🥀~Epilog~🥀

7.5K 146 18
                                    

Mała dziewczynka uciekała przed swoim tatą, który ją gonił w berka.

— Słonce, chodź tutaj zaraz Cię złapie. — zawołał ze śmiechem jej tata.

— Wcale nie! — zachichotała. — Mamusiu.

Mama małej Emy, wzięła ją na rączki i przytuliła do siebie. Była szczęśliwa, że już wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Viktor dostał dożywocie za znęcanie się i porwanie malutkiej. Na sali rozpraw znaleźli się jego rodzice oraz rodzice Carmen.

Kobieta była w szoku, że się w ogóle pojawili. Po wszystkim jej mama zaprosiła ich na obiad.

Carmen, kiedy sobie o tym przypomniała zesztywniała i spojrzała na zegar.
Zostało im mało czasu, żeby zdążyć.

— Dobrze, kochani. Musimy już się zbierać. — wyszeptała i pocałowała malutką w główkę.

Malutka pokiwała swoją główką i kiedy mama ją odstawiła, pobiegła na górę.

— Dostane tez buziaka? — zapytał William.

— No nie wiem..— zaśmiała się kobieta, widząc minę narzeczonego. Nie myśląc długo nad tym pocałowała go czule.

William nie dawno po uratowaniu malutkiej, postanowił się oświadczyć Carmen. Zrobił to, kiedy wspólnie byli nad morzem. Kobieta od razu się zgodziła.

Mężczyzna, który im pomagał, jak powiedział William dostał pieniądze na leczenie dziecka i aktualnie pracuje w firmie Williama i Carmen, sortuje paczki i w końcu jest szczęśliwy i nie musi się martwić o zarobki.

Zaraz po tym, kiedy William się oświadczył Carmen postanowił, żeby była jego wspólniczką. Po wielu próbach w końcu się zgodziła.

— Zadowolony? — zaśmiała się kobieta, kiedy odsunęła się od mężczyzny.

— Bardzo. — uśmiechnął się szeroko.

Spojrzał ostatni raz na Carmen, po czym udał się przebrać w garnitur.

— Powodzonka u rodziców. — szepnął Edmunt, który jak zwykle grał na swojej gitarze.

— Dziękuje. — odparła. — Sprzyda się.

— Będzie dobrze, nie martw się. — po cieszył.

Kobieta uśmiechnęła się, po czym ostatni raz spojrzała na siebie w lustrze i kiedy było wszystko w porządku, przybiegła do niej malutka i narzeczony.

— Gotowi? — zapytała.

— Chyba Tiak.— lekko się uśmiechnęła, Emy. Malutka była ubrana w różową sukieneczkę i troszkę się stresowała.

— Wszystko będzie dobrze, malutka. — pocieszyła swoją córeczkę.

Emy uśmiechnęła się, po czym razem z rodzicami udali się do samochodu, żegnając się z Edmuntem.

Droga nie zajęła im długo, dlatego już po chwili znajdowali się przed domem rodzinnym Carmen. Do kobiety nagle dotarły wszystkie wspomnienia.

William złapał ją za rękę, żeby dodać otuchy i naprawdę to zadziałało.

Razem wyszli z samochodu i odpięliśmy Emy z fotelika,po czym ruszyli do drzwi.

Mała Emy od razu złapała za dłonie rodziców. Była szczęśliwa, że ich ma.

W progu od razu przywitała ich mama kobiety, która szeroko się uśmiechała.

— Witajcie.— powiedziała i przepuściła ich w drzwiach.

— Witam, Panią. — odparł mężczyzna i pocałował rękę kobiety.

— Część, mamo. — wyszeptała Carmen,a malutka Emy, schowała się za rodzicami.

— Nie bój się nas, malutka. — zaczęła jej babcia.

Emy nadal nie była przekonana,ale pokiwała swoją główką.

Razem poszli do kuchni, gdzie czekał ojciec Carmen.

— Dobry. — prychnął i zaczął mierzyć każdego swoim surowym wzrokiem.

Mama dziewczyny poprosiła ją na chwilę do jej pokoju, a William wraz z Emy zostali sami z mężczyzną.

Tata malutkiej odsunął krzesła siebie i dla dziewczynki, po czym usiadł na jednym z nich.

— Witam. — odparł.

Emy spojrzała na krzesło, było duże i trochę się przestraszyła, dlatego spojrzała błagalnie na swojego tatę, a ten od razu zrozumiał o co chodzi i wziął córeczkę na kolana.

—Co Ty robisz? — syknął ojciec Carmen. — Nie powinno się tak pozwalać na wszystko dzieciom.

— Pan nie w ogóle nie wie co przeszły dziewczyny. — syknął William i mocno przytulił do siebie malutką.

— Trzeba trzymać dyscyplinę i...

— Niech Pan spróbuje powiedzieć. — warknął, jednak uspokoił się, kiedy spojrzał na dziewczynkę, która zaczęła się trząść.

—Nie bój się, skarbie. Nie dam Ci zrobić krzywdy. — wyznał i pocałował córeczkę w główkę.

Po kilku chwilach dołączyli do nich Pani Williams i Carmen.

Zjedli wspólnie obiad, po czym wrócili do siebie.

I tak w końcu William założył rodzinę, która zawsze pragnął, a Carmen znalazła mężczyznę, który ją kochał i malutką..., a Edmunt cieszył się, że wszystko w końcu się udało.
Tak samo jak ich przyjaciele Tom i Elizabet, którzy zawsze ich odwiedzali i wspierali.

🥀~Koniec~🥀

*****

Witajcie kochani
Dziękuje wam bardzo za czytanie, tej książki. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Dziękuje za wszystko.❤️

"𝐍𝐚𝐮𝐜𝐳 𝐦𝐧𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz