Rozdział XVIII: Pełnia

652 43 1
                                    

Nie byłam pewna, czy mogę nadto wykorzystywać dobry humor Emily. Zgodziła się pójść ze mną na zakupy po prezenty, bo jeszcze nigdy nie obchodziłyśmy świąt jak normalna rodzina. Stwierdziła, że jej tego brakowało i jest głupio przez zaniedbanie tradycji.

Nie żeby mi bardzo zależało na dostaniu jakiegoś podarunku. Nie byłam przyzwyczajona do dostawania prezentów, ale znając Leo, przyniesie coś ze sobą. Emily oczywiście się ze mną zgodziła i kipiała ze szczęścia, chociaż nie jestem do końca pewna, czy z pójścia na zakupy, czy z wizyty Remusa.

Zeszłam na dół, myśląc tylko i wyłącznie o jedzeniu. Zauważyłam, że Emily od wczesnego ranka krząta się po kuchni. Wpuściła nawet Antaresa.

— Bierz — Wskazała podbródkiem w stronę stołu, na którym leżała góra naleśników. — I wyślij list.

Dopiero teraz zwróciłam uwagę na kawałek pergaminu, leżący obok stosu jedzenia. Antares, jakby wiedział, że będzie potrzebny, usiadł na oparciu  krzesła obok mnie. Przywiązałam mu do nóżki pergamin i powiedziałam Do Leo. Emily otworzyła okno, za którym chwilę później zniknęła moja sowa i zaraz za nim je zamknęła.

•••

Miałam niemałą zagwozdkę, co do prezentu dla Leo. Inaczej było w przypadku jego taty, głównie dlatego, że Emily wzięła to na siebie.

— Masz w ogóle jakiś pomysł? — zapytałam Emily podpierając głowę ręką.

— Nie jest moim przyjacielem — odpowiedziała, zmywając naczynia. — Ty powinnaś wiedzieć.

— Sama czekolada nie wystarczy — mruknęłam do siebie.

Po tym jak bliźniacy mi powiedzieli o obsesji Leo na punkcie czekolady, nic innego nie przychodziło mi do głowy. Wiedziałam, że lubi czytać książki, uczyć się, spędzać czas na błoniach...

— Może kocyk? — zapytałam, zwracając na siebie uwagę Emily. Położyła ostatni talerz na suszarce i ruszyła w moją stronę.

— Mhm... — mruknęła. — Czemu akurat kocyk?

— Jak byliśmy na błoniach to zawsze siadaliśmy na szatach, a tak?

— Kupić kocyk specjalnie na trawę — parsknęła Emily. — Równie dobrze możemy kupić namiot.

— Oj — bąknęłam z frustracją. — Śmiej się śmiej, a ja dalej nie mam pojęcia, co mogłabym mu dać.

— Może coś od siebie? — zagaiła już mniej rozśmieszona.

— Mój stary kocyk. — Spojrzałam na nią, a moje brwi wystrzeliły do góry.

— Nie o to mi chodziło. — Uśmiechnęła się, by za chwilę przyjąć skupiony wyraz twarzy.

— Widzę, że coś wymyśliłaś — parsknęłam.

- Daj mi chwilkę - powiedziała, wstając od stołu.

Emily, z tak samo skupioną miną, ruszyła szybkim krokiem na górę. Podążałam za nią zaciekawionym wzrokiem, aż zniknęła mi z pola widzenia. Ciekawe, pomyślałam.

Nie przeszkadzało mi inne zachowanie ciotki. Tak naprawdę sama Emily widocznie się rozchmurzyła i zachowywała swobodniej w moim towarzystwie. Różnica między dzisiejszym śniadaniem a jakimkolwiek sprzed kilku miesięcy jest kolosalna. Niech tak zostanie, pomyślałam z nadzieją.

Z rozmyślań wybiło mnie skrzypnięcie dochodzące ze schodów. Emily popędziła do mnie, trzymając w ręku książkę.

— Zaczarujemy zegarek! — powiedziała radośnie. — Będzie pokazywał czas do kolejnych pełni księżyca.

— Dlaczego akurat pełni? — zapytałam, patrząc na starą książkę.

— E — Emily przekrzywiła głowę i popatrzyła na mnie z niezrozumieniem. — No... pierwsza myśl — dodała szybko.

Zmrużyłam oczy, ale nie chciałam drążyć tematu. Brunetka przypomniała mi o animagii, która teraz znalazła się na pierwszym miejscu.

— Możemy zaczarować zegarek tak, aby pokazywał czyjś humor — mruknęła. — No wiesz, damy tutaj napisy...

— Emily — przerwałam jej.

Popatrzyła na mnie zdezorientowana. Zdziwiła się jeszcze bardziej kiedy zobaczyła niepewność na mojej twarzy.

- Coś nie tak? Jeżeli nie chcesz to zrobimy co innego, to tylko sugestia...

- Nie, nie - Machnęłam ręką, chcąc zatrzymać Emily, by nie zamknęła książki. - Pomysł jest genialny, ale... - zacięłam się.

Popatrzyłam na nią, a cała pewność ze mnie uleciała. Emily położyła ręce na biodrach i zmrużyła oczy. Teraz albo nigdy.

— To czysto hipotetyczne pytanie... Pomogłabyś mi w zostaniu animagiem? — wypaliłam.

Poczułam przez chwilę dziwne uczucie ulgi, ale szybko zastąpiło je przerażenie. Mina Emily była nieodgadniona, chociaż jedno mogłam powiedzieć na pewno. Zadowolona nie była.

— Czyś ty dziecko zmysły postradała? — podniosła głos. — Nie ma mowy jesteś za młoda! To bardzo nieodpowiedzialne, możesz zostać w zwierzęcej postaci na zawsze! — krzyknęła, podchodząc do mnie. 

Złapała mnie za twarz i wepchnęła palce do ust. Stwierdziłam, że opieranie się nic mi nie da, więc dałam jej przeszukać moją buzię. Po chwili popatrzyła na mnie z ulgą.

— Oprócz tego, że musisz umyć zęby, nic nie powiem — bąknęła. — Byłabym skora do pomocy, ale — dała nacisk na ostatnie słowo, widząc nadzieję w moich oczach — na pewno nie teraz, nie ma mowy. To bardzo głupi pomysł tak, czy inaczej — westchnęła.

Uśmiechnęłam się do niej delikatnie. Na początku się zdziwiła, ale szybko odwzajemniła gest. Napięcie zeszło, a Emily wyjęła z kieszeni skórzany zegarek ze srebrną tarczą.

— Nie mam do niego dużego sentymentu — powiedziała, rzucając zegarek na stół i zmieniając temat. — Należał do twojego dziadka, może teraz posłuży Leo. Przynajmniej nie będzie zbierał kurzu.

— Jest tam coś o samopoczuciu? — zapytałam, wskazując palcem na książkę.

— Co masz na myśli?

— Emocje — odpowiedziałam. — No wiesz, strzałki zmieniałyby się zgodnie z samopoczuciem.

~~~~~~~~~
🌕

The Murderer's DaughterWhere stories live. Discover now