minerwo, proszę idźcie i przekażcie panu Filchowi, że trzeba przeszukać zamek i zmotywować do tego duchy — powiedział ze spokojnym wyrazem twarzy. — Dołączę do was, gdy odprowadzę Corę do Wielkiej Sali.

Snape nim wyszedł z pomieszczenia spojrzał na mnie z obrzydzeniem. Dumbledore stanął przed swoim biurkiem, gdy drzwi się zamknęły. Przez dłuższą chwilę panowało milczenie, każdy dawny dyrektor patrzył na mnie z ciekawością, nie popędzając Dumbledore'a do rozpoczęcia rozmowy.

The Murderer's DaughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz