Raava

377 20 7
                                    

- Dobra, wszystko jest? - Zapytał Zuko patrząc krytycznie na łódź. Tuż obok niego z takim samym wyrazem twarzy stał Sokka. Piętnastolatek dodatkowo podrapał się po brodzie, a właściwie miejscu, gdzie tak bardzo by chciał, by była broda taka jak u Hakody. O ile Hakoda jej jeszcze nie zgolił. Nie zgolił jej prawda? A jeśli zgolił, to może Sokka jednak nie powinien pragnąć brody?
- Debatujecie nad tą łodzią jakby ostatnim kawałkiem mięsa w zupie była. Chyba wszystko jest. Nie płyniemy na cały dzień, więc można ruszać - Katara splotła ręce stając obok.
- Niee, czekaj! Wojownik zawsze jest przygotowany! - Nim Sokka na nowo zaczął wymieniać wszystko po kolei, jego siostra popchnęła go w stronę łódki i wskoczyła na nią, wywołując, troche specjalnie fale wokół by braciom ciężej było wejść.
- Musisz się zawsze popisywać?! - Wytknął młodszy wojownik.
- Dobra! Zaraz południe, ryby głębiej zejdą i ich nie nałapiemy - Ponaglił Zuko, wchodząc do łodzi i chwytając wiosło.
- WŁAŚNIE! To jest dobra pora prawda?!
- Oj właź matołku! - Książę chwycił za kaptur kurtki Sokki i posadził go obok siebie. Młodszy chłopak chwycił za drugie wiosło. Po chwili cała trójka odpłynęła do miejsca połowu ryb.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Komandor Zhao siedział na krześle na mostku. Nogi opierały się o ster, sam mag ognia znudzony liczył nity trzymające sufit kabiny, w której się znajdował. Władca Ognia wysłał go na zwiad. Najnudniejsze zadanie pod słońcem i do tego w najnudniejszej krainie jaką mógłby sobie wyśnić. Nie po to przecież przysłużył się w walkach na kontynencie by teraz obserwować jak lód topnieje! Przygryzł wargę. Może by tak wstąpić do tej wioski, której nie ma na mapach a krążą o niej pogłoski? Wszyscy wojownicy z południa pomagają Królestwu Ziemi, gdzieś musieli mieszkać wcześniej, skądś się przecież wywodzą. A skoro wojownicy walczą, to ich kobiety muszą być bardzo samotne. Szatański uśmiech mignął na twarzy Zhao. Te baby nic mu nie zrobią, bo co mogą? Od Narodu Ognia też reprymendy nie dostanie, przecież celem jest unicestwienie innych nacji a i jego żołnierze potrzebują chwili... wytchnienia. Tylko trzeba ją znaleźć. Mapy Południa, które ma, raczej są nieaktualne. Nikt tu nie był od lat. Znaczy nikt. Był tu ten grubas z synem. Ale po co robić mapy wrogich terenów? No po co? Niby książę koronny, a jednak idiota. Dobrze się stało że to Wielki Ozai został Władcą Ognia. Do kajuty wszedł jeden z podkomendnych.
- Komandorze, dopływamy do szelfu, w którą stronę obrać kurs? - Zhao jeszcze bardziej wbił się w niewygodne krzesło i odetchnął głęboko. Jedyne rozkazy jakie wydawał od wielu dni to "sterburta, bakburta i baczność". Miał naprawdę dosyć.
- Opływamy biegun, chyba nie muszę ci mówić, w którą stronę należy płynąć by dalej go okrążać - Żołnierz zmieszał się i kiwnął natychmiast głową.
- Tak jest! - I podszedł do koła sterniczego, wyczekując aż jego przełożony zdejmie z niego nogi. Zhao z wielkim ociąganiem wstał i zszedł pod pokład. Prędzej zdechnie z nudów, niż znajdzie coś ciekawego do roboty.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Hakoda stał na najwyższym pokładzie statku i obserwował oddalający się horyzont. Ciepły, letni wiatr szamotał włosami. Co jakiś czas przychodził tutaj i zastanawiał się jak sobie radzą jego dzieci. Napewno dobrze. Kanna w każdym liście ich wychwalała, jednak czy było tak naprawdę? Może pisała tak, tylko by skupił się na walkach i jak najszybciej wrócił do domu? Nie był jedynym, którego umysł coraz przesłaniały takie myśli. Najbardziej zdenerwowany zdawał się być Amruq i Balto. Młodzi wojownicy od kiedy dowiedzieli się że na świat przyszły ich dzieci, chodzili jak na szpilkach. Jedynie Rohan wiecznie się śmiech i robił z nich podśmiechujki, mimo że sam dowiadując się o narodzinach drugiego dziecka najpierw skakał ze szczęścia a potem obgryzał paznokcie zastanawiając się czy Dakota napewno ma wystarczająco dużo jedzenia, schronienie i czy Sokka z Zuko, ją i Kavika chronią jak należy. To były ciężkie dwa lata, a poprawy sytuacji na froncie nie było ani śladu. Tym bardziej przerażał ich fakt chęci znalezienia Zuko przez Królestwo Ziemi. Całe szczęście ten Naród stwierdził, patrząc na prądy wodne, że na sto procent ich przepustka do tronu Narodu Ognia, jest gdzieś na ich ziemiach, lub okolicznych wyspach. Wojownicy Plemienia Wody nie wyprowadzali ich z błędu. Sami chcieli posadzić Zuko na tronie, jednak to jeszcze dziecko. Przynajmniej niech dorośnie szczęśliwy, a potem niech przejmuje tron, o ile zechce. Hakoda odgonił tęskne myśli. Musi się skupić na walkach. Im szybciej się skończą, tym szybciej wróci do domu.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Zuko siedział trzymając wędkę. Znudzony wyczekiwał choćby małego pociągnięcia za żyłkę. Obok Katara liczyła z nudów, po raz kolejny, złowione ryby, a było ich odziwo całkiem sporo. Jedynie Sokka w pełnym skupieniu wystawiał włócznię na pływającego od jakiegoś czasu, wokół łódki, tuńczykokarpia.
- Tak go nie złapiesz. Na takie łowienie trzeba sieci - Westchnął Zuko lekko obracając się by zobaczyć co jego brat robi.
- Mielibyśmy ją, gdybyście mi dali sprawdzić czy wszystko wzięte. A teraz cicho bo mi ją spłoszycie!
- Co ja, ja nic nie mówię! - Oburzyła się nastolatka dostrzegając drugą rybę, kręcącą się obok. Dziewczyna zdjęła rękawiczkę i wzięła głęboki oddech. Zuko przekręcił się by zobaczyć co wyprawia jego siostra. Zainteresowany skupieniem nastolatki lekko się przysunął.
- Ale sztuka... Powoli i spokojnie, pamiętasz? Nie tak hardo jak ja - Poinstruował książę, wspominając jak Katara naśladowała jego ruchy. Zuko zdążył zauważyć że w magii wody, potrzebny jest spokój i opanowanie, a nie jak w magii ognia mocne i silne ruchy. Chociaż, może się myli? Mniejsza.
- Możecie być w końcu cicho?! - Warknął Sokka jeszcze raz skupiając w pełni wzrok na swojej niedoszłej zdobyczy. Katara kiwnęła głową na uwagę starszego z braci i powoli wyciągnęła rybę w bańce wody. Panicznymi ruchami zaczęła ją transportować do kosza. Zuko rozpromienił się natychmiast gdy dziewczynie udało się unieść tuńczykokarpia.
- S-Sokka zobacz! Z-Złapałam rybę! - Wydukała jeszcze bardziej koncentrując się na ruchach.
- CI-HO! Już czuję jej smak na patelni - Sokka zamachnął się włócznią idealnie by przebić bańkę pełną wody z rybą w środku. Bańka prysła oblewając chłopaka wodą. Nim zdążył się wściekły odwrócić, ogon ryby trzasnął go w policzek. Katara i Zuko prychnęli głośnym śmiechem.
- Ugh! Dlaczego zawsze kiedy czarujesz ja jestem mokry!?
- Ej mi też się czasem dostaje! - Zuko starał się wesprzeć brata.
- SŁUCHAM?! To nie są czary! To jest
- Tak wiem, starożytna technika blah, blah, blah... Zuko jakoś mnie nie przypala gdy czaruje - Książę przetarł twarz dłońmi. Znowu się zaczyna. Co jest z nimi? Od jakiegoś czasu non stop się kłócą - Gdybym był na twoim miejscu ukrywałbym swoje dziwactwo?
- Rozumiem że jestem dziwaczką? A co z Zuko? On niby nie jest?! On też jest magiem!
- Mnie w to nie mieszajcie - Prychnął lekko szesnastolatek.
- Nie mówię że ty taka jesteś, tylko to co robisz! - Rodzeństwo kontynuowało kłótnie, Zuko natychmiast odwrócił się do swojej wędki i zrezygnowany skupił się na leniwie płynącej wodzie. A przynajmniej taka powinna być. Chłopak zmarszczył brwi i zdejmując rękawiczkę wsadził rękę do wody. Zdecydowanie płynęli za szybko.
- E-ej - Zaczął spokojnie. Nagle dostrzegł niebezpiecznie szybko zbliżającą się krę - EJ! Wpadliśmy chyba w jakiś prąd! - Krzyknął zwracając uwagę rodzeństwa. Katara natychmiast usiadła ustępując miejsca braciom, którzy chwycili za wiosła starając się wyrwać z coraz szybszego nurtu. Nim trójka się spostrzegła walczyli z silnym, choć małym prądem morskim, a takie były najgorsze, mogły bez problemu wynieść ich wiele kilometrów wgłąb morza.
- Nie tędy! - Krzyknęła dziewczyna widzą jak lód przed nimi, zderzał się ze sobą - w lewo, W LEWO! - Chłopaki starali się z całych sił zwrócić łódkę w drugą stronę. Lecz nie mieli szans z siłą wody. W ostatniej chwili Sokka złapał Katarę i wraz z Zuko wyskoczyli z łódki, która została zgnieciona przez lód. Jeden z odłamków leciał prosto na nich, jednak książe po wylądowaniu na brzuchu, natychmiast się obrócił i cisnął płomień roztapiając, chcącą ich przygnieść krę.
- To było w lewo? - Wytknęła dziewczyna.
- Nie nasza wina! Trzeba było zaczarować - Sokka pomachał palcami - ten prąd, albo przynajmniej krę. I po co my cię zabieraliśmy. Te dziewczyny tylko wszystko psują! - Zuko widząc minę Katary natychmiast trzepnął Sokkę po głowie. Lecz tym razem to nie udobruchało młodego maga wody.
- UGH, Jesteś najbardziej nieodpowiedzialnym, tępym, gburowatym - Katara wymachiwała rękami, woda za nią robiła coraz większe fale - Yh, wstydzę się że jestem twoją siostrą! Od zawsze. SŁYSZYSZ! Od zawsze wykonuję wszystkie prace w obozie a wy bawicie się w wojowników - Zuko zacisnął usta. Chłopaki spojrzeli po sobie. Super. Wkurzyła się - Prałeś kiedyś swoje brudne skarpety? Powiem ci coś, ONE ŚMIERDZĄ! - Zuko zmarszczył brwi widząc jak reaguje woda.
- No już Katara, spokojnie - To był błąd.
- CO SPOKOJNIE, JAK SPOKOJNIE. JA JESTEM SPOKOJNA!
- K-Katara - Wydukał Sokka widząc jak coś zaczyna się wynurzać z dna.
- MAM DOŚĆ, NIE BĘDĘ WIĘCEJ WAM POMAGAĆ! OD TERAZ RADŹCIE SOBIE SAMI! - Wielka kula lodu wynurzyła się chcąc staranować rodzeństwo. Zuko przegrodził tor jej ruchu ogniem, mizernym, ale zawsze. Sokka w tym czasie zgarnął zdenerwowaną siostrę i przycisnął do siebie wystawiając włócznię. W ostatniej chwili, książę wstrzymując oddech chwycił rodzeństwo i uskoczył wraz z nimi na bok. Gdy woda wokół uspokoiła się na tyle by mogli wstać, tym razem Zuko nie wytrzymał, buchnął płomieniami z rąk i krzyknął.
- Czy wy zawsze musicie się tak kłócić? Od jakiegoś czasu non stop muszę was godzić, znosić wasze darcie i sprzątać po waszych sprzeczkach o byle co! Co jest do cholery z wami? Dawno ochrzanu od babci nie było czy jak? - Katara spuściła głowę, Sokka z kolei oparł się rękami i prychnął.
- Moje gratulacje. Awansowaliście z dziwaków na świrusów.
- Mówiłem Ci, mnie w to - Zuko nie dokończył. Kula, która przed chwilą wynurzyła się z wody zaczęła świeci jasno błękitnym światłem. Przez lód można było dostrzec parę oczu, które otwierając się zaczęły emitować jeszcze bardziej oślepiającym światłem.
- Ktoś-Ktoś tam jest! - Wydukała dziewczyna kurczowo ściskając kurtkę brata. Sam Sokka nie ważył się jeszcze puścić dziewczyny, a Zuko stał ponad nimi gotowy bronić ich jak niegdyś oni jego. Chłopak dobrze wiedział że umie niewiele, ale da z siebie wszystko. Nim bracia zdążyli jakkolwiek zareagować, Katara chwyciła za miecz Sokki i pognała by rozbić lód.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Wiele duchów obserwowało scenkę ponad rodzeństwem z ekscytacją oczekiwając na uwolnienie Avatara. Agni, Tui, Duch Nomadów powietrza i Duch Wojowników Ziemi wstrzymali oddech. Nareszcie. Po tylu latach! Jedynie La stał z boku. Ze skrzyżowanymi rękami surowo wpatrywał się w dzieciaki. Zgrzytnął zębami gdy Zuko w ostatniej chwili powstrzymał Katarę przed uderzeniem w lód.
- No dawaj chłopie - warknął jakby do Zuko. Agni obejrzała się lekko. Odetchnęła głęboko, od dawna czuła że to La jest bliżej jej syna niż ona sama. Jednak tyle mu zawdzięcza, nie może, nie śmie prosić ducha oceanu by nie wtrącał się w życie Księcia Narodu Ognia. Agni wie że zawaliła. Że lepiej opiekują się nim Duchy Plemienia Wody, jednak to jej syn, jej dziedzictwo i jej odpowiedzialność. Bolało ją gdy Zuko składał krótkie modlitwy w stronę La i Tui i gdy to ich wzywał na pomoc. A-Ale będzie dobrze. Zuko kiedyś odkryje jak cudowny jest jej lud. Zaciskając pięści zabrała delikatnie dłoń Zuko i pchnęła Katarę do więzienia, w którym był Avatar. La prychnął z politowaniem. Nim Tui zaś otworzyła usta z zamiarem zganienia swojego ukochanego, wielki promień światła wystrzelił w górę. Wszystkie duchy poczuły wreszcie obecność Raavy. Wielka ulga ogarnęła ich bezcielesne postacie.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

- Stać! - Krzyknął Sokka gdy dzieciak ze świecącymi oczami wyszedł ze stopionej do połowy kuli. Bracia przybrali bojowe pozycje osłaniając Katarę. Nim jednak cokolwiek się wydarzyło dzieciak opadł bezsilnie staczając się ze szczytu wzniesienia. Czternastolatka złapała chłopaka w ostatniej chwili nim rąbnął głową o śnieg. Sokka i Zuko spojrzeli po sobie. To było co najmniej dziwne i niebezpieczne. Lodowa kula wynurza się z głębi oceanu, świeci na jasno błękitno, strzela promieniem w górę po czym wychodzi z niej, dziecko. To nie wróży nic dobrego.
- C-co to było!? - Piętnastolatek zbliżył się do siostry i pochylił nad nieprzytomnym, łysym dzieckiem. Zuko przechylił jedynie głowę, podchodząc na tyle, by w razie czego odciągnąć swoje rodzeństwo. Zbliżył się jednak na tyle by przyjrzeć się obcemu. W rękach Katary leżał łysy dzieciak z dziwnymi tatuażami w kształcie strzałek na głowie i rękach w pomarańczowych ubraniach.
- Co z nim? - Zapytał książę.
- Wygląda na wykończonego... - Sokka zaczął szturchać obcego włócznią - Ugh, przestań! - Katara odgoniła jednym ruchem broń brata i położyła delikatnie chłopca na śniegu. Zimno, które nagle zetknęło się z jego skórą, obudziło dzieciaka. Chłopak powłóczył ledwie przytomnie oczami po pochylonych nad nim nastolatkami.
- Mmm. C-co się - zaczął ledwie słyszalnie. Zuko natychmiast naciągnął kaptur i schował włosy. Nagle obcy chłopak rozszerzył oczy i podskoczył czym prędzej. BURZA! BYŁA BURZA! Rozejrzał się dookoła odkrywając wokół siebie lód, śnieg i naprawdę ładną pogodę - O kurde! Udało się! - Krzyknął. Rodzeństwo odsuwało się z każdym słowem - Oh, em wybaczcie! Była burza i wpadliśmy do wody, ale chyba już jest w porządku. Nie wiecie przypadkiem gdzie są pingwiny?
- DOBRA, ZARAZ CHWILA! Co ty robiłeś w lodzie i czemu nie zamarzłeś! - Wrzasnął Sokka szturchając chłopaka, który coraz żwawiej rozglądał się ciekawy nowego miejsca.
- Sam nie wiem. Wy jesteście stąd nie? Poślizgamy się razem? - Twarz dzieciaka przyozdobił szeroki uśmiech.
- J-jasne, k-kiedyś - wydukała Katara wpatrując się w ubrania obcego. Zuko nie pisnął słowem. Wpatrywał jedynie swoje piwne oczy chłopca i oczekiwał jakiegoś podejrzanego ruchu. On może być zagrożeniem! Nagle donośny warkot, przerwał jakiekolwiek myśli. Sokka wystawił włócznię a Zuko zacisnął pięści przyjmując postawę. Jedynie dzieciak zaczął się czym prędzej wspinać z powrotem na szczyt lodu. Rodzeństwo ciekawe, ostrożnie podążyło za chłopcem. Gdy weszli w głąb góry lodowej ich oczom ukazało się zwierzę większe od słoniomuta. Sześcionogie gigantyczne coś z rogami na głowie przeciągnęło się leniwie.
- APPA! - Zawołał obcy - MÓWIŁEM ŻE WYJDZIEMY Z TEGO! MÓWIŁEM! Ale będzie historia! Niech tylko Gyatso ją usłyszy!
- C-co to jest? - Wysapał Sokka na jednym wdechu.
- To Appa, mój latający bizon - Dzieciak odpowiedział tak lekko. Jakby każdy już widział bizona.
- Taa, a to jest moje latające rodzeństwo - Mruknął z politowaniem młodszy z braci. Z całej trójki jedynie Katara zdawała się być zachwycona tym co widzi.
- Katara nie podchodź do niego - Warknął Zuko zbliżając się do brata. Sokka kiwnął w zgodzie.
- Nie wiemy kim jest, może być niebezpieczny. Tym promieniem mógł wezwać flotę ognia!
- Przestań, od lat nikt tu nie przypłynął. Poza tym zobacz - Dziewczyna wskazała na chłopca - Na pewno jest szpiegiem, jego złe spojrzenie mówi samo za siebie! - Obcy uśmiechnął się głupawo - Wybacz moim braciom, to paranoicy. Wyższy to Zuko a drugi Sokka. Ja jestem Katara a ty? - Zuko złapał się za czoło.
- No pewnie zdradź od razu wszystkim jak się nazywamy. Może od razu powiesz gdzie znaleźć naszą wioskę - mruknął książę, naśladując zganiający ton Atki. Nogi lekko się pod nim ugięły. Co jeśli ten chłopak serio jest szpiegiem i zdradzi gdzie znajduje się Książę Narodu Ognia?
- Bez przesady! - Dziewczyna brnęła w zaparte - Widzieliśmy żołnierzy Narodu Ognia, oni tak nie wyglądają. Poza tym jest za młody na szpiega!
- Ei! Mam już 12 lat! I nie jestem żadnym szpiegiem! Macie jakiś spór czy jak?
- Brzmi dokładnie jak szpieg! - Wytknął Sokka.
- Tak, szpieg, a dokładnie szpieg Aang. Miło poznać - Chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu wystawiając rękę. Nim ktokolwiek ją chwycił, Aang poczuł jak w jego nosie coś zaczyna się kręcić. Zadowolony nabrał tyle powietrza ile się da i kichnął starając się wzlecieć jak najwyżej. Rodzeństwo rozszerzyło oczy.
- T-tylko kichnąłeś a wzleciałeś pięć metrów w górę - wysapał młodszy wojownik.
- Serio? A ja myślałem że wyżej.
- Mag powietrza - szepnął Zuko.
- No pewnie. Nie spotkaliście wcześniej żadnego? TO POCZEKAJCIE! ZARAZ WAM WIĘCEJ SZTUCZEK POKAŻE! - Młody mnich z ekscytacją pobiegł do swojego siodła i wziął z niego latawiec. Rodzeństwo w zdumieniu patrzyło jak niewyobrażalnie szybko to zrobił.
- Dobra! Dobra! Nie, koniec. Świecący lód, latający bizon, mag powietrza! Mam gorączkę nocy letniej, wracam do domu gdzie wszystko ma sens... - Sokka na pięcie odwrócił się i ruszył przed siebie. Zuko naciągając mocniej kaptur złapał Katarę za rękę i pociągnął za młodszym bratem. Dziewczyna przewróciła oczami i uśmiechnęła się do Aanga. Z przerażeniem chłopaki odkryli jednak że przez całą tą rozmowę, zdążyli odpłynąć od jakiegokolwiek lądu, czy choćby kry.
- Świetnie...
- Macie jak wrócić? Mogę was podrzucić - Chłopiec poklepał bizona po nosie. Stwór nagle kichnął wprost na Sokkę. Na tą scenkę już nawet Zuko prychnął śmiechem - Spokojnie, to się zmywa.
- YGH, UGH, BLEEEEH - Jęczał młody wojownik starając się zetrzeć z siebie gluty 'latającego' bizona.
- Serio mówię, mogę was zawieść do domu. Nie jestem żadnym szpiegiem i nigdy nie słyszałem o żadnej flocie ognia. Ja tu tylko przyleciałem poślizgać się na pingwinach! Słowo mnicha! - Aang uniósł w górę jedną rękę uśmiechając się przyjaźnie.
- Pewnie! Jeśli byś mógł! - Poprosiła Katara podbiegając do chłopca - Chodźcie! Nie mamy innego wyjścia! - Zuko odetchnął. Byle by ten bachor nie zobaczył jego twarzy.
- Za bardzo ufasz ludziom Katara - Skwitował pociągając za kaptur Sokkę, który odwrócił się splatając ręce.
- Luzik, bluzik. Nic się wam nie stanie! Wsiadajcie żółtodzioby! - Aang wskoczył jednym susem na szyję bizona, który kłapnął ogonem starając się go rozruszać. Po chwili wszyscy siedzieli w siodle Appy - No Appa, hop hop! - Katara z ekscytacją czekała aż bizon się wzniesie, lecz ten jedynie zaszybował i runął w morze - No Appa! Za bardzo zmęczony? - Aang wychylił się spoglądając w oczy przyjaciela. Kiwnął po chwili głową.
- Łuhuu - Skomentował Sokka rozsiadając się z tyłu na siodle. Jedną rękę oparł na włóczni. Niech tylko dzieciak zrobi coś podejrzanego. Kątem oka dostrzegł Zuko i to jak bardzo się spina. Oparł drugą rękę na jego ramieniu.
- Appa jest zmęczony, odpocznie i będzie szybował po niebie! Zobaczysz! - Bizon mozolnie brnąc przez wodę parł na przód.
- Aang, powiedz, jesteś może avatarem? - Na pytanie Katary, bracia unieśli głowę w szoku. W sumie! Avatar miał być magiem powietrza i niemożliwym jest dla zwykłego człowieka przeżyć w bryle lodu. Tyle że on powinien mieć co najmniej sto lat, powinien być starcem!
- Oh, em, no nie, nie jestem i nie znam go - Chłopak zaczął się miotać. Na co Sokka uniósł jedną brew - znaczy, znam ludzi którzy go znali, ale ja nie. Wybacz.
- W porządku - odparła lekko dziewczyna. Nagle zwróciła uwagę na to jak ten dzieciak się w nią wpatruje - N-na co się patrzysz - Zapytała lekko zmieszana.
- Patrzę się? - Zapytał głupkowato Aang i odwrócił się korygując kierunek podążania Appy.
- EJ! Skąd wiesz, w którą stronę? - Zapytał Sokka.
- Wiatr! Płyniemy tam, skąd wieje bez morskiej bryzy! - Młodszy chłopak prychnął lekko. Mag powietrza, po tym jak upewnił się że na pewno dobry kierunek wskoczył na siodło. Teraz on chciał się przyjrzeć nowym przyjaciołom - Zuko, wszystko gra? - Zwrócił uwagę na chłopaka w kapturze, który jak mógł unikał kontaktu wzrokowego z nim.
- Czemu pytasz? - Warknął książę.
- Chowasz się przede mną? Nie musisz! Byłem już w wielu miejsca i widziałem różnych ludzi. Na Kyoshi na przykład dziewczyny malują sobie całe twarze na wzór Avatara Kyoshi! A-a w
- Nie twoja sprawa młody - Aang przekrzywił lekko głowę. O co mu chodzi?

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Dotarli do wioski późnym wieczorem. Aangowi wcale się nie podobało że musiał zostawić Appę w zatoczce gdzie cumowały statki. Jednak było tam sporo, lekko przymarzniętych wodorostów wyrzuconych na brzeg przez morze, więc jego bizon miał co jeść, toteż chłopak nie narzekał. Gdy tylko zsiadł z bizona nogi lekko się pod nim ugięły a świat zawirował. Od upadku ochronił go zakapturzony chłopak, który nie chciał pokazać mu twarzy.
- D-dzięki - Zuko bez słowa puścił chłopaka i poszedł przodem.
- Nic Ci nie jest? - Zapytała lekko przestraszona Katara.
- N-nie, tylko jakoś tak. Zmęczony jestem.
- Dasz radę dojść do wioski? - Zapytał Sokka. Co jak co, ale Aang nie dość że faktycznie przywiózł ich do domu, to jeszcze dał ukryć swojego najlepszego przyjaciela, kompletnie z dala od miejsca, w którym przenocuje. Jak na razie to wystarczy. Chłopiec kiwnął głową. Cała czwórka ruszyła przed siebie z Zuko na czele. Tuż przy wejściu czekała na nich Kanna, reszta wioski przygotowywała się właśnie do snu.
- Co tak długo? Mieliście tylko na chwilę wypłynąć! - Wysapała. W jej tonie głosu słychać było strach, radość i złość.
- Wpadliśmy w jakiś nurt. Łódź się roztrzaskała i wszystko poszło - uciął Zuko stając obok babci. Kobieta pokiwała głową - A on? Kto to jest?
- To jest Aang, mag powietrza - Przedstawiła chłopca Katara. Młody mag ukłonił się jak należy ze starszą osobą. Gdy podnosił głowę pociemniało mu przed oczami i upadł kompletnie bez sił. Starsza kobieta podbiegła natychmiast i obróciła chłopca na plecy.
- Przecież on jest doszczętnie wykończony. Gdzie wyście go znaleźli?
- Przez przypadek. Długa historia - uciął lekko Sokka pochylając się nad chłopcem.
- Trzeba go zabrać z tego mrozu - Zuko odetchnął i natychmiast podniósł chłopaka przerzucając go sobie przez ramię.
- Nie boisz się że jest szpiegiem? - Zapytała cwaniacko Katara. Babcia prychnęła spoglądając na wnuków, którzy wzruszyli ramionami.
- To się okaże. Jednak magowie powietrza byli mnichami, nigdy się nie mieszali ponoć. O ile to dziecko jest magiem.
- Jest - Odparł Zuko w końcu ściągając kaptur.
- No wiesz, biega szybko, jak kicha to wzlatuje pięć metrów w górę i ma latającego bizona - Wzruszył ramionami młodszy wojownik. Kanna pokręciła głową.
- Oj dużo macie mi do opowiedzenia coś czuję. Co z rybami? - Rodzina zwrócił się do swojego igloo.
- Wraz z łodzią poszły na dno. Jutro podjadę sprawdzić wnyki. Może coś się złapało - Zuko poprawił chwyt, gdyż Aang zaczął mu się zsuwać z ramienia.
- A ja muszę sprawdzić czy mamy jeszcze jakieś łodzie, ewentualnie naprawić te dziurawe i popłyniemy za kilka dni znowu. tym razem wiemy, którędy nie płynąć - Prychnął Sokka. Wszyscy weszli do igloo, w którym roznosił się jak zwykle zapach dobrego jedzenia.
- Czekałam na was z kolacją. Ale najpierw zobaczmy co z tym dzieciakiem - Zuko delikatnie położył chłopca obok ogniska po czym rozebrał się i pomógł rodzeństwu rozstawiać stoliki, miski itd. Kanna w tym czasie obejrzała chłopca pocierając uważnie tatuaż na ręce. Gdy nie zszedł lekko odetchnęła.
- Tatuaże są prawdziwe. Dokładnie takie jak opowiadała mi mama. Ale i tak macie mieć go na oku! - Bracia kiwnęli głowami.
- I jak? - Zmartwiła się Katara klękając obok babci.
- Wykończony, ale nie widzę ran czy zadrapań. Prześpi się i powinno być wszystko w porządku. Naszykuję mu posłanie, a wy jeść i spać! - Nastolatki kiwnęły głowami. Zuko cały posiłek wpatrywał się w śpiącego chłopca i jak mantrę powtarzał że to nie szpieg. Chwile póżniej, gdy Aang spał twardo obok ogniska, Kanna usłyszała całą historię. No prawie całą. Rodzeństwo zgodnie ominęło fakt kłótni oraz wielkiego promienia, który wystrzelił z zamarzniętej kuli.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

- STER NA ŚWIATŁO - Krzyknął Zhao dostrzegając słup światła na horyzoncie. Wreszcie coś się dzieje! A sądząc po mocy, to może być Avatar!

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

HOPEWhere stories live. Discover now