Rozdział 4

1.8K 129 18
                                    

Dwudziestosześcioletni Harry podrapał się po szyi, czując pierwsze objawy podniecenia. Nie daj się ponieść, pomyślał z przekąsem.

Przez chwilę wpatrywał się w wysoki sufit, próbując rozkoszować się tym, co zostało mu z wcześniejszego zadowolenia. Zgodnie z jego oczekiwaniami, zmniejszyło się zostawiając po sobie uczucie zimna w żołądku, którego nie da się jakoś załagodzić. Odwrócił głowę w lewo i zobaczył, że jego męża nie ma już w łóżku. Gdy usiadł, dostrzegł go przy biurku po drugiej stronie pokoju.

Hogwart nadal nieco go niepokoił. Niektóre widoki sprawiały, że przechodził go dreszcz i przywoływał niektóre ze wspomnień - i te najszczęśliwsze i te najgorsze. Zastanawiał się czy Draco czuje się tutaj tak samo. Harry miał nadzieję, że pewnego dnia obaj znowu pokochają to miejsce.

Z cichym westchnieniem wstał i podszedł do biurka. Draco miał na sobie tylko bokserki - siedział z twarzą ukrytą w ramionach. Nie wiedział jak długo mógł już tam być. Zapomniałem, jakie długie są jego włosy, pomyślał Harry, podziwiając luźne loki zwisające swobodnie i okalające mu twarz. Z roztargnieniem pogładził plecy mężczyzny, wyczuwając lekkie drżenie.

- Płaczesz? - zapytał nieco oszołomiony.

Harry'ego uderzyła myśl, że Draco wyglądał jakby stracił nadzieję. Odpychając swój niepokój, znowu go pogłaskał. Starał się nie myśleć o tej innej rzeczywistości, ciągłej nieobecności ich córki oraz braku jakiegokolwiek postępu w jej poszukiwaniach.

Harry pochylił się, obejmując mężczyznę od tyłu, opierając się o jego kark. Przymknął oczy, czując ciepło jego ciała i zapach.

Przez chwilę Draco się nie ruszał, po czym położył dłoń na jego ramieniu, prostując się. Policzki mężczyzny były suche.

- Nie płaczę. - mruknął nieprzekonująco. Pospiesznie przetarł oczy. Harry nigdy nie widział go tak wrażliwego. Draco skrzywił się widząc jego czujne spojrzenie. - Nic ci na to nie poradzę, to moja cholerna córka. - powiedział, odwracając głowę. - I wierz mi lub nie ale zależy mi na niej. - dodał, wstając i przepychając się obok niego, pospiesznie zaczął narzucać na siebie ubranie.

- Wiem. - odpowiedział prosto. - Nie mam do ciebie żadnych pretensji. Odzyskamy ją, obiecuję ci. Po prostu proszę cię o odrobinę nadziei.

Draco przytaknął gwałtownie i zaczął zapinać swoją koszulę. Z jakiegoś powodu Harry był zmartwiony - Draco. To magia Draco odesłała Molly. Podszedł do niego i otoczył ramionami jego talię, opierając się o jego plecy klatką piersiową. Dłonie wsunął pod koszulę, z namysłem głaskając jego płaski brzuch.

Ktoś zapukał do drzwi.

- Już idziemy. - powiedział Draco, odsuwając się od Harry'ego. Mężczyzna obserwował przez moment blondyna, po czym sam zaczął się ubierać.

Dwadzieścia minut później znowu znajdowali się w gabinecie Dyrektorki. Dzisiaj Draco nie prezentował się nienagannie. Jego włosy nie były starannie uczesane i widać po nim było poczucie winy i frustrację. Głowę miał zwieszoną i wyglądał też na dużo bledszego niż zwykle. Jego drżenie zdradzało niepokój.

Harry przygryzł wargę i przeszedł przez pokój, stając niedaleko. McGonagall podała blondynowi eliksir pieprzowy, który ten po obejrzeniu wypił. Brunet patrzył jak Draco wymienia jeszcze kilka zdań z Minervą i już po chwili przestaje drżeć. Blondyn z roztargnieniem przeczesał włosy i spojrzał na Harry'ego. Auror uśmiechnął się do niego zachęcająco, na co Draco przyjął poważny wyraz twarzy. Z szat wyciągnął różdżkę i ustawił się w odpowiednim miejscu. Gdy portret Snape'a kiwnął głową, blondyn zamknął oczy i uniósł ręce.

GośćKde žijí příběhy. Začni objevovat