Rozdział 7

936 95 40
                                    

Ostrzeżenie od autorki ff:
Tw: flashbacki, PTSD, gwałt, tortury, przemoc, śmierć itd.

Ten rozdział jest zdecydowanie dla dojrzałej publiczności i jest tylko nieznacznie związany z fabułą

Yo, miało być przedprzedprzedwczoraj no ale cóż

Nie wyszło
_________

Midoriya nie mógł zasnąć. Po wczorajszym byciu uratowanym to wszystko wciąż było dla niego za dużo, więc zwyczajnie poszedł się położyć. Shinso powiedział mu, że nie będzie patrolował, dopóki nie zostanie w pełni wyleczony. On za to zgodził się tylko dlatego, bo wiedział, że jego kuracja będzie trwać jakoś do jutra. No, może maksymalnie jeden dzień więcej.

Teraz tak naprawdę myślał jedynie o kopalniach soli. 

Nigdy nie sądził, że drugi raz rzuci na nie dokładniejsze spojrzenie, ale już wiedział, dokąd to zmierzało, więc jedynie przygotował się, zaciskając usta w cienką linie oraz dłonie w pięści. Następnie odwrócił się od Shinso, który był po lewej stronie materaca. 

I tak oto rozpoczęły się jego retrospekcje. 

- Przymknij mordę i weź się w garść! - wrzasnął  nadzorca. Wokoło nie było nikogo, kto mógłby mu w jakikolwiek sposób pomóc.

Tak właściwie, to wszyscy się śmiali. 

Śmiali się z tego, że ten prawie 9-letni chłopiec krwawił i cierpiał od pierwszej sekundy swojego przybycia. Od pierwszego faceta, kt9ry w niego wszedł. Śmiali się z tego, że Midoriya błagał, wręcz wrzeszczała o pomoc. Śmiali się z faktu, że w kolejce było jeszcze 20 osób. 

Gdzieś w trakcie całego tego szeregu ludzi, Midoriya stracił głos. Nie mógł nawet zliczyć, ilu ludzi w niego już weszło. Nie mógł zliczyć, ilu mężczyzn brutalnie go pieprzyło.

Nie mógł zliczyć.

Nie mógł oddychać. 

Nie mógł czuć...

Czuł się tak okropnie osaczony. 

Mężczyźni odeszli, pozostawiając na ziemi Midoriyę ociekającego krwią i nasieniem ze łzami w oczach.

Nie na śmierć, ponieważ kilka sekund później przyszedł mu z pomocą łagodny nadzorca, a raczej dwaj, tak właściwie - mężczyzna i kobieta.

Nienawidził ich. Nienawidził ich bardziej niż wszystkich innych. Nigdy nic mu nie zrobili, ale gdy mu pomagali, było to dopiero po fakcie.

Nienawidził tego, że mogli stać obok i patrzeć, jak był gwałcony i maltretowany już od pięciu mieisęcy. Bez względu na to, że zawsze go leczyli i dawali mu mały koc do spania.

Przepełniała go niezmierna nienawiść do tych ludzi.

- Chodźmy...

Midoriya powstrzymał jęk, gdy przyszło mu do głowy kolejne wspomnienie.

- Idź po sól, niewolniku!

Chłopiec skulil się brzmienie tego głosu.

Kiedy pierwszy raz tu przybył i ktoś powiedziałby mu, że podporządkuje się tym cholernym zwierzętom, bez wahania by go wyśmiał.

Ale teraz naprawdę nie mógł nic na to poradzić.

Szybko przebiegł przez pokój, rozdarł swoje najnowsze rany, chwycił małą puszkę soli, którą wydobył wcześniej tego dnia, i pobiegł z powrotem.

🍄 𝙲𝚘 𝚍𝚊𝚓𝚎 𝚌𝚒 𝚙𝚛𝚊𝚠𝚘? • shindeku Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang