XIX. Przerażający obrót spraw

131 33 148
                                    

Minął kolejny miesiąc, który dla Lucy był prawdziwym koszmarem. Niemal co noc budziła się zlana potem, czy ta feralna noc nie będzie miała skutków. Wyobrażała sobie, jak bardzo rozczaruje rodziców, jeśli stanie się najgorsze, i jak będzie wyglądało jej życie. Przecież ta jedna noc mogła przekreślić jej szanse na studia. Musiałaby się wtedy zajmować dzieckiem, a nie uczyć.

Z powodu strachu niemal zerwała kontakt z Clivem. Rozmawiali ze sobą na korytarzu, Clive czasem jej z czymś pomagał, ale Lucy nie chodziła już z nim na żadne potańcówki czy do restauracji. Nie chciała żyć w ciągłym strachu, że Clive znów będzie miał wobec niej nieodpowiednie zamiary. Starczyło jej, że już nosiła w sobie pełno obaw.

Najgorsze było jednak to, że te obawy okazały się słuszne, kiedy kobieca przypadłość nie nadeszła o czasie. Lucy uświadomiła sobie, że jest w ciąży. Miała urodzić dziecko. Miała być matką. To wszystko nie mieściło się jej w głowie. Sama przecież jeszcze nie dorosła. Dopiero wkraczała w świat dojrzałości, powoli ostrożnie wślizgiwała się z wspaniałego przedsionka dzieciństwa do wielkiego korytarza zwanego dorosłym życiem. Nie nadawała się na matkę.

Postanowiła jednak nie panikować, tylko porozmawiać ze sprawcą całego zamieszania, który był nie mniej winny niż ona. A może nawet bardziej. Może razem mogli coś uzgodnić. Clive był bogaty, więc jeśli wezmą ślub, na pewno będą w stanie utrzymać siebie dziecko. Ubrała się i popędziła na uczelnię, by odszukać Robertsa i z nim pomówić. 

Tak jak się spodziewała, siedział w kąciku, który przeznaczony był dla wszystkich studentów, by mogli tam spędzać wspólnie przerwy. Otaczał go wianuszek wielbicielek. Wszystkie patrzyły na niego z zachwytem, uśmiechały się uroczo, nachylały do niego i próbowały go uwieść. Clive ochoczo odpowiadał na ich zaloty.

Lucy zupełnie się to nie podobało, uznała jednak, że nie należy zwracać nadmiernej uwagi na jego zachowanie. Ostatnimi czasy nieco go zaniedbywała, miał więc prawo spędzać czas z innymi znajomymi. 

Wtem jedna z dziewcząt pocałowała go namiętnie, nie zwracając uwagi na to, że wszyscy na nich patrzyli. Clive nie pozostawał jej dłużny i oddawał pieszczoty z ogromnym zaangażowaniem.

W tym momencie serce Lucy złamało się na pół. Myślała, że Clive ją kochał, że coś do niej czuł, że łączyła ich naprawdę silna więź, ale najwyraźniej zupełnie jej nie szanował. 

A to była najgorsza zbrodnia. Mama zawsze powtarzała jej, że w wielu kwestiach może ulegać mężczyźnie, że wiele może dla niego poświęcić, ale nigdy nie powinna pozwalać na to, by mężczyzna nie miał do niej szacunku. Z takim nie było się co wiązać. A on... On miał zostać ojcem jej dziecka! 

— Co ty sobie wyobrażasz? — krzyknęła, podchodząc do niego. 

Nieznajoma dziewczyna natychmiast oderwała się od Clive'a i usiadła z boku, zaś Roberts podniósł się z miejsca i spojrzał na Lucy. Popatrzył jej w oczy z taką złością, że przeszył ją dreszcz. To nie był ten Clive, którego kochała. 

— Co ja sobie wyobrażam? — zapytał ostro. — Co ty sobie wyobrażasz? Od miesiąca masz mnie gdzieś,  a teraz nachodzisz mnie, robisz mi wyrzuty, a przecież niczego nigdy ci nie obiecywałem! 

— Czyli te wszystkie randki, wyjścia do kina i restauracji nic dla ciebie nie znaczyły?

— Nie! — krzyknął. — Zostaw mnie w spokoju, do cholery! 

Zamachnął się, jakby chciał uderzyć ją w policzek, lecz Lucy usunęła się odpowiednio wcześnie i pobiegła przed siebie. Po jej policzkach płynęły łzy, których w żaden sposób nie potrafiła powstrzymać. Wiedziała, że Cllive nie był tego wart, ale mimo wszystko nie mogła przestać. 

Wierzbowe WzgórzeWhere stories live. Discover now