Rozdział 14. Michael

52 5 1
                                    

21 lipca

Widziałem, że zaskoczyłem ją tym pytaniem. Z pewnością spodziewała się, że zapytam ją o rodziców, ale szczerze mówiąc, kiedy przyszło mi na myśl, by dowiedzieć się w końcu, co oni jej zrobili...

Postrzegałem to jako karę za to, jakim byłem rodzicem. Nie dopilnowałem ani ich, ani Anastasii, więc teraz musiałem się zmierzyć z ich czynami.

Alyssia odetchnęła głęboko i zamrugała kilkukrotnie, wlepiając spojrzenie w swoją szklankę.

– To może trochę zająć – powiedziała cicho.

– Mam czas.

Nie byłem do końca pewien, czy było to nieświadome działanie, ale w ostatnich kilku tygodniach zawsze ustawiałem swój grafik tak, by spotkanie z Lizzie było ostatnim na dany dzień. To sprawiało, że faktycznie miałem dla niej więcej czasu. Mogłem po prostu wrócić do domu trochę później i mieć trochę mniej możliwości odpoczynku od pracy, ale szczerze mówiąc wolałem raczej spędzać czas siedząc z Alyssią w kawiarni albo knajpie, pijąc kawę i jedząc naleśniki, niż siedzieć samemu na kanapie i zajadać się wczorajszą pizzą.

– W zasadzie nie jestem do końca pewna jak to wszystko się zaczęło – stwierdziła, przygryzając wargę. – Jednego dnia byłam zwykłą dziewczyną, która pojawiła się w szkole, a następnego już tylko tą, z której należało się śmiać.

Zamyśliła się na moment, oddychając głęboko. Nie przerywałem tej ciszy, nie zamierzałem jej w żaden sposób pospieszać.

– Początki były względnie niewinne. Jeszcze nikogo nie znałam, bo byłam tam nowa. Próbowałam nawiązać jakiś kontakt z kilkoma osobami i było całkiem w porządku, ale po jakimś tygodniu wszystko nagle się zmieniło. Wszystkie dziewczyny, z którymi udało mi się wcześniej dogadywać po prostu się ode mnie odwróciły. W końcu jedna z nich powiedziała mi o co chodziło. – Zacisnęła szczękę i odetchnęła głęboko. Domyślałem się, że to był moment, w którym do gry wkroczyły moje dzieciaki. – Bradley rozpuścił kilka plotek, wśród których jedna była prawdziwa. Wydało się, że miałam taką a nie inną historię. Nawet nie wiem, skąd o tym wszystkim wiedział.

– A Beth?

– Z początku nie angażowała się w to wszystko aż tak bardzo. Przynajmniej nie w takim stopniu jak jej brat. Po jakimś miesiącu zrobiło się gorzej. Nie było tajemnicą, że Patricia mnie adoptowała, ale wszystko to, co mówili o moich rodzicach... – Pokręciła głową zrezygnowana. – To nie miało wyjść poza gabinet dyrektora. Miał wiedzieć tylko on i kilkoro nauczycieli, może jeszcze szkolny psycholog. Tymczasem to wszystko stało się faktem, o którym wiedziała już cała szkoła. Przychodziłam na lekcje i na drzwiach swojej szafki widziałam wydrukowane streszczenie swojego życia. Ignorowałam to tak mocno jak tylko się dało, bo nie chciałam jeszcze bardziej tego rozpowszechniać. Już i tak wiedziałam, że wszystko zdążyło trafić do internetu.

Widziałem, że cała ta historia dawała jej w kość. Starała się tego nie pokazywać, ale zauważyłem tę drobną zmianę w jej zachowaniu. Założyła maskę, pod którą schowała wszystkie emocje, ale oczu nie dało się ukryć. Wszystko, co czuła, odbijało się właśnie w nich. Stała się przygaszona, jakby znów wróciła do tamtych chwil.

– Potem z każdym tygodniem było już tylko gorzej – ciągnęła. – Ginęły moje książki, zeszyty, ubrania, zwłaszcza po zajęciach sportowych. Znajdowałam różne... rzeczy w swojej szafce. Ktoś kiedyś uznał, że fajnie będzie skrócić mi włosy w trakcie lekcji. Wtedy po raz pierwszy zgłosiłam się do dyrektora.

– Patricia wiedziała?

Chciałem usłyszeć, że tak. Coś mówiło mi jednak, że odpowiedź będzie negatywna. Pamiętałem , że wtedy, gdy po raz pierwszy przyszły do kancelarii, Lizzie tłumaczyła coś swojej opiekunce. Dziewczyna pokręciła przecząco głową, upewniając mnie w tym przeświadczeniu, na co zacisnąłem szczękę i na moment odwróciłem wzrok.

THAT SUMMERWhere stories live. Discover now