Rozdział 36

62 1 0
                                    

Rok później...

Oropher i Tinwegil byli już na tyle duzi, żeby móc zabrać ich w podróż. Tak jak było wcześniej ustalone ja, Tharanduil, Garodh, Caladh, Din, Legolas, Aragorn, Gimli i Gandalf kierujemy się w stronę Lorien, a pozostali nasi przyjaciele na czele z Mirią, Arnilhą i Beleth pojadą prosto w kierunku Przystani. Nasze najmłodsze pociechy zostawiliśmy pod ich opieką, ponieważ nie chcieliśmy ich brać na tak długą podróż. Jak się okazało, że Tharanduil wpływa razem z nami do Nieśmiertelnych Krain i zrzeka się tronu, lud jednomyślnie stwierdził, że udaje się w ostatnią podróż razem z nim. Gdy byliśmy już przygotowani, całe Leśne Królestwo wyruszyło w drogę. Choć z początku poruszaliśmy się w dużej grupie, na skraju lasu nasza mała grupka odłączyła się od reszty i skierowała się w stronę Lorien. Garodh, Caladh i Din z zapartym tchem śledzili zmieniające się krajobrazy, a ja podziwiałam je w ciszy, starając zapamiętać je jak najlepiej. Po kilkudniowej podróży, stanęliśmy przed lasami Lothlorien. Wjechałam w nie pierwsza, a po kilku godzinach dojechaliśmy do Klina, przeprawiliśmy się przez rzekę. Wieczorem następnego dnia byliśmy już u stóp Caras Galadhon. O dziwo wrota były otwarte, niepewnie przez nie weszłam i zobaczyłam, że od mojej ostatniej wizyty tutaj niewiele się zmieniło. Jedyna zmiana jaka tu zaszła to był brak jakichkolwiek elfów i panująca wszędzie martwa cisza. Zaczęłam się wspinać po schodach, w kierunku dawnego pałacu dziadków. Reszta towarzyszy w milczeniu podążała za mną. Po kilkunastu minutach dotarłam wreszcie do miejsca, które chciałam zobaczyć. Całą podłogę zalegały opadłe liście, które tworzyły grubą warstwę. Gdy zwiedziłam całą stolicę, rozłożyliśmy się obozem przy Zwierciadle Galadrieli. Kierowana przeczuciem nabrałam wody do dzbana i nalałam do kamiennej misy. Spojrzałam w ciemną, nieruchomą wodę i patrzyłam przez chwilę, jednak nic się nie wydarzyło. Zrezygnowana schodziłam już po schodkach, kiedy kątem oka zobaczyłam ruch wody, wróciłam z powrotem i zaczęłam przyglądać się Zwierciadłu. Zobaczyłam w nim zdarzenia, które wydarzyły się już wiele lat temu. Pierwsze spotkanie z Legolasem, wyprawę z Kompanią Thorina, Bitwę Pięciu Armii, podróże po Śródziemiu, naradę w Rivendell, Drużynę Pierścienia, oświadczyny, dalsze przygody, ślub, Aman i dzięki tym wszystkim obrazom zrozumiałam, że nie muszę odczuwać smutku z powodu śmierci Eomera, Eowiny, Faramira, czy Boromira, tylko cieszyć się wspomnieniami z nimi związanymi. Gdy obrazy skończyły się przewijać, zeszłam po schodkach i wróciłam do towarzyszy.

- Gdzie byłaś? - zapytał Garodh

- Ponownie spoglądałam w Zwierciadło mojej babki - odparłam, po czym położyłam się na kocu i zasnęłam

Następnego dnia wyjechaliśmy już z Lorien i skierowaliśmy się w stronę Fangornu. Pospieszałam wszystkich, ponieważ po cichu liczyłam na spotkanie z Drzewcem, który najlepiej opowiedziałby o swoim lesie, moim pociechom. Po tygodniu jazdy wierzchem wreszcie dotarliśmy do Fangornu, od ostatniej mojej wizyty tutaj, ponownie się rozrósł i stał się jeszcze większy niż go zapamiętałam. Wjechałam pomiędzy drzewa, a za mną reszta towarzyszy. Nagle obok mnie rozległ się dobrze znany mi głos. 

- Witajcie podróżni, jestem ciekaw, jacy śmiałkowie odważyli zapuścić się do mojego lasu - powiedział

- Witaj, Fangornie. Miło znów cię widzieć - powiedziałam ściągając kaptur

- Toż to rzecz niesłychana, nie spodziewałem się cię tu już ujrzeć. Doszły mnie słuchy, że odpłynęłaś do Nieśmiertelnych Krain - odpowiedział Drzewiec

- Jak widzisz, ponad rok temu Valarowie wysłali mnie i kilku zaufanych przyjaciół, żebyś pomogli ponownie zniweczyć zło, które się odrodziło. Na szczęście udało nam się to, a teraz powoli kierujemy się w stronę Przystani, żeby odpłynąć ostatnimi statkami na Zachód - odparłam

Elendila - Zło powracaWhere stories live. Discover now