11 lipca
– Tak w zasadzie... – zaczęła Lizzie, kiedy byliśmy już w drodze do Indianapolis. – Wcześniej o tym nie pomyślałam, ale teraz to do mnie dotarło.
Zerknąłem na nią, więc nasze spojrzenia spotkały się na moment. Przechyliła głowę w bok, mrużąc oczy. Sprawiło to, że jej nosek również słodko się zmarszczył. Cholera, chyba nigdy nie przestanę się zachwycać jej uroczością. Wróciłem spojrzeniem do drogi przed nami i sięgnąłem do deski rozdzielczej, ściszając radio.
– O czym pomyślałaś?
– Tor był pusty – mruknęła, na co skinąłem powoli głową. Spojrzałem na nią, zatrzymując samochód na światłach. – Tak, kompletnie pusty – powiedziała w zamyśleniu. – Ostatnim razem było tam dużo kierowców, a był przecież środek tygodnia. Dzisiaj jest sobota, a nie było nikogo innego? Dlaczego?
Hmm, no cóż...
– Załatwiłem z Davisem rezerwację toru – stwierdziłem zgodnie z prawdą.
– Aha – zawahała się, po czym pokręciła głową. – Nie wiem czy nadążam. Chcesz mi powiedzieć, że zarezerwowałeś na dzisiaj cały tor? – powiedziała po chwili, przeciągając każde słowo.
– Tak – potwierdziłem.
– Tylko dla siebie?
– Dla nas – poprawiłem, raz jeszcze skinając głową. – Tak.
Milczała przez chwilę, a ja zastanawiałem się nad każdą możliwością jej reakcji. Czułem na sobie jej badawczy wzrok i niemal słyszałem trybiki działające w jej głowie, próbujące rozwikłać tę zagadkę. Byłem ciekaw, czy uda jej się chociaż zbliżyć do powodu, dla którego to zrobiłem.
– Czy ty jesteś jakimś cholernym milionerem?
Nie udało mi się powstrzymać śmiechu. Nawet przekleństwa padające z jej słodkich ust miały uroczy wydźwięk.
– Nie, nie jestem milionerem – parsknąłem. – Moje konto nie jest puste, ale do milionera jeszcze trochę mi brakuje.
– Więc jak ci się udało zgarnąć cały tor dla siebie na cały dzień? – Spojrzałem na nią. Na jej twarzy malowało się zdziwienie i zaintrygowanie. Uniosła dłoń i szturchnęła mnie pięścią w ramię. – Zdradź swój sekret – mruknęła. – Poza tym masz zielone.
Lizzie skinęła głową na sygnalizację. Otrząsnąłem się i odwróciłem wzrok, zdając sobie sprawę, że patrzyłem na jej twarz nieco zbyt długo.
– Znam Davisa już od dawna – stwierdziłem, skręcając w ulicę, przy której mieszkała. – Kiedyś pomogłem mu wygrać dosyć ciężką sprawę, która toczyła się między innymi wokół tematu tego toru. W ramach podziękowań pozwala mi wybrać jeden dzień w roku na wynajęcie toru po niższej cenie.
Sam wybór tego dnia zwykle nie był trudny, ani w tym roku, ani w poprzednich, choć wcześniej często brakowało chętnych do wspólnych przejazdów i wyścigów. Moja rodzina niestety nie podzielała mojej pasji, podobnie zresztą jak moi znajomi. Cieszyłem się więc, że Lizzie była tak entuzjastycznie nastawiona do sportowych samochodów i takiej możliwości.
Samą swoją obecnością sprawiła, że ten dzień stał się lepszy niż wszystkie wcześniejsze.
– I wiesz – dodałem, zatrzymując samochód pod jej domem i gasząc silnik. – Jakoś nie zamierzam na to narzekać.
– Nie dziwię się. Też bym z tego korzystała, gdybym miała takie znajomości.
Westchnęła, zerkając na swój dom, w którym paliło się światło. Przyglądałem się przez chwilę jej profilowi. W moim sercu wybuchła dzika radość na samą myśl o tym, że miała na sobie moją bluzę, która była na nią stanowczo za duża. Dałem jej ją, kiedy wyszliśmy z KFC przy autostradzie. Zadrżała wtedy z zimna, bo zaczęło mocniej wiać, a niebo pokryły ciemniejsze chmury, jakby zaraz miało zacząć padać. Nie zaczęło, ale oczywiście postanowiłem przybiec jej z pomocą.
BẠN ĐANG ĐỌC
THAT SUMMER
Lãng mạn„Trzeba cieszyć się każdą najdrobniejszą chwilą, bo nigdy nie wiadomo kiedy zostanie ona przerwana". Alyssia McPherson to doświadczona przez życie dwudziestolatka, która mimo młodego wieku skrywa głęboko w swoim sercu trudne tajemnice. Z początkiem...