Rozdział XXXV cz.I

Start from the beginning
                                    

– A ty? Też jesteś bezużyteczna? – powiedział Alois, zdobywając się na odwagę. Jednak już czuł, jak coś się w nim zapada.

Dziewczyna uśmiechnęła się krzywo, zerkając na niego spod wachlarza rzęs.

– Oczywiście – podeszła do niego, a on nawet nie drgnął. Patrzył na jej usta, kiedy mówiła: – Oczywiście, że jestem bezużyteczna, bo po czasie zabawy nastaje czas dorosłych decyzji, a ty zostajesz sam.

– Nie...

– Właśnie tak. Świat stoi tylko dzięki układom, które coś dają. Niektóre nazywają się pokojami, niektóre małżeństwem... – wyszeptała mu do ucha. – Ale to świat dorosłych, Aloisie, a nie małych zagubionych chłopców o szczerozłotych sercach...

Mężczyzna odsunął się od niej jak poparzony, patrząc z oszołomieniem.

– Nieprawda. Niech stracę, ale to nieprawda.

Jego serce rozpadało się na kawałki. Nie mógł z siebie wydusić jednak słowa, gdy Sophia z gracją założyła rękawiczkę na gołą dłoń, a potem poprawiła płaszcz.

Uśmiechnęła się jak królowa śniegu.

– Żeby coś stracić, musiałbyś coś mieć, Aloisie – powiedziała z wyższością, niszcząc wszystko, co kiedykolwiek napawało go nadzieją na lepsze jutro.

– Pan Wyjących Wysp z przyjemnością przedyskutuje z tobą, espis, scenariusze waszej współpracy w przyszłości. Tej dalszej i bliższej – parafrazował Alois, śledząc wzrokiem tekst, który kazano mu przetłumaczyć na głos. Co rusz rozmazywał się mu obraz przed oczami. Numa słuchał, leżąc na łóżku. – Oczekuje... Oczekuje informacji odnośnie pertraktacji księżnych Dolnego Przyrzecza i Księstwa Niewolników.

– A to może potrwać – dopowiedział zmienny, rozcierając pysk z irytacji.

Najwyraźniej znajomości zawarte na balu okazały się nie tak wpływowe, jak mu się wydawało. Tak więc oboje mieli popsute humory...

Alois odłożył kartkę na biurko. Oparł się o nie łokciem i zaczął rozcierać zmarszczkę między brwiami. Nie przespał całej nocy. Ilekroć opuszczał powieki, widział wspomnienie rozstania z Sophią.

Jej ostatnich słów nie chciał już sobie przypominać, więc nie chciał ponownie zasnąć. Jego serce rozgorzało znanym bólem i rozpaczą. Jednak tym razem nie mógł poprosić espisa o dwa dni wolnego, aby to w sobie uporządkować.

Znużonym wzrokiem patrzył, jak Numa nad czymś intensywnie myśli, marszcząc brwi. Patrzył w sufit, jakby wypalał lupą mrówki. Przez chwilę udawał, że mu to odpowiadało. Zdradzała go jednak nastroszona sierść i ściągnięte usta.

Opierając się czołem o pięści, Alois starał się odciągnąć ponure myśli. Wolał się wściekać na Souvaga, że go oszukał. Przypominał sobie Beliara, który tak ochoczo zabierał się do jego ręki. Ujrzawszy we wspomnieniach oblicze księcia Leadra, który patrzył na nich, jak to z resztą sam określił, jak na łup przystało.

*** 

– Nie wytrzymam. – Numa poderwał się z łóżka, patrząc na Aloisa, jakby w poszukiwaniu zrozumienia. – Po prostu nie wytrzymam i basta.

Zmienny wstał. W kilku gorączkowych ruchach doprowadził się do ładu. Cóż... Na bal się tak nie rwał... – pomyślał ironicznie Alois, podążając za nim.

Seria Noruk: Syn PółnocyWhere stories live. Discover now