Rozdział XXXIII: Leo i jego natura

495 45 3
                                    

W świąteczny poranek zostałam obudzona przez Hermionę bardzo wcześnie. Wyrwała mnie z łóżka, rzucając w moją stronę prezentem. Oczywiście wyjęłam spod mojego łóżka ten, który kupiłam dla niej i jej go wręczyłam. Dostałam od Hermiony pudło słodyczy, za to ona ode mnie nowiutkie pióro i parę czekoladowych żab.

- Chodźmy już do Harry'ego i Rona - powiedziała, biorąc pod pachę kolejne dwa prezenty. - Ruchy, ruchy...

- Hermiona, miej litość przynajmniej dla nich. - Popatrzyłam na nią rozbawiona i posadziłam Vesima na ramieniu.

Jednak szatynka pokręciła głową i ponownie kazała mi się spieszyć. Nie wygrałabym z nią, więc odpuściłam i wzięłam podarunki dla chłopaków.

Hermiona nie bawiła się w żadne pukanie tylko od razu wtargnęła do pomieszczenia, krzycząc:

- POBUDKA!

•••

Większego niewypału niż nasz plan z eliksirem wielosokowym nie osiągnęłam w całym swoim życiu. Hermiona skończyła w skrzydle szpitalnym i leżała tam kilka tygodni, bo okazało się, że włos, który wrzuciła do swojego eliksiru był koci, a Ron i Harry dalej nie wiedzieli, kto jest dziedzicem Slytherina, ale Malfoya mogliśmy wkluczyć. Ów Ślizgon sam nie wiedział, kto nim może być

Czternastego lutego, tuż po moich urodzinach, które obchodziliśmy z bliźniakami, Lee i Leo przez całą noc grając w Eksplodującego durnia, zostały zorganizowane walentynki. Lockhart cały dzień chodził w różowej szacie, wielkie krasnoludy rozdawały walentynki, a na widok Wielkiej Sali udekorowanej na różowo zbierało się na wymioty.

Tydzień później stan Leo znowu dawał wiele do życzenia. Mimo że próbował zachowywać się normalnie, widać było, że coś jest nie tak. Namówiłam go, by poszedł ze mną do biblioteki i pomógł mi z transmutacją, z którą tak naprawdę problemów nie miałam. Moim celem stało się co innego.

- Powiedz mi dokładnie - zaczął Leo, siadając obok mnie - czego nie rozumiesz?

Nie odpowiedziałam, tylko jeszcze przez chwilę patrzyłam jak przerzuca kartki podręcznika do transmutacji. Kiedy z mojej strony nie uzyskał żadnej odpowiedzi, odwrócił się i napotkał moje spojrzenie.

- Coś się stało?

- A i owszem. Powiedz mi, co się dzieje - odpowiedziałam, zamykając podręcznik. - Leo widzę, że się męczysz.

Lupin westchnął cicho i schował twarz w dłonie.

- Czemu tak bardzo chcesz wiedzieć? - zapytał smutno.

- Po prostu chcę pomóc...

- Mnie nie da się pomóc - przerwał mi i pokręcił głową.

Perspektywa Leo

Wiedziałem, że w końcu ta chwila nadejdzie, ale za nic nie chciałem jej powiedzieć. Bliźniacy byli wyjątkiem oni sami na to wpadli. Wszyscy ludzie reagują tak samo. Mogłem się wcześniej zastanowić nad tą przyjaźnią. Stanowię za duże zagrożenie. Gdybym jej powiedział, uznałaby mnie za potwora...

Co mogłem poradzić, że Cora wydała mi się idealna. Potrafi słuchać, zawsze mnie rozśmiesza, martwi się... Nie miałem zamiaru wpędzać jej w jakiekolwiek kłopoty. Mogłoby jej się coś stać.

- Mnie nie da się pomóc - powiedziałem.

Cora popatrzyła na mnie smutno. Wstałem i nie zaszczycając jej kolejnym spojrzeniem, wyszedłem z biblioteki, ruszając w kierunku swojego dormitorium.

The Murderer's DaughterWhere stories live. Discover now