Rozdział 7

8.3K 143 7
                                    

Bartek

Na tarczy zegarka cyfry układają się we wczesną godzinę poranną. Za oknem widać delikatne światło poranka, które jeszcze nieśmiało, ale już wychyla się zza horyzontu. Leżę w łóżku bojąc się zasnąć i zranić kobietę śpiącą ze mną w łóżku. Po tym jak zerżnąłem Majkę pod ścianą w korytarzu poszliśmy pod prysznic, gdzie mistrzowsko mi obciągnęła. Potem nasze kroki przyprowadziły nas tutaj, gdzie moja towarzyszka zmęczona seksualnym przeżyciem, usnęła. A ja od piętnastu minut leżę, wpatrując się w sufit i słuchając jej spokojnego oddechu, moje myśli zaś galopują we wszystkich kierunkach. Zastanawiam się, co takiego musiało się wydarzyć w ciągu tych siedmiu lat mojej nieobecności, że taka cudowna i spokojna dziewczyna zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. I nie, nie chodzi mi tylko o fakt, że podczas seksu potrzebuje mocniejszych bodźców, chociaż to też mnie intryguję. Bardziej nie potrafię zrozumieć jej przemiany duchowej. Zawsze była pogodną, psotną nastolatką wpatrzoną w brata jak w obrazek. Teraz mam wrażenie, że go nienawidzi, tak samo jak wszystkich innych ludzi. Tak jakby jej oni przeszkadzali, jakby się ich bała. Nie daje mi to spokoju, ale nie oszukujmy się. Wiem jak to jest gdy ktoś na Ciebie naciska, by dowiedzieć się co w tobie siedzi. Ja taki nie jestem, jeśli sama nie będzie chciała się ze mną tym podzielić, to nie mam zamiaru pytać. W końcu też ukrywam przed nią wiele. I niech tak lepiej pozostanie, nie sądzę by była ona wstanie unieść ciężar moich demonów, sam muszę się z nimi uporać lub je oswoić. Powieki mi opadają, gdy zawzięcie obserwuję wstający świt. Walka z naturą wcale nie jest taka łatwa zwłaszcza, gdy człowiek znajduje się na granicy własnej wytrzymałości. Bojąc się koszmarów zasypiam dopiero wtedy, gdy nie mam siły już walczyć ze snem i gdy wiem, że wymęczyłem organizm na tyle, by nie miał energii na wytwarzanie sennych mar. Tak jest i tym razem. Wsłuchany w spokojny oddech wtulonej we mnie kobiety odpływam, pochłania mnie zbawienna czerń.

******

Budzę się cały zlany potem i rozgrzany, ale tym razem jestem niemal na sto procent pewny, że to nie przez koszmary. Jestem wyspany, rozluźniony i... podniecony. Zerkam w dół, napotykając niebieskie ślepia wpatrzone we mnie z żarem. Usta oplatające mojego fiuta znikają tylko po to, by kobieta oblizała je seksownie i na powrót zaczęły go pochłaniać. Kładę ręce na jej głowie mrucząc z aprobatą

- Takie powitanie mi się podoba

Chce mi coś odpowiedzieć, ale nie pozwalam jej się oderwać od robienia mi dobrze nawet na sekundę. Przyciskając jej głowę do swojego krocza, wbijam się w jej gardło penisem. Zaczynam ją w nie pieprzyć w pogoni za spełnieniem, zdając sobie doskonale sprawę, że nie jest jej zbytnio komfortowo. Tyle, że zdążyłem poznać ją już na tyle, by wiedzieć, że to tylko ułuda. Tak naprawdę moja siła ją podnieca, ona pragnie tego, bym nie był delikatny, bym potraktował ją jak dziwkę.

- Dotknij się - rozkazuję, widząc jak zaczyna się wić niekontrolowanie. Spełnia moje polecenie, wkładając dłoń między uda. Kilka ruchów zsynchronizowanych z moimi pchnięciami i z jej gardła zaczynają wydostawać się seksowne wibracje. Wykonuję jeszcze kilka mocnych ruchów biodrami, cały czas patrząc w jej oczy, a następnie popycham ją do tyłu. Od razu zawisam nad jej mokrą cipką i wpijam się w nią, zlizując każdą kropelkę podniecenia wytworzoną do tej pory. Uśmiecham się w duchu widząc jak bardzo takie zabawy jej się podobają, a w głowie już układam plan na kolejne „lekcje". Początkowo sceptycznie nastawiony do jej pomysłu, teraz  muszę przyznać, że podoba mi się on coraz bardziej. Mogę realizować z nią swoje najbardziej pokręcone fantazję, a ona wszystko przyjmuję i jeszcze jej przy tym dobrze. Słysząc jej coraz głośne jęki ,czuję jak mój kutas niecierpliwie pulsuję. Musi jednak zaczekać, bo mam ochotę dziś na coś innego. Odsuwam się od jej kobiecości, śmiejąc się cicho, gdy jęczy w proteście i łapiąc ją za biodra, odwracam na brzuch.

- Na czworaka – mówię, obserwując jej seksowne ciałko i wypięty w moją stronę tyłek. Ponownie przysysam się do jej cipki, czym wywołuję jej pisk. Mocno przytrzymując biodra pieszczę ją, zataczając coraz większe kółka. Gdy językiem docieram do odbytu Mika sztywnieje lekko i sapie zaskoczona, ale poza tym nie protestuje. Chwilę się z nią drażnię, tylko po to, by wiła się w rozkoszy, a następnie ustawiam się za nią i wypełniam jej spragnione wnętrze swoim penisem. Wykonując powolne ruchy pochylam się nad jęczącą kobietą i łapię jej pierś, ściskając. Gdy szczypie jeden z sutków, jednocześnie wsadzając w jej drugą dziurkę kciuk, którym ją pieprzę, zaczyna krzyczeć i się szarpać. Jeszcze bardziej mnie tym nakręca, a zaciskająca się na moim fiucie pochwa zdradza, że jej się to bardzo podoba i zaprzecza jej chęci ucieczki.

- Jesteś zajebista, kochanie – szepczę jej do ucha i ponownie ściskam sutek. Jęk rozkoszy, połączony z pulsowaniem na dole jest dla mnie najlepszą nagrodą i właściwie sam mógłbym już pozwolić sobie na uwolnienie, gdyby nie to, że mam całkiem inny plan. Wykorzystując jej chwilowe zamroczenie orgazmem wychodzę z jej gorącego wnętrza, kierując się penisem wyżej. Wsuwam się delikatnie w jej tyłek, przytrzymując za biodra. Czując rozpieranie próbuję uciec do przodu.

- Nie... Bartek – prosi, ale nie słysząc w tych słowach zbytniego przekonania, kontynuuję zabawę, ponownie się nad nią pochylając.

- Dasz radę maleńka. Spodoba Ci się to – liżę płatek jej ucha i czuję na kutasie jak bardzo jej się to podoba. Ręką przyciskam ją do materaca, przez co ląduje twarzą w pościeli, jeszcze bardziej wypinając się w moją stronę. Zaczynam pieprzyć ją na razie powoli, bawiąc się jednocześnie jej cyckami, ale gdy jej jęki przybierają na sile, przyspieszam. Podniecona zaczyna sama nabijać się na mojego kutasa, a ja nie mam nic przeciwko. Łapię ją za biodra podnosząc się i rozpoczynam własną pogoń za spełnienie.

- Kurwa... taaaak! - krzyczy Majka gdy klepie jeden z wypiętych pośladków. Wbijam palce mocniej w jej biodra, przytrzymując ją i jeszcze przyspieszam. Jest tutaj tak ciasna, że zaczynam mieć mroczki przed oczami i sam zaczynam się bać momentu, gdy orgazm pochłonie moje ciało. Dziewczyna krzyczy, jęczy i prosi sama chyba nie wiedząc o co, jej ciasny tyłeczek zaczyna wytwarzać wilgoć ułatwiając mi robotę. Pochylam się delikatnie, by dotknąć spragnionej cipki, a gdy to robię, uśmiecham się zadowolony. Wilgoć, która w tym momencie z niej wypływa, zaczyna spływać po udach, mocząc pościel.

- Taka zajebiście ciasna... - warczę, przyciskając kciuk do opuchniętego pączka. Wzdryga się pod moim dotykiem, a z jej ust ucieka dźwięk przypominający skomlenie – Kurwa.... - krzyczę czując jak w dół mojego kręgosłupa wędruje ogień kumulujący się w moich jądrach. Zaciskając zęby pieprzę ją dalej chcąc dać jej maksimum przyjemności, ale gdy dochodzi z głośnym krzykiem zaciskając się na moim kutasie, odpuszczam. Wystrzeliwuję w jej tyłek z pełną mocą, przez co brakuje mi tchu i mam wrażenie, że tonę. Z moich ust wydostaje się zwierzęcy ryk, gdy pchając ostatni raz opadam na ciało mojej kochanki. Kurwa, takiego orgazmu nie miałem chyba jeszcze nigdy. Nie chcąc przydusić Majki opadam na bok i łapiąc płytkie oddechy, próbuję dojść do siebie. Jeżeli ta nauka ma wyglądać w ten sposób, nie mam już żadnych wątpliwości. Ta kobieta jest idealną kochanką, nie tylko seksowną i pełną ognia ale i stworzoną by zaspokajać i być zaspokajaną. Zamykając powieki obiecuję sobie, że pokaże jej to czego ona sama nie dostrzega. To nie ona musi się uczyć rozkoszy, to jej partner musi się nauczyć jak dać jej rozkosz. 

Bezwzględny (+18) - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz