Rozdział 10

1.3K 104 13
                                    

Przepowiednie różniły się od podróżowania w czasie. Posiadanie wizji przyszłości nigdy nie zmieniało wyniku, nawet odrobinę.
A może zależało to od wizjonera? I ilości szacunku, jaką mieli do tej sztuki.

Mając dwadzieścia sześć lat, Draco zrobiłby wszystko, żeby to zmienić. Ujawniłby fakt, że widział Molly w swojej przyszłości ale to było niespójne z obecnym stanem rzeczy.

- Wtedy była pierwsza kwarta księżyca. - zauważył Ron Weasley. - Czy to mogło mieć jakiś wpływ na magię?

- W zasadzie. - powiedział profesor Goyle, który opuścił prowadzone przez siebie zajęcia z mugoloznawstwa. - Przeszedł przez nią potężny strumień energii, zamieniając ją w pył.

- Już to przerabialiśmy tyle razy. - powiedziała Hermiona. - Nadal uważam, że powinniśmy skupić się na integralności mikstury. Na tym, jak ona mogła wpłynąć na Draco.

- Eliksir nie był istotny. - warknął Snape. - Już to ustaliliśmy, Granger.

- Musimy zwrócić uwagę na okoliczności tego zdarzenia. - wtrącił się ze swojego portretu Dumbledore. - Wiem, że wszyscy jesteście wyczerpani ale wciąż uważam, że tu chodzi o nastawienie Draco.

- Słucham? - zapytał blondyn, podnosząc się z kolan Harry'ego. - Możesz powtórzyć?

- Wiem, że trudno jest wystawiać się na zranienia, panie Potter, ale musi pan...

- Jasna cholera! Miałem jej dość! - warknął Draco.

W gabinecie McGonagall zapanowała cisza.

- Cholera. - skomentował Ron.

Kiedy Draco uświadomił sobie swój wybuch, poderwał się z miejsca i wypadł z pokoju. Zaczął wchodzić po schodach, gdy stojąca na korytarzu zbroja rozpadła się od nadmiaru jego emocji. Harry podążał za nim.

- Draco...

- Pieprzyć to! - krzyknął blondyn, wcześniej starając się naprawić zniszczony metal. Zbroja rozgrzała się do czerwoności. Gargulec patrzył na niego nerwowo.

Draco zaczął się wycofywać ale Harry'emu udało się złapać go w pasie. Gryfon otoczył go ramionami, przyciskając swoją klatkę piersiową do jego pleców i zaciskając dłonie na brzuchu.

Od momentu zniknięcia Molly magia blondyna wciąż była niestabilna. Teraz czuł moc Harry'ego przepływającą przez niego.

- Naprawdę miałeś na myśli to, co powiedziałeś? - zapytał cicho.

- Tak. - wydusił Draco.

Przez dłuższą chwilę stali przytuleni w milczeniu. Blondyn zachodził w głowę, jakim cudem Harry wciąż jest taki spokojny.

- To był długi sezon Quidditcha... - zaczął brunet.

- Po prostu... potrzebowałem chwilę odsapnąć. - powiedział Draco, podczas gdy jego mąż rysował mu leniwie okręgi na brzuchu. - Molly jest coraz bardziej potrzebująca, zawsze mnie dręczy... To moja wina, nie spędzałem z nią wystarczająco dużo czasu... A kiedy po prostu wpadła wtedy do laboratorium...

Harry odwrócił go tak, że stali twarzą do siebie.

- Możesz mi wszystko powiedzieć. - stwierdził cicho.

Draco skupił się na jego oczach. Zupełnie takim samym jak ich córki. Przez ostatni tydzień był nieustannie przesłuchiwany, badany i psychoanalizowany. Od kiedy zniknęła Molly, jeszcze trudniej było mu wyodrębnić prawdziwą motywację niezamierzonego czaru.

- Merlinie... Chyba chciałem po prostu odpocząć. - powiedział na jednym oddechu Draco. - W ostatnim sezonie było tyle presji ze strony Armat, ekipa z Anglii chciała się ze mną spotkać, rozmawialiśmy o kolejnym dziecku. Próbowałem to wszystko jakoś ogarnąć. Wiem, że robisz naprawdę dużo Harry, tak właściwie to wszystko i po prostu...

GośćWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu