Zaspa

364 19 1
                                    


- Wstawaj Zuko! - Katara trzęsła chłopcem - No wstawaj! Idziemy z tatą na sanki! - Zuko uchylił oczy by dojrzeć tuż nad nosem rozradowaną minę dziewczynki. Chłopiec przetarł oko i powoli wstał. W kącie pokracznie ubierał się Sokka, w pokoju obok słychać było rozmowę Kanny i Hakody. Natychmiast gdy się podniósł Katara poleciała po tatę. Zuko siedział chwilę patrząc się w ścianę odganiając sen.
- Zobaczysz, poza bumerangiem - Sokka przeciągnął sweter przez głowę - sanki są najlepszą zabawą na biegunie!
- Nie! Jazda na pingwinach! - Zaprzeczyła Katara ciągnąc za sobą Hakodę.
- Haha, ale na pingwiny jesteście jeszcze za mali. Dzień dobry Zuko - uśmiechnął się mężczyzna.
- Dzień dobry - wyszeptał Zuko. Nim Hakoda podszedł do księcia zauważył jak Sokka siłuje się z ubraniami.
- No mały wojowniku, ogonek się chowa - zaśmiał się i wsunął chłopcu spodnią koszulę w spodnie - i sweter nie w tą stronę. Ręce do środka - Hakoda obrócił wierzchnią tunikę, robiącą za sweter na Socce - O i proszę - uśmiechnął się - Biegnij do babci.
- Dzięki tata. Szybciej Zuko! - Rzucił nim zniknął za kotarą.
- Twoja kolej mały żeglarzu - Hakoda zbliżył się do chłopca z ubraniami - chcesz sam spróbować z górą? - Zuko pokiwał głową - Jak Cię zaboli to powiedz, pomogę Ci - Chłopiec wziął swoją bluzkę. Ułożył ją przed sobą tył na przód, wsunął ręce i przecisnął głowę. Syknął lekko gdy zbyt wysoko uniósł lewą rękę. Mężczyzna natychmiast był gotowy pomóc, lecz zrezygnował gdy dostrzegł że Zuko sobie poradził - Bardzo dobry sposób, musisz go pokazać Socce, może przestanie mylić strony - ciepły uśmiech zagościł na twarzy mężczyzny.
- Mama mi go pokazała - powiedział już śmielej książę.
- Z resztą Ci pomogę.
Hakoda wziął chłopca na ręce, już miał iść do salonu gdy poczuł jak ręce dziecka mocniej łapią za jego ubranie.
- H-hakoda? - Zapytał nieśmiało.
- Tak? - Mężczyzna zatrzymał się i spojrzał chłopcu w oczy.
- M-moge nie iść na sanki? - Hakoda zmarszczył brwi.
- Dlaczego? Coś Cię boli? Źle się czujesz?
- N-nie, p-po prostu - Zuko zaciął się zaciskając usta.
- Po prostu powiedz, nie będę zły - Księciu chwilę zajęło nim się przemógł.
- Nie chcę by inni na mnie patrzyli - Zuko spuścił głowę.
- Idziemy na sanki za osadę, na górki - uspokoił Hakoda - Tam nikogo nie będzie, a nawet jeśli ktoś przyjdzie popatrzeć, to co z tego? - uśmiechnął się - napatrzy się i wróci do swoich zajęć.
- Nie chcę by ktoś zobaczył moją szyję, czy nogę - chlipnął - Nie chcę by widzieli jak słaby jestem.
- Nie jesteś słaby, to po pierwsze - Pogodny ton i uśmiech nie schodził z twarzy mężczyzny - Zapamiętaj raz na zawsze, jesteś silny i dzielny. Wiele osób miało już złamaną nogę, czy rany po walce. Patrzą się nie dlatego by dostrzec twoje słabości, a raczej dlatego że jesteś nowym członkiem plemienia. Patrzyliby nawet wtedy gdybyś nie pochodził z Narodu Ognia. W tak małej wiosce nowi zawsze zwracają uwagę i to nie jest nic złego. Chcą Cię poznać, zobaczyć jaki jesteś, to normalna ciekawość. A ty jedyne co możesz zrobić to się tym nie przejmować. Zająć się swoimi sprawami, na przykład tym jak dobrze będziesz się bawić - Zuko wydawał się odrobinę spokojniejszy. Odetchnął lekko na co Hakoda złapał go silnym pokrzepiający uścisku - Wszystko będzie dobrze - szepnął gdy Zuko odwzajemnił uścisk. W końcu weszli do salonu na śniadanie.
- Co tak długo? - Zapytał Sokka - Czekaliśmy na was - wskazał na pełne talerze. Hakoda zaśmiał się i posadził Zuko na pustym miejscu między Katarą a Sokką, samemu zajmując miejsce obok Kanny. Rodzina konwersując między sobą o błahostkach zjadła śniadanie. Nawet wiecznie cichy Zuko powoli, jakby badając grunt, co jakiś czas dodawał coś od siebie. Brak zganienia, czy nie przychylnego spojrzenia dodawała mu skrzydeł. Za każdym razem ktoś mu odpowiadał, nie ignorował. Za każdym razem ktoś go słuchał i uśmiechał się. Iskierka szczęścia zagościła w tej wyrwie w sercu.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

- Dobrze reagujesz na maści - powiedział rzeczowo Atka oglądając oparzenie - może nawet wcześniej zdejmiemy ci opatrunek - Zuko przełknął ślinę. Będzie widać bliznę. Atka powiedział że zostanie. Jak zdejmą bandaże na stałe to będzie ją widać - Rana leczy się szybciej gdy ma dostęp do powietrza - powiedział lekarz widząc reakcję chłopca - Wiele osób w wiosce ma blizny, nie będziesz jedyny.
- Jeżeli tym się martwisz, to niepotrzebnie - Uśmiechnął się Hakoda. Zuko kiwnął głową.
- Podpierasz się już kolanem czy nie? - Chłopiec spojrzał zdziwiony na Atkę.
- Podpiera - odparł Hakoda.
- W porządku, jeszcze kilka dni myślę i można Ci dać kulę. Będziesz mógł sam chodzić, co prawda powoli i ostrożnie - ostrzegł - ale trochę się usamodzielnisz. Będziesz mógł przynajmniej po igloo chodzić - Oczy księcia lekko zabłysły. Wizja że będzie mógł znów chodzić tam gdzie chce, że nie będzie musiał prosić Sokkę czy Katarę by mu coś podała była kusząca. Za każdym razem gdy nie mógł sięgnąć zabawki czuł się bardzo niezręcznie gdy ktoś musiał mu ją podać - Dziś wasza kolej? - Zapytał uzdrowiciel. Hakoda przytaknął - Niech Zuko trochę popływa. Musi wzmocnić prawą nogę a i lewej to nie zaszkodzi - Chłopiec słuchał zdziwiony rozmowy dorosłych. Będą dziś pływać? Na dworze? W wodzie ze śniegiem? Zuko przeszły dreszcze na myśl o lodowatej wodzie.
- Idziemy - odparł lekko Hakoda ponosząc chłopca - Sokka i Katara pewnie się niecierpliwią. Dziękuję Atka - Lekarz kiwnął głową wracając do swoich zajęć.
- Dziękuję Atka - Na słowa księcia uzdrowiciel obejrzał się. Chłopiec natychmiast ukrył twarz w ramieniu Hakody.
- Nie ma za co - odparł Atka przyjaźnie. Pierwszy raz słyszał jak Zuko zwraca się prosto do niego. Po chwili został sam w swoim igloo.

HOPEWhere stories live. Discover now