Wielki Lotos

318 17 0
                                    

- Choć Zuko! Szybciej! - Ponaglał Sokka stojąc w progu i czekając aż Zuko skończy wkładać buty. Chłopiec zgarnął leżący obok bumerang i wspomagając się rękami wstał czym prędzej nie mogąc się doczekać spotkania z Amruqiem i Rohanem.
- Już - Odparł narzucając kaptur. Sokka złapał za rękę Zuko i wyciągnął go na zewnątrz.
- Ostrożnie! - Pokręciła głową Kanna zbierając naczynia po obiedzie. Katara kończyła właśnie wycierać pałeczki, po czym pobiegła po swoją kurtkę - Gdzie biegniesz? - Zapytała babcia rozprostowując plecy.
- Na dwór.
- A dokładniej? - Katara szurnęła nogą - Poćwiczyć jak chłopcy - stwierdziła natychmiast Kanna. Dziewczynka pokiwała głowa wwiercając swoje niebieskie oczka w babcię. Kobieta odetchnęła - Tylko ostrożnie, nie wychodź poza mur.
- Dobrze! - Ucieszyła się Katara wychodząc z domu. Zimny wiatr zmierzwił jej włosy. Wzięła głęboki oddech i pobiegła za swoje igloo. Wspięła się najpierw na szczyt źródeł by podejrzeć co robią Sokka i Zuko. Patrzyła jak zaczarowana widząc jak Rohan poprawia zamach księcia, któremu zaraz później udało się trafić w prowizorycznego bałwana. Co prawda bumerang odbił się upadając obok, jednak osiemnastolatek z aprobatą poklepał Zuko po głowie. Tuż obok Amruq z powagą obserwował rzut Sokki i po chwili równie przyjaźnie trzepnął chłopca po głowie uśmiechając się szeroko. Trochę dalej Togo, Balto i Fox kończyli lepić trzy bałwany z drewnianą deską po środku, która była głównym celem. Drewno było lakierowane i twarde, więc wbicie bumeranga wymagało precyzji i siły i o to chodziło w tym ćwiczeniu. Dziewczynka patrzyła z lekką zazdrością. Też chciałaby walczyć, jednak wiedziała że jako dziewczyna jest słabsza, nie da sobie rady przeciwko tym strasznym żołnierzom. Mimo to miała przewagę, magię wody. Nim zsunęła się na ziemię dostrzegła jak Zuko staje na lewej nodze robiąc krok w tył i wywraca się lądując w śniegu. Zachichotała i stanęła na równe nogi na samym dole. Wbiegła sprawnie do igloo ze źródłami, wzięła małe wiaderko i napełniła je wodą. Wylała odrobinę wychodząc na zewnątrz, nie wracała się gdyż wody było wystarczająco. Postawiła wiaderko z boku budynku, w którym woda przyjemnie parowała po spotkaniu z niską temperaturą panującą na dworze. Katara zdjęła rękawiczkę, wzięła głęboki oddech i skupiła się na wodzie. "Pchni i ciągni" pomyślała i ruszyła małą rączką. Woda w wiaderku drgnęła jakby od niechcenia. Spróbowała jeszcze raz i jeszcze. Za każdym razem woda lekko reagowała. Dziewczynka wkurzona machnęła energicznie ramionami fukając. Wtedy woda podniosła się z wiaderka i chlusnęła z powrotem, na co Katara upadła odsuwając się.
- Spokojniej - Odwróciła się na nagłą uwagę. Obok niej stanął stary Kuthruk, jeden z najlepszych przyjaciół jej dziadka.
- Co możesz o tym wiedzieć - powiedziała obrażona, prawie płacząc.
- Chyba nic - odparł spokojnie siadając obok - Wiem tylko że ruchy muszą być spokojne, pewne, dostosowujące się do otoczenia, jak woda - zaśmiał się - Nie wymagaj by cię słuchała, poczuj ją - Dziewczynka przetarła zdenerwowane oczy. Wstała i spróbowała jeszcze raz. Spokojnie wykonała gest tworząc lekką falę w wiadrze. Nagle cała złość zniknęła. Katara wbiła uradowane oczy w starca, który zaśmiał się przyjaźnie.
- No tak, pewnie widziałeś już te ruchy - zauważyła dziewczynka - Dawno temu było tu dużo magów, prawda?
- Tak, jestem już trochę stary - Zaczął wstając i łapiąc się za bolące plecy. Katara spojrzała krytycznie - No dobra, jestem bardzo stary - zaśmiał się Kuthruk - Pamiętam dokładnie jak po naszym mieście chodzili magowie i pamiętam jak znikali z każdym atakiem niestety.
- Dlatego babcia i tata każą mi się chować gdy czaruję...
- Nie czarujesz! Panujesz nad wodą - Poprawił starzec, wspominając jak jego żona za każdym razem mu to wypominała, gdy nazywał jej umiejętności czarami. Dziewczynka pokiwała w pełnym skupieniu głową. Chłonęła wiedzę jak gąbka. Kuthruk odetchnął, szkoda że nie ma już na biegunie mistrzów, taki talent się marnuje - Ćwicz dalej - Uśmiechnął się i odszedł w swoją stronę. Katara chwilę patrzyła na sylwetkę oddalającego się dziadka i zaczęła marzyć o tym że zobaczy któregoś dnia prawdziwych magów wody, którzy tkają tak jak w opowieściach babci Kanny, tworząc prawdziwe tsunami, budując wzniosłe lodowe rzeźby, takich magów, których nikt nie pokona. W tym momencie obiecała też sobie że co by się nie stało, zostanie mistrzem i odbuduje swoją wioskę, by Kuthruk, Kanna, Mogna i w ogóle wszyscy dziadkowie zobaczyli jeszcze raz potęgę południa.

HOPEWhere stories live. Discover now