Rozdział 22

3.6K 116 6
                                    

Majka

Sobota to dzień, w którym większa część społeczeństwa wypoczywa i imprezuje. Tak się to już przyjęło, że w pierwszy dzień weekendu znikają zahamowania, a ludzie stadnie udają się do klubów. Jedni chcą po prostu wyluzować, odprężyć się po całym tygodniu tkwienia w pracy, której nie lubią, lub takiej, co wymaga od nich ogromnych pokładów energii. Inni przychodzą, by znaleźć trochę szczęścia, może drugą połówkę? Są też tacy, którzy idąc na imprezę doskonale zdają sobie sprawę, że skończy się to seksem z nieznajomym lub nieznajomą, oraz jutrzejszym kacem, prawdopodobnie moralnym. Jakie by nie były pobudki i jakkolwiek się ten wieczór dla nich nie skończy, ja do tej części nie należę. Minął kolejny tydzień od momentu mojego ostatniego spotkania z Bartkiem, a ja nie potrafię wrócić do normalnego funkcjonowania. W pracy czuję się jakoś mniej szczęśliwa, mniej cierpliwa. Wszystko mnie drażni, w dodatku ciągle z tyłu głowy siedzi mi jego groźba, oraz fakt, że mógł zarazić mnie jakimś świństwem. Nie mogę spać, przez co rano jestem niewyspana, mało jem przez brak apetytu, a od wczoraj odczuwam zawroty głowy. Wiem, że to moja wina, bo w ostatnich dniach nie dbam o siebie jakoś specjalnie, ale zbyt dużo się na mnie zwaliło. W dodatku Michał...

To właśnie za jego namową w sobotni wieczór wchodzę do klubu, którego jest właściciele. Zadzwonił godzinę temu, by poinformować mnie, że musimy się spotkać. Niechętnie zwlekłam się z kanapy, na której spędzam ostatnio parę godzin dziennie i wyruszyłam na spotkanie z nim, w przeciwnym wypadku mógłby nabrać podejrzeń, a tego wolę uniknąć. Idę przez zatłoczony parkiet pełen spoconych i pijanych ciał, mijam bar za którym dwóch barmanów stara się obsłużyć jak najszybciej klientów, by nie uformowała się zbyt duża kolejka i ruszam korytarzem dla personelu, gdzie na końcu znajduje się biuro mojego brata. Pukam w ciemne drzwi dwa razy i wchodzę do środka, od razu tego żałując. To już się robi nudne...Na biurku mojego brata leży wypięta jakaś blond małolata, która jęczy tak głośno, jakby ją ktoś zarzynał, mój brat zaś pieprzy ją od tyłu, ciągnąc za włosy. Dostrzega mnie od razu, przez co uśmiecha się szeroko, unieruchamiając biedną dziewczynę, której moja obecność się nie podoba. Krzywię się w duchu, uświadamiając sobie, że mój brat nigdy się nie zmieni i już zawsze będzie popierdolonym psychopatą. To nie pierwszy raz, gdy umawia się ze mną na daną godzinę, by parę minut przed moim przybyciem zacząć pieprzyć jakąś laskę. Wszystko po to, bym miała okazję go poobserwować w akcji. Ewidentnie ma jakieś skrzywienie psychiczne pod tym względem, moja obecność go jeszcze bardziej nakręca.

- Kończ zabawę, nie mam całej nocy. - odzywam się, siadając na stojącej w rogu skórzanej sofie. Dziewczyna nadal próbuje się wyrwać, głośno wyrażając swoje niezadowolenie z faktu, że zostałam i wszystko obserwuję. Nie ty pierwsza i nie ostatnia, maleńka. Pozwól mu się spuścić i sobie pójdziesz.

Michał oczywiście nie robi sobie nic ani z jej protestów i błagań, ani z mojej zniesmaczonej i znudzonej miny. Wbijam wzrok w ścianę naprzeciw, czekając aż dźwięki uderzeń ciała o ciało, oraz jęki ucichną. W końcu po pięciu minutach mój popieprzony braciszek dochodzi z głośnym pomrukiem, a następnie wygania swoją nieszczęsną ofiarę, na do widzenia serwując jej potężnego klapsa w tyłek.

Skurwiel...

Dziewczyna opuszcza pomieszczenie z płaczem, Michał zaś rozsiada się wygodnie na swoim fotelu i odpala papierosa, patrząc na mnie. Zawsze po takich akcjach w jego oczach można dostrzec coś dziwnego, jakby satysfakcję połączoną z pożądaniem i agonalnym bólem. Kiedyś robiło mi się od tego niedobrze, dzisiaj już mnie to nie rusza. Postanawiam zakończyć to spotkanie jak najszybciej.

- Po co to było? - pytam, wskazując drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna.

- Myślałem, że zdążę. Nie rób afery, nie jesteś dzieckiem więc seks nie jest ci obcy. Chyba, że jesteś zazdrosna? - uśmiecha się obleśnie, w reakcji na co żółć podchodzi mi do gardła.

- Śnij dalej. Po co chciałeś się spotkać? - przechodzę do sedna sprawy.

- Jak tam nasz chłopczyk? Ostatnio nie widzę żadnych postępów.

- Wszystko idzie po naszej myśli, a za opóźnienie możesz winić tylko sam siebie. Prostytutek ci się zachciało, to teraz masz – nie potrafię się powstrzymać, by mu nie dowalić. W końcu to on doprowadził do tego, że Bartek pieprzył się z dziwką, w dodatku bez gumy.

- A gdzie tu niby moja wina? Z dobrej woli chciałem ci uświadomić, co robisz i jakie mogą być tego konsekwencje.

- W takim razie mam nadzieje, że jesteś z siebie dumny, bo mnie również czekają badania – informuję, z triumfem zauważając jak blednie i traci animusz.

- Serio jesteś taka głupia, by robić to z nim bez gumy? - pyta.

- Nie zwalaj winy na mnie. Najlepiej jak przestaniesz się wtrącać i dasz mi działać. - mówię do niego złośliwie i wstaję z kanapy.

- Zacznę widzieć efekty, to usunę się w cień. Pamiętaj, że czas leci. Póki co, widzę tylko, jak dobrze się bawisz, rozkładając nogi – dogryza złośliwie, chcąc zapewne wyprowadzić mnie z równowagi. Na szczęście już się na jego gadkę uodporniłam.

- Wszystko idzie zgodnie z planem. Nie wpierdalaj się, dobrze ci radzę. I uważaj na buźkę, nie ładnie ci w fioletowym.

Wychodzę, nie patrząc za siebie. Nie chce ponownie widzieć tego obleśnego uśmiechu i wzroku, który mówi aż za wiele. 

Bezwzględny (+18) - ZAKOŃCZONANơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ