Ruja

6K 234 56
                                    

Spojrzałem na niego trochę poirytowanym wzrokiem. Lekko nabrałem powietrza do płuc, po czym powoli wypuściłem

- Czego ty niby chcesz? Ja chce tylko się przejść nic więcej - spojrzałem na niego chcąc, żeby w końcu sobie poszedł i mnie zostawił

Okej wiem, że jest wkurwiony po tym jak prawie stracił pozycję. No, ale nie mówcie mi, że on może teraz zacznie pilnować mnie jak jakieś 5-cio letnie dziecko, a gdziekolwiek będę chciał iść będę musiał mu się z tego spowiadać

On przemienił się z powrotem w człowieka i spojrzał na mnie morderczo

- No więc zapytam jeszcze raz - powiedział to tak jakby chciał dosłownie się na mnie rzucić i zamordować - Dokąd idziesz?

- No chyba kurwa to lasu! - wrzasnąłem lekko niekontrolująca swojego głosu

Próbowałem właśnie w tym momencie wyminąć tego idiotę i iść w swoją stronę, gdy nagle zostałem chwycony i pchnięty na ziemię

- O co ci kurwa chodzi?! - wrzasnąłem patrząc na niego z ziemi wręcz czerwony na twarzy ze złości

Łatwo idzie mnie sprowokować szczególnie, gdy wiem czy chuja nienawidzę

- Nie będziesz mi się po lesie kręcił jeszcze sam - odparł, a na jego twarzy widniał już obojętny zarys twarzy - Brakuje mi jeszcze tego żebyś chodził po lesie i strzeliła Ci do głowy taka ucieczka - rzucił mi groźne spojrzenie jakby dosłownie chciał mnie nim zabić - Już mi wystarczająco narobiłeś problemów szczylu

Teraz trochę patrzyłem na niego jak na przygłupa. Ucieczka? Serio? Czy on serio myśli, że chciałbym uciec? Okej może i mi się nie podoba to, że tu jestem jeszcze pod jego opieką? Chyba tak to mogę nazwać. No, ale raz, że nie mam domu, a dwa zaprzyjaźniłem się z Camim oraz Charlesem i nie bardzo szłoby mi ich zostawiać. W ostateczności wstałem bez słowa by spojrzeć na niego i chytrze się uśmiechnąłem. On się nieco na to zdziwił, a ja wykorzystałem jego chyba zdezorientowanie i zmieniłem się w sporego kocura i spierdoliłem

Biegiem sobie beztrosko przez las nawet w sumie nie wiedziałem gdzie. Podobno nie jest on jakiś duży, jednak jak dla mnie jest on ogromny. Ścieżkami, którymi pędziłem ciągły się bez końca. No znaczy na pewno gdzieś się kończyły, jednak ja nie mogłem dostrzec ich końca

W pewnym momencie zobaczyłem z ścieżki i szedłem normalnie lasem napotykając w końcu strumyk czystej wody. Lekkim szumem płynęła z niewielkiej górki, była tak czysta jakby niedaleko gdzieś było jej źródło. Postanowiłem się rozglądnąć i moim oczom ukazał się niewielkiej wysokości wodospad może miał jakieś dwa metry może dwa i pół. Rozejrzałem się wokół niewielkiego jakby stawu? Nie wiem jak to nazwać. Spływającej z hukiem wody w około tego były kamienie różnych wielkości oraz ślicznego zielonego koloru trawa i różnokolorowe niewielkie kwiaty

Usiadłem na jednym z większych kamieni i oparłem się o drzewo, które było zaraz za nim. Patrzyłem na ten strumyk. Podobało mi się to miejsce. Spoglądałem na niewielki wodospad przed, którym formowała się niewielka tęcza od padającego słońca. Zamknąłem oczy i wysłuchałem się w dźwięk szumu oraz leśnego chaosu. Było tu przyjemnie takie uspokajające dźwięki. Bez wątpienia mogę od teraz uznać, że będzie to moje ulubione miejsce i na pewno będę tu przychodził, gdy będę wkurzony bądź będę chciał pobyć sam

Otworzyłem oczy i spojrzałem na niebo zdając sobie sprawę, że przysnąłem. Patrząc na położenie słońca to jakieś 2 lub 3 godziny tu spędziłem. Wstałem lekko nabierając powietrza do płuc, a potem powoli je wydychając. Skierowałem się w kierunek, z którego wcześniej przybyłem i spacerkiem ruszyłem w stronę budynku.

- Aki! Gdzie ty byłeś?! - moje przemyślenia w trakcie chodzenia właśnie przerwał krzyk Camerona, który się na mnie rzucił - Odpowiedź mi - nakazał, gdy milczałem

- Byłem się tylko przejść - powiedziałem patrząc w jego oczy

- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?!

- Cami spokojnie, Aki nie jest 5-cio letnim dzieckiem - zaśmiał się czerwonowłosy

- Jak dla mnie jest młodszym bratem i ma mi się spowiadać ze wszystkiego - fuknął lekko obrażony

- Jak się czujesz po treningu? - skierował pytanie do mnie Charles po czym objął Camiego w tali

- Dobrze - odparłem z lekkim uśmiechem

- Chodźmy na dwór - powiedział Cami patrząc raz na mnie, a raz na chłopaka, który go obejmował

Oboje pokiwaliśmy głową, po czym skierowaliśmy się do wyjścia i usiedliśmy w jakiś spokojnym i zacisznym miejscu zasiadając przy stole piknikowym. Przyglądałem się młodej parze. Cami siedział na kolanach Charlesa szczęśliwie tuląc się do jego torsu natomiast ja znajdowałem się na przeciwko nich mając ułożona swoją brodę w rękach, które miałem położone na stole

- Noooo to - przerwałem ciszę, która przyznam, że trochę mnie męczyła, a obaj spojrzeli w moja stronę na co ja się wścibsko uśmiechnąłem - Kto jest góra- spytałem, a obaj się poczerwienili na twarzy, jednak Cami był dużo bardziej czerwony niż Charles. Oboje spojrzeli po sobie potem znowu na mnie

- Charles jest górą - odezwał się dumnie Cami, a ja przyznam, że byłem zaskoczony odpowiedzią

- Alfa dołem? - zapytałem trochę niedowierzając

- No a co zabroni mi ktoś? To, że jestem wyżej w hierarchii nie oznacza, że wszędzie mam być wyżej. Poza tym jak sam mogłeś dotrzeć jestem nieco niższy dlatego też sam wolę być dołem bo mi się to podoba - powiedział to trochę naburmuszony i wtulił się bardziej w Charlesa na co on odwzajemnij jego uścisk i pocałował go w czoło

- Aki mogę Ci zadać pytanie? - zwrócił się do mnie czerwonowłosy

- Skoro i tak już zapytałeś - odpowiedziałem trochę obojętnie kładąc twarz tak, że była położona w moich rękach i skierowana do stołu

- Kiedy masz ruje?

Uhhh super kolejny ciężki dla mnie temat. Po co mu to widzieć?

- Nie mam rui - wymamrotałem pod nosem

- No w sumie masz 16 lat, jednak wciąż nie miałeś tej pierwszej, a podobno ona jest najgorsza

- Ale ja nigdy nie będę miał rui!

Zerwałem się z ławki i krzyknąłem ze łzami w oczach. Stałem chwilę, po czym się obróciłem zmieniłem się w kota i uciekłem w las do dzisiejszego w nim znaleziska. Usłyszałem za sobą krzyk obu chłopaków, jednak dalej biegałem przed siebie.

Może to jest dziwne, że tak strasznie zareagowałem na to, że nie będę miał rui bo kto w końcu chciałby ją mieć? Czuć tylko piekielny ból oraz podniecenie i to jest jedyny plus z braku rui. Jednak sporo przeżyłem, żeby tak się stało. Nie była to, jednak moja decyzja byłem do tego zmuszony. Minusy braku rui jak dla mnie są takie, że mój organizm bardzo dużo ucierpiał na tym, jednak też nie raz psychika, którą przyznam, że nie mam silnej... a drugi to jest brak potomstwa. Od kiedy tylko pamiętam, od kiedy dowiedziałem się, że jestem jotą, zawsze chciałem wychować swoje dziecko... takie, które ja urodzę razem z kochającym chłopakiem u boku. Chciałem mieć świetną rodzinę. Jednak mój cel stał się marzeniem... nigdy nie będę miał dziecka, które sam urodziłem, które będzie z krwi i kości mojego alfy oraz moich... To mnie dobijało najbardziej. Ból tego, że nigdy nie będę miał takiego dziecka jest mocniejszy niż ból, który przechodziłem by cel o wyzbyciu się rui nie został osiągnięty.

Biegłem tak w formie kota przez las zalewają się łzami. Nie widziałem za bardzo dokąd biegnę. Obraz miałem rozmyty przez kropelki słonych łez, które wylewałem jedną po drugiej z moich oczu. Nie wiedziałem za bardzo co się dzieje do póki nie poczułem mocnego uderzenia w moje lewe biodro, które powaliło mnie na ziemię.

Jego Kociak [BxB]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon