𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐗𝐈𝐈

519 43 8
                                    

✧・゚: *✧・゚:*

Ataki paniki - zdarzały mi się one wyjątkowo często, nigdy mnie nie opuszczały. Jedyną osobą, poza moimi rodzicami, która wiedziała o moich wszystkich napadach, był Louis. Nieraz widział mnie w stanie poważnego ataku, ale też zawsze przy mnie był, nawet jeśli było to w środku nocy, on zawsze był pełny gotowości, żeby stawić się tuż przy mnie i pomóc mi się uspokoić. Tak też było teraz - cała się trzęsłam, prawie nie mogłam się ruszyć, w dodatku płakałam. A przez to, że byłam sama w domu jedynie Louis mógł mi pomóc. Dlatego kiedy tylko udało mi się sięgnąć po telefon, od razu do niego zadzwoniłam, a on, mimo późnej godziny, albowiem dochodziła druga, odebrał niemal od razu.

- Lou... - zaczęłam drżącym tonem, ale nie byłam w stanie dokończyć.

- Daj mi dziesięć minut - powiedział stanowczo, a zaraz po tym zakończył połączenie, wiedział co się stało.

Tak jak powiedział, tak zrobił. Był przy mnie po równych dziesięciu minutach i próbował doprowadzić mnie do spokoju. Cała drżałam, mimo tego, że bałam się jak cholera, jednak przytuliłam się do niego najmocniej jak tylko mogłam, a on w ciszy delikatnie gładził moje włosy. Co jakiś czas szeptał coś w stylu, że już jest dobrze, że już przy mnie jest. Czułam się o wiele lepiej z faktem, że jest ze mną i o mnie dba. Przez cały czas cicho płakałam, a co parę chwil mocniej zaciskałam palce na jego ramionach.

- Już dobrze, Bea, nie musisz się niczego bać - jego cichy głos uspokoił mnie jeszcze bardziej. - Wszystko jest dobrze, jestem przy tobie.

Nie odpowiedziałam mu, jedynie poluzowałam uścisk palców na jego ramionach i powoli przestawałam płakać, udało się. Nie cierpię wszystkich ataków, są okropne, to najgorsze, co kiedykolwiek mogło mi się przytrafić. Ale kiedy Partridge jest przy mnie, momentalnie czuję się lepiej i bezpieczniej, wiem, że nic mi nie grozi, a on zawsze dopilnuje, żebym nic sobie nie zrobiła. Pamiętam, że był przy mnie od zawsze, za każdym razem, kiedy tylko go potrzebowałam. Kilka razy był ze mną przed atakiem, więc kiedy to wszystko się zaczynało, mógł pomóc mi od razu, a nawet uspokoić mnie zanim atak się jakoś rozwinął.

- Już lepiej? - spytał, kiedy mój płacz ustał i nie bałam się aż tak bardzo.

- Tak - zaczęłam cicho. - Nie idź, zostań ze mną na noc - dodałam, zanim zdążył w ogóle się poruszyć, ale dobrze wiedziałam, że nawet nie chciałby mnie zostawić, bo jest świadomy tego, że to, że jestem spokojna, nie znaczy, że już nic sobie nie zrobię.

- Nie zostawię cię w takim stanie, jeszcze coś sobie zrobisz - powiedział stanowczo. - Wiesz, że zależy mi na tobie cholernie bardzo?

- Wiem - wyszeptałam w odpowiedzi na jego pytanie i tylko delikatnie się uśmiechnęłam. - Wiesz, że jestem ci niewyobrażalnie wdzięczna za to, że zawsze mi pomagasz?

- Wiem - delikatnie się uśmiechnął, a ja od razu na niego spojrzałam. - Wiesz, że jesteś idealna?

- Nie - powiedziałam bez uśmiechu, a Louis też spoważniał.

- Nie zaprzeczaj, bo jesteś - zaczął stanowczo. - Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie, Bea, nic nie zmieni mojego przekonania, które jest trafne. Bo jesteś idealna, perfekcyjna i najlepsza. Chcę, żebyś w końcu to zobaczyła, to, jak wspaniała jesteś.

- Naprawdę tak uważasz? - spytałam na nowo czując, jak na moje usta wchodzi uśmiech.

- Tak, ale ty też musisz w to uwierzyć - zaczął również lekko się uśmiechając. - A jak nie uwierzysz, to będę powtarzał ci to cały czas, do skutku. Więc teraz dopuść do siebie prawdę i wiedz, że jesteś idealna.

- Ty też jesteś idealny - powiedziałam, mocniej go przytulając. - Nawet nie zaprzeczaj, bo to ty robisz tu za perfekcję, a ja się tylko uczę.

- Nauczyłem się bycia perfekcją patrząc na ciebie - jego głos spowodował ciarki na moim ciele, ale też to, że mój uśmiech się poszerzył. - Jesteś piękna, Bea.

- Ty też, Lou - wyszeptałam w odpowiedzi na jego słowa.

Odzyskuję go jeszcze bardziej, niż myślałam, znowu jest sobą, teraz już w stu procentach, a nawet bardziej.

✧・゚: *✧・゚:*

𝐌𝐈𝐒𝐒 𝐘𝐎𝐔, 𝐩𝐚𝐫𝐭𝐫𝐢𝐝𝐠𝐞Where stories live. Discover now