Rozdział 5

905 97 37
                                    

Ktoś coś mówił o wstawianiu raz w tygodniu? Cóż, ja na pewno nie :^...

Ciekawe jak wiele razy podczas swojej kadencji na watt pisałam coś podobnego

Ten chłopak...

Shinso kontynuował swoje mamrotanie pod nosem, zmywając używane wcześniej przez Midoriyę naczynie. Jak zwykle, po umyciu dwóch misek - tak naprawdę jedynych, które posiadali - i wysuszeniu ich, włożył je do szafki, na następny raz, gdy będą ich potrzebować.

Czuł się niczym żona, pozostającą po obiedzie przy naczyniach, by wykonać swoje obowiązki domowe.

Z Izu? Nie miałbym nic przeciwko temu...

Czekaj! CO?!

Wcale właśnie tego nie powiedział... A raczej nie pomyślał... Żadna podobna myśli nie przemknęła mu przez głowę!

Shinso dość dobrze wiedział, że trafił do friendzone'u już jakiś czas temu, bo przecież nie byli nikim więcej. Midoriya był dla niego jak brat, tak przynajmniej przypuszczał.

Scena sprzed kilku nocy mimowolnie ukazała się w jego głowie.

"Jeszcze jeden mały fakt o mnie... Nigdy nie miałem także swojego pierwszego pocałunku"

Shinso przetarł palcami miejsce, gdzie usta Midoriyi musnęła jego policzek.

Nie wiedział, co to za uczucie, ale gdyby miał zgadywać, pomyślałby, że to miłość; to coś o czym jego matka mówił przez lata. 

Znaczy, w czasach, gdy był zamknięty w piwnicy.

Nigdy nie czuł miłości, nie ważne, czy w kontekście dawania jej komuś, czy otrzymywaniu. Nikt nigdy o niego nie dbał.

Nie tam, gdzie pieniądze były wszystkim.

Ale to było inne. Jakby… wyjątkowe? 

Nie, to nie było właściwe słowo, ale teraz nie potrafił tego do końca rozgryźć.

Zakochany...? Zakochany w Izuku? …To nie brzmi tak źle…

Shinso nadal nucił coś pod nosem, myśląc o przyszłości, którą znał, ale i którą prawdopodobnie nigdy się nie wydarzy. Wówczas nagle zdał sobie sprawę z upływu czasu.

Było już nieco po zmroku, więc gdzie był Midoriya? Przevież powiedziałby Shinso, gdyby miał zamiar patrolowac dziś wieczorem ulice, bo potrzebowałby swojego sprzętu oraz maski. Miał tylko iść na spacer...

A wyszedł dobre 2 godziny temu...

Potem 2 godziny zmieniły się na 3, potem 4, wkrótce 5, a następnie 6 i 7.

Było bardzo, bardzo późno w nocy i nadal nic.  Nic, nic, nic. 

Cholerny Izuku!

○_○

Aizawa w końcu wrócił do domu swojego i swojego męża, gwałtownie otwierając drzwi i jak huragan wpadając do środka.

Chłopak w jego ramionach trząsł się bez przerwy przez ostatnie 4 minuty i nie wyglądało na to, by miał przestać, nawet kiedy znalazł się w środku pomieszczenia. Choć na szczęście ciepło wydawało się mu w jakiś sposób pomagać.

- Shota, kochanie, czy to ty? - krzyknął Yamada z kuchni.

Aizawa zmarszczył brwi, gdy nastolatek nawet się nie poruszył.

🍄 𝙲𝚘 𝚍𝚊𝚓𝚎 𝚌𝚒 𝚙𝚛𝚊𝚠𝚘? • shindeku Onde histórias criam vida. Descubra agora