Rozdział 11

1.2K 92 0
                                    

- Mam go cztery dni w tygodniu. - powiedział Harry ochrypłym głosem. Włosy miał bardziej rozczochrane niż zwykle. Na sobie miał mugolskie ubrania - jeansy i podkoszulek - które całkiem dobrze na nim leżały. Był młodym dorosłym i z tym mętnym spojrzeniem wyglądał na znużonego. Każda jego mina była starannie przemyślana, niemal wymuszona. Draco zastanawiał się czy kiedy Potter był sam, nie popadł przypadkiem w jakąś apatię. - Mojego chrześniaka.
- Racja. - Draco oparł się o ladę dość ponurej kuchni. Jego włosy także były rozczochrane a koszula nie wsadzona w spodnie. Niechętnie odstawił na blat swoją herbatę i całą swoją uwagę skupił na Potterze - to co ten chciał mu powiedzieć, było najprawdopodobniej bardzo ważne. Więc to był ten sławny Teddy, pomyślał studiując wygląd szczerzącego się do niego dziecka. Cholera. Potter niespodziewanie wsadził mu malucha w ramiona.

Chłopczyk pisnął z radości a jego włosy zmieniły kolor z intensywnego niebieskiego na jasny blond. Draco próbował uciec głową od niechlujnego pocałunku w policzek ale nie udało mu się.

- Ba, ba, ba, ba... - gaworzył Teddy.

Draco skulił się na widok zaślinionego dziecka. A potem zerknął na Pottera.

Z twarzy mężczyzny zniknęła wcześniejsza ekspresja. Zamiast tego, Gryfon miał na twarzy delikatny uśmiech. Patrzył na nich z osobliwym błyskiem w oczach - z czymś pomiędzy rozbawieniem a namysłem.

- Co? - mruknął z irytacją Draco.

Potter upił łyk herbaty.

- Ee... nic, nic.

***

- Nie mogę jej nigdzie znaleźć!
Draco drgnął wyrwany z zadumy i spojrzał na zdenerwowanego Pottera, który wpadł do biblioteki i zawisnął nad jego stołem.

- Nie ma jej w Wielkiej Sali ani w naszych Pokojach Wspólnych. Nasi przyjaciele też nie wiedzą gdzie jest! - wyrzucił z siebie brunet. - Widziałeś ją? Powiedz mi, że jest z tobą!

Ślizgon zbladł uświadamiając sobie, że Potter mówi o Molly.

- Nie... Ja... - otworzył usta, żeby zaprzeczyć. Może Molly się gdzieś schowała albo śledziła jakichś pierwszorocznych... I wtedy to wyczuł - nieobecność dziewczynki. - Musimy iść do Dyrektora. - wstał i nie czekając na drugiego chłopaka, szybko wyszedł.

Kilka chwil później stali już przed starszym czarodziejem, który przyglądając się im uważnie, sprawdzał magiczną więź różdżką.

- Więź jest nieobecna. - mruknął. - Wygląda na to, że naprawdę odeszła.

- Odeszła? - powtórzył Potter.

- Opuściła naszą oś czasu. Zakładam, że wróciła do swojej rodziny.

- Zakłada pan? - powtórzył zwięźle Draco.

- Molly przestała istnieć w naszym wymiarze. - wyjaśnił Dumbledore widząc ich niezrozumienie. - Tutaj. Molly zniknęła. Deportowała się.

Blondyn poczuł, że jego świat zaczyna wirować. Nie podobało mu się określenie „zniknęła". Do rzeczywistości przywróciło go dopiero ramię Pottera.

- Ale nic jej nie jest? - zapytał słabo Gryfon.

- Jest w miejscu, do którego należy. Wróciła do swojej linii czasu.

Nie było żadnej ceremonii. Nie zdążyli się pożegnać. A podczas ostatniej rozmowy z nią zbesztali dziewczynkę za brzydkie słowo...

Biuro Dumbledore'a opuścili z pustymi wyrazami twarzy.

- Draco...

Kompletnie ignorując Gryfona, skierował się do Lochów. W końcu ta przeklęta więź zniknęła. Już nic ich nie łączyło...

GośćWhere stories live. Discover now