Wolf Warrior

392 17 0
                                    

Atka wraz z Hakodą weszli do igloo. Dzieci zajęte zabawą zdawały się ich nie zauważać. Sokka jak poparzony latał po całym pomieszczeniu i ratował magów powietrza przed Narodem Ognia. Katara w tym czasie starała się odeprzeć napór wroga magią wody, jednak została pochwycona, a na ratunek przybył Zuko wywracając wszystkie figurki.
- O NIE NADCHODZI ICH WIĘCEJ, JA WAS URATUJE - Krzyczał Sokka - Zuko! Katara! NA NICH - Dzieci uniosły wilczych wojowników i ruszyły na zabawkową hordę magów ognia. Mężczyźni stanęli w progu obserwując teatrzyk. Obaj prychnęli po cichu, na co Hakoda lekko zzezował na uzdrowiciela, który natychmiast przybrał poważną minę lecz nie mógł powstrzymać unoszących się kącików ust. Wódz z zadowoleniem patrzył jak zucho uśmiecha się i żywo bierze udział w zabawie, jak walczy swoim drewnianym wojownikiem przeciwko swojej własnej nacji. Chociaż nie. To nie jest już jego naród.
- HA! Nie pokonacie nas - Sokka wziął żołnierza ognia i zaatakował figurkę zuko - kop OGNIA! - Zuko zaśmiał się w głos.
- Tak na pewno mnie nie pokonasz! Bo nie ma takiego ruchu! Było użyć smoczego oddechu. Pochwycony! - Zuko złapał figurkę lekko się unosząc na prawej nodze i wrzucił ją do pojemnika na zioła, które robiło za więzienie.
- To nie fair, znasz silniejsze i słabsze ruchy! - Rzucił Sokka, na co Zuko wzruszył ramionami - IDZIEMY NA MAGÓW!
- Pokonam was wszystkich magią wody! - Katara rzuciła chustkę na figurki pokonując ich.
- ZUKO, CO ZROBIĆ ŻEBY OSTATECZNIE WYGRAĆ?
- Zaatakujemy w nocy, tak by się nie spodziewali! Wtedy są najsłabsi, okrążymy i zasłonimy drogę ucieczki - Hakoda uniósł brwi.
- Zwiążemy im ręce by nie czarowali!
- Nogi też trzeba i usta. Z nich też wypływa ogień! - Dzieci wykonały plan i cała armia Narodu Ognia po chwili znajdowała się w więzieniu. Magowie powietrza i ziemi byli bezpieczni.
- I JAK ZWYKLE PLEMIĘ WODY NAJSILNIEJSZE!! - Katara i Sokka wznieśli okrzyk zwycięstwa, po chwili lekko nieśmiało dołączył do nich Zuko szczerze się uśmiechając. Hakoda pierwszy raz wtedy zobaczył że to dziecko się uśmiecha, nie jest apatyczne, czy bliskie płaczu.
- No moi wojownicy czas do domu - Przerwał świętowanie zwycięstwa Hakoda. Katara podleciała od razu się przytulić z kolei Zuko zrzedła mina, gorzej być nie może. Odłożył ostrożnie swojego wojownika i przełknął niepewnie ślinę. Hakoda od razu to dostrzegł - Coś nie tak Zuko?
- Przepraszam, ja n-n - zaciął się lecz wziął głęboki oddech jak rano kazał wódz - Przepraszam że bawiłem się wojownikiem z twojego plemienia - Chłopiec spuścił głowę.
- Nic się nie stało. Możesz się bawić jakimi chcesz zabawkami.
- Z wyjątkiem wodza z bumerangiem - zaznaczył Sokka - on jest mój.
- Ale ja nie jestem z waszego plemienia, nie jestem godzien - Atka zmarszczył brwi.
- Godzien? Co to za słownictwo - mruknął podchodząc do stołu.
- Jesteś godzien Zuko, a teraz chodźcie wracamy do domu - Hakoda podszedł do Zuko i wziął go na ręce. Chłopiec złapał się szyi mężczyzny jednak nie chował głowy.
- Ja też chcę - Katara wysunęła ręce w górze by i ją tata wziął na ręce. Wódz uśmiechnął się i przyklęknął by lewą ręką zgarnąć dziewczynkę.
- Za stary się na to robie - prychnął prostując kolana. Katara uśmiechnęła się szeroko i spojrzała w oczy Zuko. Chłopiec jeszcze przed chwilą taki radosny, patrzył niepewnie na twarz jej taty - No już, idziemy do domu. Do widzenia Atka i dziękuję za pomoc - Lekarz machnął ręką.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Gdy tylko wyszli na zewnątrz Zuko dostrzegł jak dużo ludzi wylewa się z domu Hakody. Sapnął, po czym schował się przed wzrokiem innych.
- Zuko wszystko w porządku? - Zapytała Katara łapiąc chłopca za ramię. Zuko pokiwał nie odrywając głowy od ramienia Hakody.
- Zuko, rozmawialiśmy o tobie z plemieniem - chłopiec ścisnął mocniej ręce. Wiedział że do tego dojdzie, nie myślał że aż tak szybko. Trzymał Hakodę mocno, chciał pochłonąc tego ciepła jak najwięcej przed ponowną tułaczką. Pociągnął nosem.
- On zostanie prawda? - Zapytała z nadzieją Katara.
- Musi zostać - dodał hardo Sokka maszerujący przed swoim tatą.
- Lećcie do domu, muszę porozmawiać z Zuko - Rodzeństwo spojrzało na siebie z nutką strachu - Wszystko jest w porządku - Hakoda uśmiechnął się do dzieci i postawił Katarę na śniegu. Dzieci patrzyły chwilę niepewnie póki nie zawołała ich Kanna stojąca obok swoich koleżanek. Wódz usłyszał ciche chlipanie - Zuko wszystko w porządku - Hakoda odwrócił się i poklepał chłopca po plecach - No już, przestań płakać. Muszę się ciebie o coś zapytać - Zuko przygryzł paznokieć i odsunął się by spojrzeć Hakodzie w twarz. Jeśli ma mu powiedzieć że musi odejść, chce to przyjąć dumnie. Wódz uśmiechnął się ciepło i wytarł łzy z twarzy chłopca - Musisz mi szczerze odpowiedzieć, dobrze? - Mały książę kiwnął głową - Czy zechciałbyś zostać w naszej wiosce pod moją opieką? - Zuko chwilę trawił coraz bardziej otwierając zdziwione oczy.
- T-to nie wygnacie mnie? - Zapytał. Hakoda pokręcił głową - N-n-naprawdę chcecie mnie tu? - Dziecku załamał się głos.
- Tak, chciałbym się tobą zająć i może, któregoś dnia, stać się dla ciebie ojcem. Jak minie noc polarna zostałbyś oficjalnie członkiem plemienia.
- I mógłbym być wojownikiem Plemienia Wody?
- Mógłbyś być kim chcesz. Wojownikiem, łowcą, marynarzem, lekarzem, kim tylko zechcesz. Więc zgadzasz się? - Zuko patrzył swoimi ślicznymi piwnymi oczkami prosto na Hakodę niedowierzając. Otworzył niepewnie usta.
- N-nie żartujesz? Prawda? Nie okłamałbyś mnie - Zaczął płakać.
- Nigdy mały żeglarzu - Książę zalał się łzami i wtulił w mężczyznę.
- T-a-a-a-k - wychlipiał - Taak, tak chcę! Bardzo! - Hakoda uśmiechnął się ukazując białe zęby.
- Cieszę się - Otoczył ciasno Zuko rękami i odwzajemnił uścisk. Parę osób obserwowało scenę. Niektórzy patrzyli krytycznie z dozą niepewności, zdecydowana jednak większość miała delikatny uśmiech. Hakoda podrzucił delikatnie chłopca poprawiając chwyt i ruszył do zebranych ludzi przy jego domu.
- I jak Hakoda? - Zapytała Kanna. Mężczyzna odsłonił kaptur chłopcu i lekko nim potrząsnął.
- Zuko, przedstawisz się? - Chłopiec wyjrzał delikatnie. Dostrzegł babcię Sokki i Katary oraz trzy kobiety i jednego mężczyznę w podobnym wieku. Pociągnął nosem i odkleił się delikatnie - No dasz radę.
- Jestem Zuko - wyszeptał i ponownie wbił twarz w ramię Hakody. Usłyszał nad sobą szczery śmiech.
- Jaki wstydek.
- Ma śliczne oczy.
- Ale jest podobny, jest
- Mi przypomina trochę - Zuko starał się nie słuchać. Chciał zniknąć z widoku. Jednak Ci ludzie nic mu nie zrobią. Przyjęli go do siebie. Nie porzucili, nie wygnali. Chłopiec zaczął obserwować świat za plecami Hakody, nareszcie miał związane włosy i pasujące okrycie głowy, które nie zasłaniało mu widoku. Słońce mocno świeciło nisko nad horyzontem. Bieluśki śnieg iskrzył się z każdym promieniem. Pierwszy raz mógł przyjrzeć się jak wygląda śnieg. W jego mieście nigdy nie padał, w końcu wygasły wulkan. Jest tam zbyt ciepło. Jedyne co mógł stwierdzić w tym momencie to to, że jest zimno. Naprawdę zimno, jednak przez ciepłe ubrania da się wytrzymać. A uczucie gdy z mrozu wchodzi się do ciepłego igloo było bardzo przyjemne. Z nieba zaczął padać śnieg. Chłopiec wysunął rękę by złapać płatek. Niestety ten rozpłynął się gdy dotknął ciepłej skóry. Powłóczył oczami po wiosce. Na środku znajdowało się wielkie palenisko, obecnie zasypane śniegiem, wystawały jedynie pojedyncze belki. W środku lata urządzano tu uczty, gdy śnieg odsłaniał ziemię, w miejscach gdzie śniegu było wyjątkowo mało. Nie mniej igloo, zaspy i mróz utrzymywały się cały rok. Na około rozchodziły się wyżłobione w śniegu, który był po kolana dorosłej osoby, korytarze do mniejszych i większych igloo. Gdzieniegdzie znajdowały się namioty robiące raczej za spiżarnie i składziki. Całość otoczona była lodowym murem. Zuko obserwował spokojnie spadające płatki i poczuł jakby pozbył się jakiegoś ciężaru z pleców. Przymknął oczy.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

- Zasnął? - zapytała jedna z kobiet gdy dostrzegła że chłopiec przestał się ruszać i oddychał miarowo. Hakoda obrócił głowę by dostrzec przymknięte oczy Zuko.
- Na to wychodzi - zaśmiał się.
- On potrzebuje więcej odpoczynku niż wygląda i musisz go przekonać by jadł. Jest na prawdę za lekki - Kanna splotła ręce. Przed nią stał jej syn z nowym wnukiem. Nie myślała że do tego dojdzie, że jeszcze kiedyś ktoś dołączy do jej rodziny. Hakoda po śmierci Kayi skupił się na plemieniu i swoich dzieciach. Kompletnie nie zwracał uwagi na inne kobiety. Całą miłość przelał w rodzinę.
- No jeszcze nie wyzdrowiał całkowicie. Gorączkował mocno przez cały rejs, gorączka zeszła mu kompletnie ze trzy, cztery dni temu - Kanna pokiwała głową. Spojrzała na buzię małego maga.
- Agni naprawdę trzyma nad nim pieczę - odezwał się starszy mężczyzna - To widać - Wszyscy starcy pokiwali głowami. Hakoda uniósł jedną brew.
- Jesteś jeszcze młody mój synu, na starość będziesz więcej widział - prychnęła rozbawiona Kanna - Starzy ludzie i Ci specjalnie wyczuleni mogą dostrzec obecność duchów.
- To czuć że Agni jest przy nim - Kuthruk wpatrywał się w chłopca. Nagle kotara osłaniająca wejście do domu Hakody uchyliła się.
- Długo jeszcze będziecie gadać z Zuko? Chcemy się pobawić i jestem głodny - Sokka wysunął głowę z igloo - Dorośli zaśmiali się.
- Będziesz musiał zaczekać aż Zuko się obudzi - Sokka zmarszczył brwi.
- Poszedł spać? Dlaczego? Jest chory?
- Jeszcze nie do końca wyzdrowiał i pewnie zmęczył się waszą zabawą.
- Zostanie z nami, prawda? - Zapytał poważnie chłopiec. Hakoda zaśmiał się i pokiwał głową.
- Zostanie i zamieszka z nami - Mały wojownik rozszerzył oczy, podskoczył i wbiegł do domu krzycząc.
- KATARAAA, ZUKO ZOSTAJE! SŁYSZYSZ? ZOSTAJE Z NAMI!
- HAHA, Gdy zostanie wodzem to powiem tyle, wszyscy go będziemy słyszeć - Hakoda zaśmiał się na słowa Kuthruka, pokręcił głową i wszedł do domu. W progu podbiegła Katara i wczepiła się w nogi taty.
- To prawda? Zostaje? - Zuko drgnął delikatnie.
- Tak, już cichutko, bo go obudzicie. Jak się prześpi będzie miał więcej sił na zabawę - Dziewczynka pokiwała głową i przytknęła palec do ust. Hakoda przeszedł do sypialni i ułożył Zuko na posłaniu. Przykrył go futrem i spojrzał przez chwilę na pierwszy raz spokojny podczas snu, wyraz twarzy chłopca. Gdy wrócił do głównego pomieszczenia ujrzał jak Sokka buszuje po półkach w poszukiwaniu jedzenia.
- Sokka, zaraz przyjdzie babcia i zrobi obiad. Zaczekaj jeszcze chwilę - Chłopiec prychnął niezadowolony i zszedł na podłogę - Chodźcie, teraz z wami muszę porozmawiać - Dzieci z zagadkowym wyrazem twarzy usiadły naprzeciwko Hakody - Jak dobrze wiecie - mężczyzna mówił ściszonym głosem - Zuko dużo przeszedł i długo mu zajmie nim wróci do zdrowia i przestanie się bać i to jest nasze zadanie, by zapewnić mu że go tu chcemy, że jest bezpieczny. Musi się tu zacząć czuć dobrze - Dzieci pokiwały głowami.
- Kto będzie jego tatą i mamą? - Zapytała Katara.
- Plemię zdecydowało że ja się nim zajmę, staliśmy się teraz rodziną Zuko - Dzieciakom rozszerzyły się oczy.
- Cz-czyli Zuko to teraz mój brat? A-a ty jesteś jego tatą?
- Tylko jeśli Zuko sam zechce. Nie można z góry przesądzać kim się dla kogoś jest. Ja będe się jak najlepiej starać i o to was też proszę.
- Zuko mi powiedział że ma siostrę, ale ona nie jest miła podobno - Katara wspomniała rozmowę z wczesnego popołudnia. Hakoda odetchnął.
- Wydaje mi się że nie za bardzo ktoś był miły w rodzinie, w której był wcześniej.
- Znasz ich? Wiesz kim są jego rodzice? - Zapytał Sokka.
- Wiem kim byli, ale to już nie ma znaczenia. Jeśli Zuko będzie chciał to Ci opowie kim kiedyś był, teraz jest członkiem naszego plemienia i tak trzeba go traktować.
- O! O! Nauczę go łowić ryby! I rzucać bumerangiem - Hakoda zaśmiał się.
- Jest wiele rzeczy, których trzeba go nauczyć - Do igloo weszła Kanna.
- To co, robimy obiad?
- TAK!
- Sokka, Cisii- upomniał Hakoda na co chłopiec zatkał sobie usta śmiejąc się.
- Przepraszam
- Babciu? - Kanna spojrzała na Katarę wyjmując mięso i warzywa - Skoro jestesmy teraz rodziną Zuko. To znaczy że ty też jesteś teraz jego babcią? - Kobieta pokiwała głową.
- Na to wychodzi, a przynajmniej zrobię co w mojej mocy by Zuko uznał mnie za swoją babcię - Dzieci uśmiechnęły się. Po chwili wszyscy pomagali przyrządzać Kannie obiad.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

W pokoju obok Zuko przekręcił się na bok śniąc o tym jak on, Katara i Sokka wspólnie walczą o biegun południowy. W śnie słońce i księżyc były obok siebie na niebie obserwując całą przygodę, a potężny ocean z kolei zabierał ich wrogów w swoje odmęty. Gdzieś daleko ujrzał swojego wuja, który machał do niego przyjaźnie coś mówiąc gdy nagle sen się skończył.
- Zuko - Katara ostrożnie szturchała chłopca za prawe ramię - Zuko obudź się - Chłopiec zamrugał kilka razy - Wstawaj, zrobiliśmy obiad - Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko. Za nią kucał Hakoda z podobnym wyrazem twarzy, który wziął Zuko na ręce gdy chłopiec odgonił resztki snu.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

HOPEWhere stories live. Discover now