06 | DRUŻYNA MARZEŃ

188 20 35
                                    

Dla Eden każdy dzień wyglądał tak samo.

Najpierw ćwiczenia. Jej opiekunowie, a raczej naukowcy, którzy się nią zajmowali, dbali o to, aby zachowała szczególnie dobrą kondycję. Kilka godzin żwawego truchtu na zamkniętej bieżni w zupełności im wystarczało do tego, aby mogli jej odpuścić dalszy wysiłek fizyczny. Następnie przychodziła kolej na lekcje, indywidualne spotkania z psychologiem, a na samym końcu — wywiad z Kanclerz Paige.

Dzisiaj coś się zmieniło.

Doktor Janson poinformował ją, że przygotowali dla niej niespodziankę. Zwracał się do niej takim tonem, jakby właśnie przekazywał jej wieści o tym, co dostanie na gwiazdkę. Eden go za to szczerze znienawidziła, ale nie miała innego wyboru. Nauczyła się już robić to, co jej kazano, bo nie znała innego życia. Spędziła w siedzibie DRESZCZu tak wiele czasu, że zdążyła już zapomnieć o tym, jak zachowywała się dawniej.

Miała dopiero czternaście lat, a czuła się zupełnie tak, jakby wymazano jej z głowy kawał jakże marnej egzystencji.

Po śniadaniu, które Eden zjadła w towarzystwie swojej przyjaciółki, Lizzie, Janson poprowadził ją korytarzem do gabinetu Kanclerz. Eden lubiła ten pokój. Nie był tak porażająco biały, jak pozostałe części budynku. Ściany zostały wykonane z szarego kamienia, a panele podłogowe miały mahoniowy odcień. Jedną stronę pomieszczenia zajmowała niemal w całości biblioteczka, znajdowało się tam również ogromne biurko, na którym zwykle leżała sterta dokumentów.

Gdy dotarli na miejsce, Eden zdziwiła się, ponieważ w środku zobaczyła dwie dziewczyny, swoje koleżanki — Cleo i Minoko, które siedziały po turecku na posadzce i układały puzzle. Obydwie miały takie same, znużone miny.

— Cześć, Eden! — przywitała się z nią Minoko. — Ciebie też skazali na te katusze? — zapytała, a Eden skinęła niepocieszona głową. — Będzie fajnie, nie pękaj, nie zawsze spędzamy razem czas!

Nie bez powodu, pomyślała Eden. Minoko samą swoją paplaniną potrafiła doprowadzić człowieka na do białej gorączki. Była pewną siebie dziewczyną, która za swoją główną broń w rozmowie z drugim człowiekiem uznawała sarkazm.

— Czasami milczenie nie boli, Minoko — rzuciła kąśliwie Cleo, przyglądając się uważnie Eden, która przywitała się z nią serdecznym uśmiechem. Minoko wzruszyła tylko ramionami w odpowiedzi. Janson nie skomentował ich zachowania w żaden sposób, zamknął za sobą drzwi, by zostawić Eden samą z nowymi towarzyszkami jej niedoli. Dziewczyna prędko wzięła przykład ze swoich koleżanek i przycupnęła na podłodze obok nich.

— Umiecie grać w wojnę? — zainteresowała się Azjatka, kopiąc ze złością puzzle. Cleo obdarzyła ją morderczym spojrzeniem, po czym zerknęła z boleścią na Eden. Minoko wyciągnęła z kieszeni swojego jednoczęściowego dresu talię kart. Eden zastanawiała się, skąd dziewczyna je wytrzasnęła. — Wyluzuj, Ogrodniczko — uspokoiła ją Minoko, gdy tylko zauważyła jej minę. Eden skrzywiła się na dźwięk tego głupiego przezwiska. Nie znosiła go. — Jaden mi je dał. Przy okazji, to spoko ziomek, ale nie potrafi oszukiwać.

— To zdradź nam swoje tajniki wiedzy, bo i tak nie mamy niczego lepszego do roboty — westchnęła zrezygnowana Eden, a Minoko uśmiechnęła się do niej zadziornie i zaczęła tasować karty.

*

— Ha! Wygrałam! — Minoko zaklaskała w dłonie, szczerze uradowana. Jej wszechobecna radość i dziecięce podejście do życia były tak niewinne, że Eden nie chciała jej wyrywać z idealnego świata, który dziewczyna widocznie stworzyła w swojej głowie.

𝐒𝐈𝐋𝐄𝐍𝐂𝐄𝐑 • MINHO [ AFTER TDC ]Where stories live. Discover now