🥀~Rozdział 24~🥀

5K 130 3
                                    

🥀~Nie chciałem wam przeszkadzać... ~🥀

Perspektywa Carmen

Kiedy otworzyłam drzwi, bałam się, że może to Viktor, ale na szczęście to nie był on. Mężczyzna był naprawdę podobny do Williama.
Kiedy się przedstawił już nie miałam wątpliwości.

Zaprosiłam go do kuchni, gdzie siedział wcześniej wspomniany mężczyzna. Chciało mi się śmiać na ich wymianę zdań.

Po paru chwilach usłyszałam jak przychodzi do nas moja córeczka. Marywiłam się o nią. Strasznie się bała przeprowadzek. Nie chciałam mówić Williamowi całej prawdy, dlaczego tak się zachowuje. Może kiedyś...

Z rozmyśleń wyrwał mnie cichy śmiech mojej córeczki. Odwróciłam się i dostrzegłam jak Emy przez przypadek pomalowała Edmunta farbą.
Emy wraz z Edmuntem wpadli na pomysł, że chcą coś namalować.

Zaśmiałam się cicho i dostrzegłam, że William tak samo powstrzymuje się od śmiechu.

— Przepraszam. — odparła po chwili, malutka i zrobiła skruszoną minę.

— Nic się nie stało. — powiedział od razu brat Edmunta.

Emy po chwili wstała i gdzieś pobiegła i po paru chwilach wróciła z mokrą chusteczką i zaczęła wycierać plamę na ręce chłopaka.

— Dzięki, mała. — zaśmiał się.

Uśmiechnęłam się na ten widok, naprawdę się cieszyłam, że dziewczynka dogaduje się znimi, ale miałam znowu te dziwne obawy. Co jeśli, kiedyś znikną, a ona znowu będzie to przeżywać?
Naprawdę nie chciałam tego.

Powróciłam wzrokiem do Williama, który przez moment się we mnie wpatrywał.
Kiedy wyczuł, że się mu przyglądam lekko się uśmiechnął.

— Fajnie, że się tutaj w prowadziłyście. — powiedział po chwili.

— Naprawdę się cieszysz? — zapytałam, nie pewnie.

William w odpowiedzi pokiwał głową, po czy ruchem ręki pokazał, żebysmy przeszli na ganek.

Kiedy mieliśmy pewność, że nikt nas nie podsłuchuje, zaczął mówić.

— Wiesz...przez większość czasu..., mieliśmy naprawdę dziwne sąsiedzwo. Głównie może przez to, że jestem kim tym kim jestem, ale...

— Przepraszam, że się wtrące w zdanie, ale nie powinno się patrzyć na człowieka, jaki jest status majątkowy. — wyznałam to co czułam.

— Wiesz, jesteś wyjątkowa Carmen. — wyznał po chwili.

Na jego słowa poczułam jak zaczynam się rumienić, nie wiem co mi się ostatnio dzieje. Nigdy tak często się nie rumieniłam.

— Dziękuje. — wyjąkałam i spuściłam głowę. Jeszcze nie przywykłam do komplementów.

William podniósł mój podbrudek dwoma palcami i teraz dostrzegłam, że znajdował się bardzo blisko mnie.

Tą chwilę nagle przerwały kroki i jak oparzeni odskoczyliśmy od siebie.

Po kilku sekundach dosrzegłam Edmunta, z moją córeczką na rękach.

— Nie chciałem wam przeszkadzać, ale mała usnęła. Gdzie mam zanieść? — zapytał ze skruszoną miną.

— Możesz mi ją podać, zaniose ją. — odparłam.

Edmunt zmarszczył brwi, ale podał mi malutką. Od razu ruszyłam na górę do pokoju mojej córeczki.

Położyłam ją na łóżku, po czym przykryłam, żeby nie zmarzła.

Kiedy tak przez chwilę patrzyłam na nią, dotarło do mnie co mogło się stać. Mogłam pocałować Williama. Tego Williama, który był też moim szefem....

*****
Witajcie kochani
Kolejna część dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐍𝐚𝐮𝐜𝐳 𝐦𝐧𝐢𝐞"जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें