Rozdział 19

1.1K 89 26
                                    

Oczy Draco otworzyły się powoli. Czuł się jakby rozjechał go walec. Był oszołomiony. Nie zajęło mu długo zorientowanie się, że jest w szpitalu. Cholera, pomyślał, gdy jego dłonie automatycznie powędrowały do brzucha. Ku swojemu przerażeniu odkrył, że już nie był w ciąży.
Och kurwa, kurwa.

Zamrugał gwałtownie. Coś musiało się stać z dzieckiem. Jakimś cudem znowu coś zawalił...

- Ojcze?

Zesztywniał słysząc boleśnie znajomy głos. Obrócił głowę w lewo i zobaczył ją.

- Molly. - przywitał się.

Dziewczynka wyszczerzyła zęby i odgarnęła kilka długich pasm włosów ze swojej twarzy.

- Obudziłeś się. - powiedziała, wiercąc się na krześle.

To była Molly, jaką pamiętał. Mogła mieć pięć lat lub być odrobinę starsza. Ściskała dziecięcą miotłę i ubrana była w barwy Hufflepuffu. Jej połamane okulary sklejone były żółtą taśmą izolacyjną. Na klatce piersiowej miała pogrubiony napis "PAŁKARZ". Nie ma więc żadnych pytań co do jej przydziału do Domu w Hogwarcie.

Draco oceniał ją dalej - jej szpiczasty nos, nierówne guziki na szacie, niedbale założony strój. Dziewczynka oparła łokcie na łóżku, przechylając oceniająco głowę na bok.

- Jesteś smutny? - zastanawiała się, bardziej zainteresowana niż niepewna.

- Nie. - odpowiedział głosem pełnym emocji. Jego dłonie poruszyły się same, lecz zanim zdążył ją przyciągnąć do siebie, ktoś podał mu niewielki tobołek.

Draco uniósł wzrok i zobaczył pochylającą się nad nim Lovegood. Wyglądała na kilka lat starszą - a także nieco ładniejszą. Potem blondyn skupił się na tobołku - to wcale nie była jakaś rzecz!

- Jest znacznie cichszy niż Molly. - powiedziała Lovegood na temat maleńkiego, pomarszczonego, ciemnowłosego noworodka tulącego się do niego. - Jak wszystko będzie dobrze to będziesz mógł go zabrać do domu już rano.

- Och... - Kurwa.

Dopiero wtedy Draco zorientował się, że znowu dokonuje inwentaryzacji samego siebie. Jego włosy były dłuższe. Czuł, że sięgają mu łopatek. Czuł się słaby, wyczerpany fizycznie, psychicznie i magicznie. Był w szpitalu razem z Luną, Molly i - oczywiście - dzieckiem Pottera.

To była wizja.

- Gdzie on jest? - zapytał zarozumiale, zastanawiając się mimowolnie czy on i Potter nie rozstali się przypadkiem gdzieś w międzyczasie. Lub pomordowali się. - To... to okropne. - wyjąkał, starając się nie patrzeć na niemowlę. Nie chciał mieć już więcej dzieci. I odmawiał - odmawiał! - przywiązywania się do kolejnej osoby, której nie mógłby spotkać przez następnych kilka lat - jeśli w ogóle.

Lovegood zmarszczyła brwi.

- Draco...

- Obudziłeś się!

Drzwi otworzyły się i wpadł do środka Teddy, wyglądając na bardzo szczęśliwego i zdenerwowanego zarazem. Wyglądał na około dziewięć lub dziesięć lat. Wciąż był nieco niezgrabny - Draco zdążył to ocenić po tym, jak bardzo wpadał na rzeczy znajdujące się po drodze do jego łóżka. Chłopiec pochylił się obok Molly, po czym z wielkim uśmiechem na twarzy, przejechał delikatnie palcem po policzku niemowlęcia.

- Heh... - westchnął cicho. Jego włosy zmieniły kolor - teraz były czarne. Oczy zaś szare. Draco nie mógł na to nic poradzić. Spojrzał w dół i ku swojej frustracji, natychmiastowo się zakochał.

GośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz