01 | KTO POD KIM DOŁKI KOPIE

598 41 105
                                    

| E D E N |

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

| E D E N |

Minął rok. Rok od upadku DRESZCZu. Rok od naszego wydostania się ze Strefy Zamkniętej. Rok.

Nasz nowy dom coraz bardziej zaczynał przypominać miejsce zdatne do życia, ale osobiście, nie miałam szczególnych wymagań, jeżeli chodziło o Przystań, do której trafiliśmy.

Jak większości dzieciaków, które cudem uniknęły śmierci, do pełni szczęścia wystarczył mi sam fakt, że dostaliśmy dach nad głową i nikt nie próbował zrobić z nas królików doświadczalnych.

W Labiryncie Grupy B spędziłam trzy długie lata, kawał jakże marnej egzystencji dosłownie przeleciał mi między palcami, ale to była już przeszłość, o której każdy z nas starał się zapomnieć.

Musieliśmy dołożyć wszelkich starań, aby zbudować naszą osadę kamień po kamieniu. W szeregach Prawej Ręki znajdowało się całkiem sporo inżynierów, mechaników, lekarzy i budowniczych, którzy próbowali przekazać nam swoją wiedzę najlepiej, jak tylko mogli. Ich zdaniem to my byliśmy przyszłością; ludźmi, którzy będą w stanie wydostać się z gruzów starego świata, gdy ten odrodzi się z popiołów.

Niebezpieczeństwo zostawiliśmy za sobą, teraz mieliśmy za zadanie skupić się na teraźniejszości, budowaniu nowej rzeczywistości dla tych, którzy przyjdą po nas. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że każda osoba, która tutaj trafiła, zmaga się ze swoimi własnymi demonami. Ja nie stanowiłam w tej kwestii wyjątku.

Wciąż nawiedzały mnie koszmary. Mało którą noc przesypiałam w pełni.

Czasami budziłam się z krzykiem, co powodowało, że moje siostry nie spuszczały mnie z oczu. Byłe przywódczynie mojej grupy, Sonya i Harriet, często czuwały przy mnie, gdy zwyczajnie bałam się zasnąć.

Twierdziły, że są od tego, aby nam pomagać. Najczęściej wspierały młodsze dziewczynki, którym znacznie ciężej przychodziło wychodzenie z traumy, dlatego też karciłam siebie w duchu za to, że nie potrafiłam wziąć się w garść.

Sonya zawsze miała mnie za twardą, może i kiedyś faktycznie taka byłam, ale już w momencie, gdy wydostałyśmy się z Labiryntu ledwo się trzymałam. Próbowałam stanąć na nogi, regularnie chodziłam na spotkania z Jinny Carswell — psycholog, która okazywała mi tak wiele zrozumienia, jak tylko było to możliwe.

Poza tym, miałam swoje zajęcia, na których mogłam się skupić, żeby odpędzić natrętne myśli. Należałam do zespołu Zwiadowców, jednak nasza praca nie polegała na poszukiwaniu wyjścia. Każdego dnia wyznaczone pary przemierzały nieznane terytoria wybrzeża, na którym wylądowaliśmy.

Odkrywaliśmy coraz to nowsze rejony, sporządzaliśmy notatki, robiliśmy zdjęcia i dostarczaliśmy je doświadczonym kartografom, którzy pozbawieni dóbr technologicznych, nie mieli pojęcia, co tak naprawdę kryło się w okolicznych lasach i górach.

𝐒𝐈𝐋𝐄𝐍𝐂𝐄𝐑 • MINHO [ AFTER TDC ]Where stories live. Discover now