Rozdział 19. Alyssia

35 5 1
                                    

31 lipca

Przysiadłam na jednej z parkowych ławek. Wcześniej przez dobrych kilkanaście minut kręciłam się po brukowanych alejkach, rozmyślając. Wiedziałam, że ten dzień w końcu nadejdzie, ale instynktownie chowałam w głowie tę myśl przed samą sobą.

Czekałam na Michaela, który miał wysłuchać historii, która była jedynym, co łączyło mnie z biologicznymi rodzicami.

Nalegał na to, byśmy nie przeprowadzali tej rozmowy w kancelarii. Ja natomiast upierałam się, by nie były w nią zaangażowane żadne naleśniki. Stanęło więc na tym, że Michael zaproponował spotkanie w parku. Musiałam przyznać, że miał dość specyficzne metody rozmawiania ze swoimi klientami.

Westchnęłam, patrząc przed siebie na niewielkie jezioro, po którym pływała para łabędzi. Znajdowały się tuż obok siebie. W pewnym momencie wygięły szyje i, opierając o siebie nawzajem swoje głowy, utworzyły serce. Poczułam jak kącik moich ust unosi się lekko na ten widok. Miło było zobaczyć, że natura postanowiła uszczęśliwić tę parę.

Przymknęłam oczy i odchyliłam się na oparcie ławki. Pozwoliłam słońcu oblać promieniami moją twarz, kiedy wsłuchiwałam się w ciszę przerywaną tylko śpiewem ptaków. Nawet dźwięki dobiegające z miasta ucichły gdzieś w oddali. Splotłam ze sobą palce, układając dłonie na brzuchu, po czym wyciągnęłam nogi i skrzyżowałam je w kostkach. Oddychałam głęboko, uspokajając myśli. Może mogłabym zacząć medytować?

Ciszę przerwało niewyraźne chrząknięcie. Uniosłam głowę i otworzyłam oczy, by napotkać wzrok Michaela. Stał kilka metrów dalej, z dłońmi w kieszeniach czarnych spodni.

– Cześć – mruknęłam.

– Cześć. – Podszedł bliżej i przysiadł na ławce w niewielkiej odległości ode mnie. Przez chwilę milczeliśmy, patrząc na taflę wody, marszczoną przez delikatny, letni wietrzyk. – Wszystko w porządku?

Poczułam na sobie jego czujny wzrok. Skinęłam głową, przytakując.

– Tak. Po prostu chcę już mieć to za sobą.

Przez cały poprzedni tydzień nie byłam w stanie myśleć o niczym innym. Musiałam przypomnieć sobie to wszystko, co miało pozostać na zawsze w szczelnie zamkniętym sejfie w głębi mojej pamięci. Odkąd tylko zjawił się tamten prawnik, nie potrafiłam zmusić się jednak do oderwania od tych myśli. Próbowałam robić wszystko, by je zagłuszyć, ale zdało się to na nic. À propos...

– Widziałeś się już z tym prawnikiem? – zapytałam Michaela.

– Tak – odparł kwaśno po chwili, dopiero kiedy zdecydowałam się na niego zerknąć. – We wtorek. Nie rozmawialiśmy długo. Przekazałem mu tylko, że składamy pozew i że ma czekać na informację o terminie rozprawy. Nie zamierzałem prowadzić z nim żadnej dyskusji.

Kiwnęłam głową i powróciłam wzrokiem do łabędzi. Wiedziałam, że nadchodzi moment, by w końcu przejść do rzeczy.

– Jak dużo mamy dzisiaj czasu? – Zastanawiałam się, czy uda mi się wyrobić, zanim Michael musiałby jechać do kolejnego klienta.

– Nie przejmuj się tym. Mam czas nawet do ósmej rano, gdybyś potrzebowała kilkunastu godzin na tę rozmowę. Chociaż przyznaję, jutrzejsi klienci musieliby wtedy radzić sobie z faktem, że nie wziąłbym prysznica przed pójściem do pracy – rzucił sarkastycznie. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie musiałam nawet na niego patrzeć, by usłyszeć w jego głosie, że się uśmiecha. – Prawdopodobnie mógłbym też zasnąć w środku jutrzejszego spotkania z klientem. Jestem ciekaw, co Nick by z tym zrobił.

THAT SUMMEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz