Rozdział 9

1.2K 94 9
                                    

Cała czwórka stała znów przed myślodsiewnią.
- W tym wspomnieniu zachowywałaś się naprawdę ładnie. - stwierdził Potter, patrząc podejrzliwie na małą.

Wargi Molly zadrżały i dziewczynka nagle zaczęła płakać.

- Tęsknię za ojcem! - krzyknęła przez łzy. - I nawet za tatą!

Potter zmarszczył nieco brwi, gdy Molly przylgnęła do nogi Draco.

Ślizgon zamarł. Przytulenie małego dziecka było dla niego czymś nowym. Potter rzucił mu zawistne spojrzenie, co nieco go onieśmieliło. Uklęknął i objął dziewczynkę, która natychmiast zakopała twarz w jego piersi, wciąż głośno płacząc.

- Jestem tutaj. - powiedział miękko.

- N... Nie jesteś!

Nie oszukiwali jej. Zarówno on, jak i Potter nie byli podobni do swoich przyszłych wcieleń. Draco nie mógł nic więcej zrobić, więc położył brodę na jej głowie i przytulił ją mocniej. Potem spojrzał na Dyrektora.

- Odkopywanie wspomnień jest olbrzymim przeżyciem emocjonalnym. Przepraszam za to, panno Potter. - powiedział Dumbledore, wciąż wpatrując się w myśodsiewnię. - Wygląda na to, że pan Malfoy rzucił jakieś zaklęcie bezpośrednio przez przybyciem Molly tutaj.

Draco zacisnął zęby.

- To było niemal... odruchowe. - mruknął. - Jestem okropny z magii bezróżdżkowej. - odwrócił wzrok, szczerze nienawidząc publicznego przyznawania się do własnych słabości, zwłaszcza przed potężnymi czarodziejami.

- Masz problemy z kontrolowaniem jej. - powiedział Dumbledore. - Co jest zrozumiałe. Magia bezróżdżkowa jest wyjątkowa.

- Więc to moja wina. - powiedział blondyn, patrząc na Molly. - Mojego przyszłego ja?

- W rzeczy samej.

- Świetnie. - powiedział sarkastycznie, czując na sobie wzrok Pottera, który potęgował tylko jego umniejszający sobie nastrój.

- To naprawdę niezwykłe. - ciągnął Dumbledore, mieszając różdżką w myślodsiewni. Zapewne będzie chciał jeszcze raz obejrzeć tą scenę. - Panie Malfoy, twoja przyszła jaźń wydaje się mieć dodatkowe moce niż te, które teraz posiadasz. Wysłał pan Molly w podróż w czasie i przestrzeni bez pomocy żadnego magicznego przedmiotu, zmieniacza czasu czy nawet różdżki.

- Jak to możliwe? - zapytał Potter.

Dumbledore wyciągnął różdżkę z misy.

- Uważam, że pan Malfoy jest jasnowidzem. - powiedział, napotykając zdziwione spojrzenie Draco. - Ta magia jest nieprzewidywalna i nieregularna - to znak ostrzegawczy. Pan Malfoy stworzył szczelinę w czasie, do której wysłał Molly... Tylko i wyłącznie dzięki swojej magii... Manipulował czasem... Nigdy czegoś takiego nie widziałem.

- Jasnowidz. - powtórzył martwo Draco. Już kiedyś był oskarżony o bycie wampirem, wilą i elfem ale bycie jasnowidzem zdecydowanie przechyliło szalę. Każde słowo Dumbledore'a było znaczące dla obecnego świata. Draco nie był zainteresowany praktykowaniem wróżbiarstwa, nie lubił domysłów - wolał ostateczną i rzeczywistą magię. Właśnie dlatego nie brał pod uwagę nawet nauki tego odrealnionego przedmiotu.

- To niesamowite. - stwierdził Potter, patrząc na niego z rosnącym zainteresowaniem. Dureń.

- Wygląda na to, że będzie pan bardzo potężnym czarodziejem, panie Malfoy. - powiedział Dumbledore.

Molly odsunęła się od niego, rzucając mu łzawe spojrzenie. Draco z roztargnieniem przeczesał ręką jej włosy.

- Jasnowidzowie są bezużyteczni. - powiedział, starając się nie drwić w obecności dziewczynki. - W całym swoim życiu przeciętnie wygłaszają tylko kilka dokładnych prognoz. Przepraszam, że nie skaczę z tego powodu z radości. Powiedzcie mi tylko co mam zrobić, żeby odesłać Molly... - zanim przyjdzie do nas wojna i ten świat stanie się jeszcze większym bagnem niż teraz. Draco wciąż nie mógł pozbyć się z głowy wizji portretu Snape'a.

GośćWhere stories live. Discover now