Prolog

364 14 3
                                    

Śledztwo w sprawie niejakiego Kiry było obserwowane przez wszystkie światowe media. Prawda jednak była taka, że dochodzenie od jakiegoś czasu stało w miejscu. L miał swoje podejrzenia co do prawdziwej tożsamości Kiry, jednak niestety nie posiadał on wystarczających dowodów na potwierdzenie tej teorii. Do tego dochodziły jeszcze problemy z policją, która była wobec niego nieufna no i jeszcze sprawa zamordowanych przez Kirę w formie ostrzeżenia agentów FBI, którzy niedawno przybyli do Japonii.

Podczas gdy oczy całego świata śledziły wiadomości w oczekiwaniu na kolejny oficjalny ruch L'a lub Kiry, albo chociaż na wiadomość od którejś ze stron, publiczny samolot zbliżał się do już japońskiego lotniska. Wśród pasażerów nie było nikogo kto wyglądał lub zachowywałby się podejrzanie. Nikt nie podejrzewał, że wśród osób siedzących w samolocie jest ktoś posiadający Shinigami oraz kolejny notes śmierci.

Zestresowana, siedząca przy oknie kobieta oczekiwała na ogłoszenie pilota o zbliżającym się lądowaniu. Kto jednak nie byłby zestresowany wizją wejścia na trenera pojedynku dwóch geniuszy, planując wmieszać się w to starcie, którego przegrana prawdopodobnie oznacza śmierć? Po kilkunastu minutach w samolocie rozległ się wyczekiwany komunikat o lądowaniu. Kobieta odetchnął po czym cierpliwie czekała na zakończenie się procedur. Kiedy wreszcie posadzono maszynę na ziemi czarnowłosa szybko ruszyła uporać się z ostatnią kontrolą odbywającą się na lotnisku. Po pokazaniu fałszywych dokumentów kontrolerowi i zabraniu walizki skierowała się na parking przed budynkiem i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu znajomej twarzy osoby, która miała ją odebrać.

- Wreszcie jesteś. – odezwała się do czarnowłosej podchodząca do niej brunetka.
- Ciebie też miło widzieć.
Obie kobiety przytuliły się z lekkimi uśmiechami na twarzach po czym skierowały się do samochodu niebieskookiej, który stał blisko wjazdu na parking. Właścicielka pojazdu usiadła za kierownicą, a jej pasażerka rozsiadła się na tylnych siedzeniach.
- Więc opowiadaj, jak tam poszło wam w Arizonie? - zapytała brunetka, kiedy stanęły na pierwszych światłach patrząc na swoją przyjaciółkę z pomocą lusterka.
- Było trochę ciężko. Morderca sprytnie wtopił się w tłum ludzi, ale popełnił kilka elementarnych błędów. Aspirował na zostanie profesjonalistą, ale miał jeszcze za mało doświadczenia i był nieco zbyt roztargniony, aby ogarnąć się w tak zawiłej sprawie i we własnych kłamstwach. -wyjaśniła pośpiesznie czarnowłosa- A wiesz co z resztą? Do przyszłego czwartku mają się podobno u ciebie zjawić, ale nie mówiły mi, kiedy dokładnie planują tu przyjeżdżać.
- Ev powiedziała, że przypływa promem w tą środę. Za to od Holly nie mam na razie żadnych informacji.
- Holly załatwia jeszcze ostatnie formalności w Arizonie, których ja nie zdążyłam dokończyć. Jak wylatywałam mówiła mi, że nie wie niestety, kiedy skończy. Mamy zaczynać już bez niej, ale powiedziała, że na pewno do nas dołączy.
Brunetka skinęła głową i ponownie skupiła się na drodze. Po chwili ciszy kierująca włączyła radio i w samochodzie zaczęła grać cicha muzyka.
- A macie coś nowego o Kirze? – zapytała zaciekawiona czarnowłosa.
- Nic czego nie wiedziałaby media lub L. Ale muszę przyznać, że ten najlepszy detektyw świata nieco mnie na razie zawodzi. Jego śledztwo niestety ciągle stoi w miejscu, a ja nie za bardzo wiem, jak powinnam ruszyć w tej sprawie dalej bez zwracania na siebie jego uwagi. To, że się zaciął to jedno, ale dalej jest diabelnie czujny.
Czarnowłosa jedynie skinęła głową po czym wyjrzała przez okno samochodu. Na zewnątrz zaczynało już kropić, mimo, że kiedy kobieta opuszczała samolot dopiero się chmurzyło. Ludzie kręcili się w grupach, w których zaczynały pojawiać się otwarte parasolki, a młodsi uczniowie biegli do swoich domów, aby zdążyć przed deszczem. W całym tłumie mijanym na zewnątrz czarnowłosa zwróciła uwagę na jednego chłopaka, który szedł z nosem w książce.

Po jakiś dwudziestu minutach jazdy przez miasto kobiety dojechały pod dom należący do brunetki. Budynek był niedawno remontowany i posiadał duże podwórko, które przez właścicielkę posesji było czasem dla żartów określany polem, a do tego prawie wszędzie na terenie posesji znajdowały się ukryte kamery. Dom był dwupiętrowy oraz posiadał piwnicę. Na parterze znajdował się jedynie korytarz, salon, łazienka oraz kuchnia z jadalnią. Na piętrze za to były dwa pokoje, łazienka oraz mini gabinet dla brata właścicielki domu. W piwnicy natomiast znajdowało się dodatkowe trzynaście pokoi oraz całe centrum dowodzenia, które w opinii czarnowłosej byłoby potrzebne do rozgryzienia sprawy Kiry. Kiedy brunetka zaparkowała samochód na podjeździe na dworze rozpadało się już na dobre.
- Ile myć wytrzyma twoja farba?
- Cztery. -odpowiedziała czarnowłosa patrząc się sceptycznie na deszcz próbując przegonić go wzrokiem. – Dziwna ta pogoda u ciebie.
- Nie musisz mi o tym mówić... Chcesz może parasolkę?
- Nie. I tak muszę się pozbyć tej farby przed spotkaniem z L'em.
Niebieskooka westchnęła, ale kiwnęła głową. Następnie obie kobiety wysiadły z samochodu i sprintem podbiegły pod małe zadaszenie przed wejściem do środka. Brunetka otworzyła drzwi i przepuściła w nich czarnowłosą przyjaciółkę.
- Pamiętasz jeszcze jaki jest tutaj rozkład pomieszczeń? – zapytała z zaciekawieniem właścicielka.
- Mhm, nie martw się nie dam rady się zgubić w twoim domu.
- Mam taką nadzieję. A kiedy skończymy wreszcie z tą maskaradą? Wolę nasze imiona od tych pseudonimów.
- Jak Evelyn przypłynie i zmyje swoją farbę. A wiesz na jaki kolor się tak właściwie przefarbowała? Mnie nic o tym nie powiedziała, a ostatnio jak ją widziałam to do podróży miała białe włosy.
- Podobno tym razem blond.
- Chyba jeszcze nie była blondynką, nie?
- Też mi się tak wydaje, ale nie mam pewności...
Obie kobiety uśmiechnęły się do siebie po czym się rozdzieliły. Brunetka ruszyła do swojego pokoju na piętrze, a jej nowa współlokatorka udała się razem ze swoją walizką do łazienki.

Gra o światWhere stories live. Discover now